Skutki wojny jądrowej byłyby katastrofalne

​Do tego, że wojna jądrowa byłaby katastrofalna dla naszej planety i nas samych, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Pytanie brzmi: jak bardzo? Naukowcy postanowili to sprawdzić, a wyciągnięte przez nich wnioski nie są optymistyczne.

Eksplozja bomby Ivy Mike 1 listopada 1952 roku
Eksplozja bomby Ivy Mike 1 listopada 1952 rokuAFP

Uczeni z Rutgers University w New Jersey opracowali jedne z najbardziej aktualnych i szczegółowych modeli, uwzględniające złożone reakcje chemiczne zachodzące w ziemskiej stratosferze w konsekwencji wojny jądrowej. Okazuje się, że szkody dla środowiska mogą być znacznie bardziej dotkliwe, niż nam się wydawało.

- Chociaż podejrzewaliśmy, że ozon zostanie zniszczony po wojnie jądrowej, a to spowoduje wzmocniony wpływ promieniowania UV na powierzchni Ziemi, to jeśli będzie zbyt dużo dymu, zablokuje on światło UV. Teraz, po raz pierwszy, obliczyliśmy, jak to by działało i określiliśmy ilościowo, jak bardzo zależałoby to od ilości dymu - powiedział Alan Robock, klimatolog z Rutgers University w New Jersey.

Zespół przeanalizował wpływ zarówno regionalnej, jak i globalnej wojny jądrowej, z odpowiednio 5 megatonami i 150 megatonami uwolnionej sadzy. Odkryto, że globalna wojna spowodowałaby utratę warstwy ozonowej średnio o 75 proc. w ciągu 15 lat, a wojna regionalna spowodowałaby utratę warstwy ozonowej o 25 proc. w ciągu 12 lat.

Chociaż dym początkowo blokowałby promienie słoneczne, w ciągu kilku lat nastąpiłyby silniejsze błyski światła ultrafioletowego, które mogłyby przedostać się na powierzchnię Ziemi poprzez uszkodzoną warstwę ozonową. To z kolei spowodowałoby masowe zmiany na Ziemi - od wzrostu zachorowań na raka skóry, przez zaburzenie rolnictwa, po funkcjonowanie całych ekosystemów. Mimo iż skutki wojny globalnej byłyby widoczne szybciej, to wcale nie lepiej byłoby z wojną regionalną.

- Warunki zmieniłyby się dramatycznie, a adaptacje, które mogą działać na początku, nie pomogą, gdy temperatury ponownie się podniosą, a promieniowanie UV wzrośnie. Dokładnie w momencie, gdy dym by opadał, otrzymalibyśmy potężne dawki promieniowania UV z krytycznymi skutkami dla zdrowia ludzkiego i rolnictwa - powiedział Charles Bardeen z Narodowego Centrum Badań Atmosferycznych (NCAR) w Kolorado.

Najwcześniejsze modele wojny jądrowej z lat 80. ubiegłego wieku przewidywały jądrową zimę, z dymem z wybuchów i kolejnych pożarów blokujących Słońce i jego ciepło. Późniejsze modele uwzględniały, jak wzrost temperatury, a także bezpośrednie uszkodzenia mogą wpłynąć na warstwę ozonową poprzez ogrzewanie stratosfery.

- Poza wszystkimi ofiarami śmiertelnymi, które nastąpiłyby niemal natychmiast, skutki klimatyczne i skutki promieniowania UV byłyby rozległe. To nie są zjawiska lokalne, związane z miejscem, w którym toczy się wojna. Są globalne, więc miałyby wpływ na nas wszystkich - podsumował Bardeen.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas