Robo-kochanka czy robo-klawisz?
Roboty zaczynają dziś pełnić funkcje zastrzeżone dotąd dla człowieka. Przełamane zostały kolejne granice.
Dziś robot może być kochankiem. Może też nadzorować ludzi - stać się panem życia i śmierci człowieka skazanego na więzienie.
Nie tylko czuła Roxxxy
Pierwszy masowo produkowany i skuteczny, by tak rzecz ująć, robot do igraszek seksualnych został wprowadzony na rynek pod koniec 2010 roku. Ten pierwszy model, to ciemnowłosa dziewczyna o imieniu Roxxxy. Sztuczna kochanka ma naturalne rozmiary człowieka, jest miękka, czuła na dotyk i potrafi prowadzić rozmowy. Co prawda Roxxxy nie umie chodzić, ale w tym do czego ją zaprogramowano nie stanowi to znaczącej wady. Ten seks-robot podbijający głównie amerykański rynek, kosztuje niecałe 10 tysięcy dolarów, podobnie jak jego kolejne wersje o inaczej zaprogramowanym wyglądzie i osobowościach. Bo dziś do nabycia jest nie tylko czuła Roxxxy.
Dzika Wendy
Do wzięcia za żywą gotówkę jest też sztuczna "dzika Wendy" i "oziębła Farrah". Co ciekawe, twórca Roxxxy, Douglas Hines, nie planował budowy seksualnej zabawki. Chciał stworzyć robota domowego ze sztuczną osobowością, towarzysza dla osób starszych i samotnych. Okazało się jednak, że aby wprowadzić do sprzedaży takiego właśnie robota, trzeba zmierzyć się z ogromną ilością prawnych regulacji. Pokonany przez biurokrację Hines znalazł więc inny rynek dla swego dzieła.
Na razie nie słychać o skutecznym w użyciu robocie kochanku. Należy jednak zakładać, że skoro syntetyczna kochanka ma wzięcie, to naukowcy szybko wypełnią lukę na rynku sztucznych cielesnych uciech.
Robot nie taki miły
Kochliwy i miły nie powinien być za to robot pełniący funkcję strażnika więziennego. To inna gałąź robotyki, która od kilku lat rozwija się szczególnie intensywnie. Wyprodukowano już wiele robotów o funkcji strażnika, zarówno dla wojska, policji, jak też firm prywatnych. Teraz o takie urządzenia upomniał się system penitencjarny. Za przykład mogą tu służyć trzy roboty, które od marca 2012 roku zajmują się nadzorem osadzonych w więzieniu w Pohang w Korei Północnej.
Robot-klawisz
Testy tych iście "żelaznych klawiszy" zakończono w listopadzie 2011 roku. Sztuczny klawisz ma w swym elektronicznym mózgu skomplikowane oprogramowania, dzięki któremu potrafi wykrywać nieprawidłowe zachowania osadzonych. Projekt ten kosztował 850 tysięcy dolarów, a opracowało go Asian Forum for Corrections wraz z Electronics and Telecommunications Research Institute i SMEC, producentem robotów z Kyongsangu Północnego. Wszystko to na zlecenie północnokoreańskiego Ministerstwa Wiedzy i Gospodarki.
Zachowania pod nadzorem
Robo-strażnik ma 1,5 metra wzrostu i waży około 80 kilogramów. Poruszając się na czterech kołach potrafi też pokonać rozmaite nierówności powierzchni oraz schody. Obserwuje otoczenie własnymi elektronicznymi oczami, ale może też zdalnie podłączyć się do systemu więziennego monitoringu. Ma umiejętność rozpoznawania wielu niewskazanych zachowań człowieka, takich jak atak agresji, czy zamiar popełnienia samobójstwa. Zależnie od sytuacji, robot powiadamia centralę o problemie lub sam podejmuje odpowiednie działania. Co istotne, ten robot potrafi się komunikować z człowiekiem.
Robot odpowiada
Słucha więźnia, analizuje wypowiedziane słowa i na nie odpowiada.
- Dzięki wsparciu przez roboty, strażnicy więzienni będą mogli koncentrować uwagę na resocjalizacji osadzonych i poradnictwie - wyjaśnia kierujący projektem dr Lee Baik-Chul, wykładowca na północnokoreańskim Kyonggi University. - Wciąż pracujemy nad wersjami wyglądu takich robotów, aby maszyny wydawały się osadzonym bardziej przyjazne.
Niebezpieczne spięcie
Fakt, robo-klwisz wygląda przyjaźnie, a można nawet uznać, że pociesznie. Problem w tym, czy któregoś dnia nie zakiełkuje w jego sztucznym mózgu jakaś myśl groźna dla człowieka. Podobnie niebezpieczna może okazać się przygoda z robo-kochanką. Bo co, jeśli bardzo się zaangażuje, w to, do czego ją skonstruowano i w jej sztucznym wnętrzu dojdzie do krótkiego spięcia?
Tadeusz Oszubski