Tajemnicze początki pandemii sprzed prawie 50 lat. Winny jest człowiek?
Jeden z amerykańskich naukowców sugeruje, że w 1976 roku w forcie Fort Dix doszło do epidemii, która przeraziła cały świat. Mimo że patogen został w całości „zduszony” to i tak na świecie wybuchła pandemia. Winny mógł być człowiek i jego niefrasobliwe poczynania. Jaka tajemnica kryje się za wydarzeniami sprzed prawie 50 lat?
Jak wskazuje profesor Donald S. Burke, epidemiolog chorób zakaźnych, z Uniwersytetu w Pittsburghu na łamach The Conversation, historia tajemniczej pandemii rozpoczyna się w 1976 roku w jednostce Fort Dix w USA. W trakcie ćwiczeń dziewiętnastoletni szeregowy amerykańskiej armii zasłabł i zmarł.
Autopsja wykazała, że chłopak chorował na wirusa świńskiej grypy H1N1. Przeprowadzone badania na obecność tego patogenu wykazały, że w całym Fort Dix choruje 13 rekrutów. W kolejnych dniach byli oni hospitalizowani z powodu chorób układu oddechowego. Następna seria analiz przeciwciał w surowicy ujawniła, że ponad 200 kolejnych rekrutów zostało zakażonych.
Podniesiono epidemiologiczny alarm. Wśród lekarzy wciąż żywa była pamięć wcześniejszej epidemii świńskiej grypy w 1918 roku, która pochłonęła około 50 mln ofiar na całym świecie. Rząd USA ogłosił wówczas niezwykle ambitny plan "zaszczepienia każdego mężczyzny, kobiety i dziecka w Stanach Zjednoczonych".
Prof. Burke zauważa, że epidemia w Fort Dix szybko się zakończyła. Rozpoczęło się śledztwo dotyczące tej kwestii. Jak miał powiedzieć pułkownik Frank Top, kierownik dochodzenia: - Wykazaliśmy dość wyraźnie, że (wirus) nie poszedł nigdzie indziej poza Fort Dix... Zniknął.
Mobilizacja USA poskutkowała tym, że na całym świecie rozpoczęto prowadzenie badań nad szczepionkami przeciwko świńskiej grypie H1N1. Wszyscy chcieli zdążyć przed następną zimą (1976-1977), bojąc się wybuchu wielkiej pandemii.
Prof. Burke twierdzi, że ówczesne poczynania miały niezamierzone konsekwencje. W 1977 roku w Moskwie wykryto ludzki, a nie świński szczep grypy H1N1. W krótkim czasie nowy wariant został wykryty niemal na całym świecie.
Naukowiec zaznacza, że to była wyjątkowo specyficzna pandemia, ponieważ śmiertelność była niska, regularnie chorowały tylko osoby poniżej 26 roku życia, zaś nowy wariant nie wyparł starszego podtypu grypy sezonowej.
Peter Palese swego czasu przebadał skład genetyczny nowego wariantu "rosyjskiego". Dzięki RNA stworzył unikalną genetyczną mapę przypominającą odcisk palca. Mapę tę porównano z innymi wirusami grypy i okazało się, że rosyjski wariant był zasadniczo identyczny ze starszymi szczepami H1N1, które wymarły na początku lat pięćdziesiątych.
Jak sugeruje prof. Burke, "nowy" wariant z Rosji był w rzeczywistości szczepem, który zniknął z Ziemi około ćwierć wieku wcześniej, po czym w "magiczny" sposób powrócił do środowiska. Tłumaczyłoby to kwestię, dlaczego atakował wyłącznie młodsze osoby - starsze były już wcześniej zakażone (kilkadziesiąt lat wcześniej) i wcześniej wykształciły odporność.
Jednakże jak wykazały późniejsze badania, to nie jest wcale "rosyjski wariant". Pierwsze wzmianki o powrocie szczepu pojawiły się kilka miesięcy wcześniej w chińskim mieście portowym Tientsin. Badania z 2010 roku próbek wirusa z 1977 roku ujawniły, że patogen początkowo infekował ludzi rok wcześniej, czyli w 1976 roku.
Prof. Burke głośno zastanawia się, czy jest jedynie zbiegiem okoliczności, że w ciągu kilku miesięcy od śmierci szeregowego w Fort Dix, dotychczas wymarły szczep grypy H1N1 nagle pojawił się (ponownie) w ludzkiej populacji?
Wirusy są przetrzymywane w specjalnych zamrażarkach, zaś po epidemii w USA w jednostce wojskowej cały świat ponownie skierował swoje środki na analizę tego patogenu. Naukowiec wskazuje, że przypadkowe uwolnienie dawnego wariantu było możliwe w każdym z krajów, które prowadziły nad nim badania.
W 2004 roku Palese napisał w swoim artykule naukowym opublikowanym w Nature Medicine: "uważa się obecnie, że pojawienie się wirusa H1N1 w 1977 r. było wynikiem prób szczepionkowych na Dalekim Wschodzie, w ramach których kilka tysięcy rekrutów zostało zarażonych żywym wirusem H1N1". Według badaczy nie wiadomo dokładnie, w jaki sposób doszło do takiego przypadkowego uwolnienia patogenu, aczkolwiek prof. Burke pokazuje dwie możliwości.
Pierwsza dotyczy tego, że specjaliści mogli wykorzystać wskrzeszony patogen jako materiał bazowy do opracowania nowej szczepionki. Jeśli osłabiony wirus w szczepionce mógłby pozostać zaraźliwy, doprowadziłoby to potencjalnie do roznoszenia patogenu z osoby na osobę. Druga możliwość jest taka, że naukowcy wykorzystali wirus do przetestowania odporności wynikającej z konwencjonalnych szczepionek, zaś szczep przypadkowo uciekł z terenu badań.
Prof. Burke wskazuje, że powyższe stwierdzenia pokazują, że przypadkowe uwolnienie wirusa w Chinach było źródłem epidemii "rosyjskiego" wariantu wirusa.
Badacz stwierdza, że zmartwychwstanie wymarłego szczepu nastąpiło w momencie, gdy świat starał się zapobiec wybuchu kolejnej pandemii, której początkiem mógł być szczep z Fort Dix. Naukowiec na łamach The Conversation pisze: "Ludzie byli tak zaniepokojeni możliwością wybuchu nowej pandemii, że nieumyślnie ją wywołali. Była to pandemia samospełniającej się przepowiedni".
Dodaje: "W globalnym pośpiechu, aby zapobiec możliwej nowej pandemii świńskiej grypy H1N1 z Fort Dix poprzez badania i szczepienia, wypadki mogły zdarzyć się wszędzie".
Na sam koniec badacz podsumowuje: "Świat, wciąż zmagający się z pandemią COVID-19, stoi teraz w obliczu nowych zagrożeń związanych z międzygatunkowymi skokami wirusów ptasiej grypy, wirusów mpox i innych. Niezwykle ważne jest, abyśmy szybko reagowali na te pojawiające się zagrożenia, aby zapobiec kolejnej globalnej pożodze choroby. Szybko, ale nie za szybko, jak sugeruje historia".
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
***
Co myślisz o pracy redakcji Geekweeka? Oceń nas! Twoje zdanie ma dla nas znaczenie.