Maszty niezgody
Ciężkie życie przed telekomunikacyjnymi operatorami. Ostatnio w naszym kraju panuje moda na protesty przeciwko budowie kolejnych masztów telefonii komórkowej.
Mieszkańcy tłumaczą się ochroną zdrowia. Czy prywatnie, także chroniąc swoje zdrowie, nie używają telefonów komórkowych? A może operatorzy, dla własnego świętego spokoju, powinni zaniechać inwestycji w małych miejscowościach?
Niedawno głośno było w mediach o dramatycznym proteście mieszkańców Lublina. Teraz "Gazeta Wyborcza" pisze o protestach w Wasilkowie, bo burmistrz zezwolił na budowę masztu koło stadionu miejskiego, kilkanaście metrów od szkoły i domków jednorodzinnych.
Oczywiście obawy mieszkańców o swoje zdrowie są w pewnym sensie uzasadnione. Mało kto chce mieszkać w pobliżu masztów nadawczych. Jednak w większych miastach jest podobnie, nadajniki instalowane są wśród znacznie większych skupisk ludzi. Zapewne wielu mieszkańców bloków nie zdaje sobie sprawy, że na dachach ich budynków, także są zainstalowane nadajniki telefonii komórkowej.
Otwarte pozostaje pytanie, czy mieszkańcy małych miast powinni tak bardzo protestować, gdy operatorzy chcą inwestować swoje pieniądze w maszt, co spowoduje, że w pobliżu poprawi się jakość wykonywanych połączeń komórkowych, a także ułatwiony zostanie dostęp do nowych technologii, jak chociażby do mobilnego internetu.
A może operatorzy powinni zmienić swoją strategię - wcześniej informując lokalną społeczność, że minimalne promieniowanie nie zabija? W przeciwnym wypadku lokalnych protestów będzie coraz więcej.