Erupcja wulkanu Tonga wywołała nie jedno, a dwa tsunami

Wybuch wulkanu Hunga Tonga-Hunga Haʻapai wywołał falę tsunami o wysokości ponad stu metrów, obliczają naukowcy. Ale to nie one dotarły do wybrzeży jako pierwsze.

Erupcja wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha'apai była jedną z największych w historii ludzkości
Erupcja wulkanu Hunga Tonga-Hunga Ha'apai była jedną z największych w historii ludzkościMaxarGetty Images

Wybuch wulkanu Tonga 15 stycznia tego roku wywołał olbrzymią falę tsunami. Eksplozja uniosła wodę o objętości 6,6 kilometra sześciennego na wysokość około 90 metrów. Fala miała średnicę 12 kilometrów. Szybko jednak została spłaszczona przez siłę ziemskiego przyciągania.

Badacze wyliczyli to już w symulacji w styczniu tego roku.

Teraz z wyliczeń badaczy opublikowanych w “Ocean Engineering" wynika, że tej gigantycznej fali musiały towarzyszyć także wtórne, szybciej przemieszczające się fale. To szczególnie niebezpieczne zjawisko, które komplikuje wydawanie ostrzeżeń przed tsunami.

Wtórne fale tsunami. Ale docierają jako pierwsze

Fale tsunami osiągają prędkość od 100 do 200 metrów na sekundę (czyli od 360 do 720 km na godzinę). Z taką prędkością przez ocean porusza się niewielka fala. Wzbiera dopiero gdy masy wody dotrą do płytkich akwenów. Najwyższe są dopiero przy ich brzegach.

Wtórne fale, jak wyjaśniają naukowcy, nie są wynikiem przemieszczenia mas wody. Spowodowała je fala uderzeniowa rozchodząca się w atmosferze. Jej prędkość wynosiła 300 metrów na sekundę (ponad tysiąc kilometrów na godzinę), niewiele mniej od prędkości dźwięku.

Te fale “wtórnego tsunami" zaobserwowano także na Oceanie Indyjskim i Morzu Śródziemnym na godziny przed falami wywołanymi przez sam wybuch.

To dopiero drugi przypadek takich fal na świecie

Wcześniej fale tsunami wywołane przez atmosferyczną falę uderzeniową zaobserwowano tylko raz. Było to po wybuchu wulkany Krakatau w Indochinach (obecnej Indonezji) w 1883 roku.

Szybkość tych fal oraz to, że podczas wybuchu Tonga ich rozmiar był porównywalny z falą pierwotną, wywołaną przez podniesienie mas wody, to spory problem. Komplikuje systemy ostrzegania przed tsunami, które dziś takich fal nie uwzględniają.

Rozwiązaniem jest instalowanie czujników ciśnienia atmosferycznego - mówi portalowi “Science News" Hermann Fritz, z uczelni Georgia Tech w Atlancie. Dziś wulkany monitorują tylko czujniki sejsmiczne, czyli wstrząsów.

Nie tylko powikłania pocovidowe, czyli dlaczego warto robić badania profilaktycznePolsat News
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas