Groźne trendy fitness i wellness. Eksperci ostrzegają: kontuzje i problemy trawienne
Media społecznościowe chwalą szybkie recepty na zdrowie, ale dwa popularne trendy - codzienne 100 wymachów kettlem i ekstremalne spożywanie błonnika mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Eksperci ostrzegają: kontuzje i problemy trawienne.

Media społecznościowe lubią proste recepty na zdrowie. Szybkie, efektowne i (rzekomo) bezpieczne. Problem w tym, że często te "wyzwania" fitness i trendy wellness ignorują podstawowe zasady treningu czy żywienia. W ostatnim czasie zrobiło się głośno o dwóch, które eksperci uznają za potencjalnie niebezpieczne - codziennych 100 wymachach kulą kettlebell (inaczej girią, odważnikiem kulowym lub po prostu kettlem) oraz tzw. fibermaxxingu, czyli przesadnym zwiększaniu ilości błonnika w diecie kosztem innych składników odżywczych.
Wyzwanie kettlebell. Prostota, która może zaszkodzić
Wystarczy codziennie wykonać sto wymachów ciężką kulą by, jak twierdzą zwolennicy, spalić tłuszcz, wzmocnić mięśnie i poprawić kondycję. Brzmi jak szybka droga do formy? Jednak dr Jen Wilson i dr Athalie Redwood-Brown z Nottingham Trent University ostrzegają, że "ten rodzaj wyzwania często ignoruje fundamentalne zasady ćwiczeń i treningu, a nawet może wyrządzić więcej szkody niż pożytku".
Po pierwsze, wyzwanie nie jest dostosowane do indywidualnych możliwości. To, co dla sportowca jest rutyną, dla początkującego może skończyć się bólem pleców. Po drugie, brak tu tzw. progresywnego obciążenia. - Jeśli codziennie robisz te same 100 powtórzeń z tym samym ciężarem, efekty szybko się zatrzymają - podkreślają wykładowczynie. Do tego dochodzi ryzyko przeciążeń, kontuzji z powtarzalnego ruchu oraz brak czasu na regenerację, która "nie jest opcjonalna, to wtedy następuje faktyczna adaptacja organizmu".

Fibermaxxing. Błonnik wypiera resztę diety
Drugi trend dotyczy nie ćwiczeń, a odżywiania. Dr Lewis Mattin z University of Westminster opisuje fibermaxxing jako "spożywanie wręcz szokujących ilości błonnika w imię zdrowia". Podczas gdy zalecenia dla dorosłych mówią o ok 30 g dziennie (WHO zaleca od 25g do 40 g), niektórzy influencerzy promują 50, a nawet 100 g. Co więcej często w postaci proszków i suplementów i to przy zastępowaniu nim innych wartościowych elementów diety, jak np. białko.

Dr Mattin ostrzega, że "zastępowanie innych grup pokarmowych produktami bogatymi w błonnik może zniwelować korzyści z jego zwiększonej ilości". Skutki uboczne? Wzdęcia, skurcze, zaparcia, utrudnione wchłanianie żelaza i innych mikroelementów. Co więcej, "brak solidnych badań na ludziach dotyczących długotrwałego spożycia ponad 40 g błonnika dziennie" powinien być sygnałem ostrożności.

Umiar zamiast skrajności
Oba trendy łączy jedno. To obietnica szybkiego efektu przez codzienną, prostą czynność. Ale to jak kliknięcie w internetową reklamę oferującą setki tysięcy złotych za dwa kliknięciach dziennie. No przecież to bujda. Pamiętaj, że (jak zauważa dr Wilson) "ciało zasługuje na coś więcej niż odhaczanie codziennej listy powtórzeń. Potrzebuje właściwych ruchów wykonywanych we właściwy sposób". W kwestii błonnika dr Mattin zaś radzi - trzymaj się zaleceń, stawiaj na naturalne źródła i pamiętaj o różnorodności diety.
Źródła:
Jen Wilson, Athalie Redwood-Brown, The Viral 'Kettlebell Challenge' Could Be Harmful. Do This Instead, The Conversation.
Lewis Mattin, The 'Fibermaxxing' Wellness Trend May Pose Health Risks. Here's Why, The Conversation.