Ludzkość jest "przygnębiająco nieprzygotowana" na wybuch superwulkanu
Dzisiejszy brak przygotowania na erupcję wulkanu o globalnych skutkach jest zupełnie niefrasobliwy, twierdzą wulkanolodzy. Ale czym w ogóle są "superwulkany" i "supererupcje"?
Świat jest "przygnębiająco nieprzygotowany" na olbrzymią erupcję wulkanu, która miałaby skutki odczuwalne na całym globie. Wyjątkowo silne wybuchy wulkaniczne mogą zmienić pogodę i zaburzyć łańcuchy dostaw, a nawet wpłynąć na klimat i produkcję żywności.
Tak ostrzegają nas naukowcy z uniwersytetów w Cambridge i Oxfordzie w pracy opublikowanej w “Nature", jednym z najpoważniejszych periodyków naukowych na świecie. Twierdzą, że szeroko rozpowszechnione jest przekonanie, że ryzyko takich supererupcji jest niskie. To błąd. Nie jest.
Dodają też, że większość państw jest na nie zupełnie nieprzygotowana. Nie ma też wystarczającej sieci monitoringu wulkanów. To zupełnie lekkomyślne, oceniają naukowcy.
Czym są “superwulkany" i “supererupcje"
Czym są “superwulkany" i “supererupcje"? Łatwo domyślić się, że chodzi o wybuchy tysiące razy silniejsze od największych znanych erupcji zwykłych wulkanów.
Powodują gigantyczne zniszczenia w promieniu tysięcy kilometrów. W powietrze wyrzucają setki kilometrów sześciennych (to miliardy metrów sześciennych!) gazów i pyłów. W tym olbrzymie ilości tlenków siarki, co obniża temperaturę na całym globie na kilka lat
W geologicznych zapisach znajdują się dowody kilkudziesięciu takich supererupcji. Superwulkan w Parku Narodowym Yellowstone wybuchł ostatnio 640 tys. lat temu. Toba na Sumatrze - około 74 tys. lat temu. Taupo na Nowej Zelandii około 26,5 tysiąca lat temu.
Wybuchy aż tak silne, oznaczone na ośmiostopniowej skali przynajmniej siódemką, zdarzają się jednak rzadko, bo średnio co 50-100 tysięcy lat. Ale, jak się okazuje, równie opłakane byłyby skutki słabszych eksplozji, które na skali są szóstką.
Większość superwulkanów pozostaje nieznana
Wybuch wulkanu Tonga w styczniu tego roku był właśnie taką szóstką na skali (Indeksu Eksplozywności Wulkanicznej). I był najsilniejszą erupcją, jaką kiedykolwiek zarejestrowały instrumenty.
Badacze wyliczają, że gdyby jego erupcja trwała dłużej lub podobna nastąpiła bliżej cywilizacji, a nie na środku Pacyfiku, skutki byłyby opłakane.
Przeanalizowali też ślady dawnych erupcji wulkanów - zawartość siarki w rdzeniach z lodowców i lądolodów. Na tej podstawie wyliczają, że erupcje o stokroć silniejsze od wybuchu wulkanu Tonga (czyli “siódemki" na skali) zdarzają się średnio raz na 625 lat - znacznie częściej niż sądzono wcześniej.
Skutki ostatniej supererupcji były tragiczne
Ostatnim takim przypadkiem była erupcja wulkanu Tambora w Indochinach (dzisiejszej Indonezji) w 1815 roku. Jej skutki były dotkliwe przez cały rok na całym świecie.
W 1815 roku przymrozki nie były rzadkie nawet w środku lata, które było wyjątkowo chłodne i deszczowe. Spowodowany tym, nieurodzaj przyczynił się do wielu lokalnych klęsk głodu i śmierci około 100 tysięcy ludzi. Dał też początek wielu gwałtownym wydarzeniom społecznym. Przeszedł do historii jako "rok bez lata".
Teraz na Ziemi żyje osiem razy tyle ludzi. A sieci handlowych połączeń są znacznie bardziej złożone. To przepis na katastrofę, jeśli coś - na przykład kolejna erupcja wulkanu - je zaburzy.
Badacze dodają, że zidentyfikowano tylko kilka czynnych wulkanów odpowiedzialnych za 97 eksplozji o wielkiej sile, których ślady znaleźli w lodzie. To oznacza, że większość takich wulkanów pozostaje uśpiona albo jest nam całkiem nieznana.
Nie jest za późno, ale potrzebny jest satelita
Naukowcy dodają, że nie jest za późno. Można wzmocnić kulejącą sieć monitoringu wulkanów grożących supererupcją. Powinniśmy też lepiej badać wulkany, z nadzieją, że ich erupcje da się przewidzieć. Dziś niewiele na ten temat wiemy.
Ich siła porównywalna jest z uderzeniem asteroidy o średnicy jednego kilometra. Ale ryzyko takiego zderzenia z Ziemią jest niewielkie, a erupcji superwulkanu setki razy większe. Asteroidy starannie monitorujemy. Superwulkany nie. Zaledwie jedna czwarta wulkanów, które wybuchły po 1950 roku jest monitorowana za pomocą sejsmometrów.
“Wulkanolodzy od lat apelują o zbudowanie satelity, który monitorowałby wulkany. Dziś muszą polegać na hojności prywatnych firm, od których zdobywają zdjęcia". To musi się zmienić - dodaje dr Mani.
Wpływanie na wulkany? To nie mrzonki. Asteroidy da się zepchnąć z kursu
A czy da się coś zrobić, gdy to takiej supererupcji już dojdzie? Dziś taka zaawansowana geoinżynieria wydaje nam się niewyobrażalna. Ale pomyślmy, że dekady temu równie niewyobrażalne wydawało nam się śledzenie potencjalnych asteroid, czy możliwość zepchnięcia ich z kolizyjnego kursu z Ziemią.
"Dane zebrane z rdzeni lodowych sugerują, że ryzyko takiej erupcji w ciągu najbliższych kilkuset lat wynosi jak jeden do sześciu", mówi dr Lata Mani, współautorka pracy. "Takie gigantyczne wybuchy w przeszłości powodowały gwałtowne zmiany klimatu i przyczyniały się do upadków cywilizacji", dodaje.
"Ryzyko wielkiej erupcji, która zaszkodzi cywilizacji jest znaczące. Brak inwestycji, które mogłyby pomóc ograniczyć skutki takiej katastrofy, jest lekkomyślny", konkluduje dr Mani.