Monkey Mia. Australijski raj pełen delfinów

Położona w zachodniej części Australii miejscowość turystyczna Monkey Mia od lat przyciąga setki tysięcy turystów. Jest to jedno z niewielu miejsc na świecie, gdzie możemy obcować z delfinami w ich naturalnym środowisku. Całość nadzorują strażnicy parku, którzy dbają o bezpieczeństwo zwierząt.

Monkey Mia to niewielka miejscowość turystyczna położona w Australii Zachodniej, a dokładniej ujmując tuż nad Zatoką Rekina. Wcinający się w ląd obszar wodny jest jednym z największych na świecie skupisk łąk podwodnych. W 1991 roku region został doceniony przez UNESCO, które umieściło go na swojej liście światowego dziedzictwa.

Zatoka swoją nazwę zawdzięcza brytyjskiemu odkrywcy Williamowi Dampierowi, który po przybyciu na wspomniane miejsce zobaczył ogromne skupiska rekinów. Oprócz żarłaczy możemy tu także spotkać wiele innych gatunków morskich stworzeń w tym delfinowate z rodziny butlonosów.

Reklama

To właśnie delfiny są główną atrakcją turystyczną Monkey Mii. Od ponad 60 lat wspomniane ssaki odwiedzają jej brzeg, będąc ochoczo witane przez mieszkańców oraz turystów.

Historia międzygatunkowej interakcji rozpoczęła się od pewnego małżeństwa, które wracając z połowów zaczęło dokarmiać butlonosy. Skuszone podpływały za łodzią coraz bliżej brzegu.

Obecnie każdy może nakarmić delfiny, nawet prosto z własnej ręki, jednak całość nadzorują strażnicy parku, którzy dbają, by zwierzęta nie otrzymały zbyt dużych porcji jedzenia. Mogłyby one doprowadzić do rozleniwienia stworzeń, które w efekcie przestałyby polować. To doprowadziłoby je do niesamodzielności i całkowitego uzależnienia od ludzi.

Podobna sytuacja miała miejsce pod koniec XX wieku i niestety skończyła się tragicznie dla kilku osobników. W związku z powyższym niektórzy uważają atrakcję za szkodliwą, choć głosy w tej kwestii są podzielone.

Co ciekawe, w Monkey Mii znajduje się również ośrodek badawczy prowadzący od kilkudziesięciu lat badania na delfinach. Eksperci twierdzą, że butlonosy czują się tam, jak u siebie w domu. W końcu "mia" to z aborygeńskiego "dom".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Delfiny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy