Żółw ozdobny: Groźny i błyskawiczny. To on dokonał inwazji na Polskę

Okazuje się, że to z pozoru niegroźne gady są wielkim zagrożeniem dla polskich ekosystemów /Adrian Slazok/REPORTER /East News
Reklama

Dane są zatrważające: tylko w latach 1994-1997 wyeksportowano do Polski z terenu Stanów Zjednoczonych aż 448 tysięcy żółwi. Mniej niż 0,1 procenta wydostała się na wolność. To wystarczyło, by doprowadzić do katastrofy.

Nieduży żółw wygrzewa się na wystających z wody roślinach. Mruży oczy i łapie promienie słońca. Jest piękny, ma nieco oliwkowy karapaks skorupy, z niedużymi ząbkami po bokach i paskach między płytami. Z tyłu głowy, za oczami widać czerwone plamy. Scena wydaje się piękna i sielankowa, a zwierzę - bardzo ładne. W tym rzecz.

Mało kto zdaje sobie sprawę, że takie częste w Polsce obserwacje dotyczą jednego z najgroźniejszych zwierząt, jakie dokonały inwazji na naszą przyrodę. Warto o tym pamiętać, bowiem konsekwencje ludzkich zachowań sprzed ponad 20 lat dzisiaj zbierają spore żniwo.

Reklama

Ten piękny gad na wystających z wody roślinach to żółw ozdobny - zwierzę niezwykle poszukiwane w hodowlach właśnie z uwagi na jego urodę. Wszystkie podgatunki tych żółwi zachwycają barwami i plamami na karapaksie i głowie, po czym łatwo je rozpoznać. Przepiękny deseń szyi, łap i skorupy sprawia, że nie można się na nie napatrzeć. Stanowią przepiękną bombę z opóźnionym zapłonem. Gdy zachwyt minie, zaczyna się koszmar.

Żółwie ozdobne znalazły się na wolności

Żółw żółtobrzuchy, zwany też żółwiem żółtouchym (bo i tu, i tu ma żółte barwy) jest mieszkańcem śródlądowych wód USA, od Wirginii przez Karolinę, Alabamę, Luizjanę po Teksas. Drugi podgatunek tego gada to żółw żółtolicy, o charakterystycznej żółtej plamie na głowie. On występuje w stanie naturalnym na dużych obszarach Ameryki, od stanu Tennessee w USA aż po Wenezuelę i północną Brazylię. Opisany na wstępie przybysz to żółw czerwonouchy, zwany też czerwonolicym, gdyż jego plamy na ciele mają właśnie taką barwę. To gad z USA i Meksyku.

Teoretycznie wszystkie żyją w Ameryce, w praktyce - niemal na całym świecie. Skolonizowały już niemal całą Europę, południową Afrykę, południową i wschodnią Azję z Japonią, Australię, Hawaje i wiele wysp Pacyfiku. W Polsce pojawiły się latach 90.

Raport Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska przygotowany na temat inwazji żółwi ozdobnych w naszym kraju wspomina o tym, że w latach 1994-1997 sprowadzono do Polski z samych USA aż 448 tysięcy tych żółwi do prywatnych hodowli w domach. Do tego doliczmy nielegalny przemyt żółwi z krajów latynoamerykańskich. To pokaże, że mieliśmy do czynienia z niezwykłą modą i procederem, który podbił Polskę w latach 90. Wiele osób chciało mieć w domu takiego zwierzaka.

Według raportu, pierwszy żółw ozdobny uciekł z hodowli albo został specjalnie wypuszczony w 1995 roku. Ta druga wersja jest całkiem realna, bowiem ludzie, którzy w akcie nieprzemyślanej ekstrawagancji sprowadzili sobie zwierzę i trzymali w terrarium, po jakimś czasie stwierdzali, że to jednak za bardzo absorbujące i kosztowne. Żółwie wypuszczano więc do stawów, jezior, rzek. Tak zaczęła się jedna z najgroźniejszych inwazji w Polsce.

Nasz żółw walczy o życie z przybyszem z Ameryki

W bazie danych Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody "Salamandra" zapisano obserwacje żółwi ozdobnych w naturze z 313 miejsc. Najczęściej zgłaszanym podgatunkiem jest żółw czerwonolicy, którego obserwowano w 282 miejscach, następnie żółw żółtolicy, obserwowany w 28 miejscach i najrzadziej spotykany żółw żółtobrzuchy stwierdzony w trzech miejscach. To akweny położone często w miastach lub ich pobliżu, bo temu sprzyjało się wydostanie gadów z hodowli, ale zwierzęta żyją już także w parkach narodowych np. Wolińskim, Ujście Warty, Drawieńskim, Wielkopolskim, Gór Stołowych, Kampinoskim, Ojcowskim, Poleskim i wielu innych miejscach.

Jaki problem? - można powiedzieć. Niech sobie żyją. Otóż to nie takie proste.

Polska jest krajem o dość surowym klimacie z punktu widzenia zmiennocieplnych gadów, w związku z czym nie mamy w naszej faunie zbyt wielu ich gatunków. To zaledwie cztery gatunki jaszczurek, dwa gatunki padalców, pięć gatunków węży i jeden jedyny, bezcenny gatunek żółwia żyjący od tysięcy lat w polskim ekosystemie. To żółw błotny.

Podobnie jak żółw ozdobny, to gatunek ziemnowodny, który często występuje nad brzegami rzek, jezior, stawów i sadzawek. Jest mniejszy od przybysza z Ameryki i nie tak efektownie ubarwiony, raczej oliwkowobury z żółtymi plamkami czy kreskami. To zwierzę dość odporne na chłód, potrafi wytrzymać mroźne zimy zagrzebany w mule na dnie zbiornika wodnego, w związku z czym jako jeden z nielicznych żółwi żyje tak daleko na północ, aż do ponad 50 stopnia szerokości północnej, a zatem żyje nawet w Danii czy Estonii.

Łagodne zimy sprzyjają inwazji

W czasach PRL dość często wypuszczane były z hodowli albo same uciekały żółwie greckie - gady lądowe, które wielu Polaków przywoziło z wczasów w Bułgarii czy Jugosławii. Zbiegło ich na tyle dużo, że wydany w 1960 roku atlas "Płazy i gady Polski" wymieniał je jako zwierzęta żyjące na wolności w naszym kraju. Żółwie greckie nie przetrwały jednak surowych zim w Polsce.

Żółwie ozdobne - owszem. Zwłaszcza, że w ostatnim ćwierćwieczu stały się one łagodniejsze. Inwazyjny gatunek w Polsce przetrwał i żyje, a przyrodnicy uważają, że z naszym rodzimym żółwiem błotny toczy wręcz wojnę biologiczną na wyniszczenie. To wojna o siedliska, pokarm, właśnie o takie kłody czy kamienie do wygrzewania niezbędnego dla zwierząt zmiennocieplnych do życia, a przybysz z Ameryki jest ekspansywny i agresywny.

Na mokradłach Stanów Zjednoczonych czy Meksyku na żółwie ozdobne polują duże ptaki jak czaple czy żabiru, a także aligatory, krokodyle amerykańskie i kajmany. U nas takich wrogów one nie mają. Mogą co najwyżej paść ofiarą bielika, chociaż te wolą polować na ryby niż żółwie. Nasze żółwie błotne dotąd nie miały naturalnych wrogów, więc nie wytworzyły agresywnych zachowań. Nie mają szans z kolonizatorem.

Przyrodnicy apelują więc nie tylko o to, aby pod żadnym pozorem nie wypuszczać obcych żółwi do naszych zbiorników wodnych, ale także o zgłaszanie takich zwierząt widzianych nad wodą. W wypadku zauważenia inwazyjnego gatunku należy zawiadomić organy miejscowego starosty. W wypadku miast na prawach powiatu, będzie to prezydent i straż miejska. Prawo zobowiązuje je do działania.

Radosław Nawrot 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: nauka | żółw | inwazja | Polska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy