Odkryli na dnie jeziora "statek widmo". 139 lat po jego zatonięciu
Badacze z Wisconsin Underwater Archeology Association poinformowali, że "statek widmo", który zatonął w jeziorze Michigan 139 lat temu i od tego czasu umykał kolejnym ekspedycjom poszukiwawczym, wreszcie został odnaleziony. Udostępnili też zdjęcia, na których widać, że niektóre fragmenty, w tym koło sterowe, zachowały się w naprawdę dobrym stanie.

F.J. King został zbudowany w 1867 roku i przez niemal dwie dekady transportował zboże, rudę żelaza, drewno i inne towary między portami Wielkich Jezior. Podczas pewnej sztormowej nocy we wrześniu 1886 roku jego poszycia pękło, więc kapitan William Griffin nakazał ewakuację - załoga mogła tylko obserwować z pokładu łodzi ratunkowej, jak jej szkuner tonie dziobem w dół.
Statek widmo F.J. King. Od legendy do odkrycia
W następnych tygodniach lokalny latarnik donosił o masztach wystających ponad powierzchnię wody, a rybacy regularnie "łapali" w sieci fragmenty kadłuba, ale wszelkie późniejsze poszukiwania kończyły się fiaskiem. Z czasem jednostka stała się więc legendą poszukiwaczy wraków i urosła do rangi "statku widma", a lokalny klub nurkowy w Green Bay obiecywał nawet 1000 dolarów nagrody za wskazanie miejsca zatonięcia.
Pomimo tego przez ponad sto lat nikomu nie udało się ustalić miejsca spoczynku jednostki, dopiero w tym roku zespół archeologów podwodnych z Wisconsin i przedstawiciele Wisconsin Historical Society namierzyli wrak w pobliżu miasteczka Baileys Harbor. Przełom nastąpił, gdy historyk morski Brendon Baillod natrafił na nieznany wcześniej artykuł prasowy sprzed 140 lat, w którym latarnik William Sanderson podał dokładne współrzędne miejsca katastrofy.
Naprawdę chcieliśmy rozwiązać tę zagadkę, ale nie spodziewaliśmy się sukcesu. Miałem wrażenie, że ten statek po prostu rozpłynął się w powietrzu. Nie mogłem uwierzyć, że go znaleźliśmy
6 tys. wraków wciąż czeka na odkrycie
Ekspedycja z użyciem sonaru i podwodnych robotów potwierdziła obecność wraku, mniej niż 800 metrów od wskazanego punktu. Kadłub zachował się w zadziwiająco dobrym stanie, co wywołało entuzjazm wśród badaczy. Jak komentował Ric Mixter, ekspert od wraków Wielkich Jezior: "To wspaniałe odkrycie, ponieważ daje nam dostęp do tajemnic tamtej epoki".
A jest ich naprawdę wiele, bo na dnie Wielkich Jezior spoczywa około 6 tysięcy statków. Przypomnijmy, że to grupa pięciu jezior pochodzenia tektoniczno-polodowcowego w Ameryce Północnej, na pograniczu Kanady i Stanów Zjednoczonych, w skład której wchodzą wspomniane Michigan, a także Górne, Huron, Erie i Ontario.
Dzięki coraz tańszej technologii sonarowej i niezwykłej przejrzystości wód, spowodowanej przez inwazyjne małże z rodzaju Dreissena, trwa tam właśnie zdaniem badaczy prawdziwa "złota era" odkryć wraków. Brendon Baillod też zapowiada już kolejne ekspedycje:
Wciąż szukam i nie wątpię, że będziemy znajdować następne.