Przedziwna istota wypluta przez australijskie wody

Pewien Australijczyk natknął się podczas rutynowej plażowej przechadzki na ciało przedziwnej istoty, które najprawdopodobniej kilka dni wcześniej zostało wyplute przez wody oceanu. Naukowcy z całego świata zastanawiają się, czym może być to osobliwe stworzenie, gdyż w ogóle nie przypomina ono żadnego ze znanych nam morskich gatunków.

W Australii możemy znaleźć najróżniejsze gatunki zwierząt występujące wyłącznie w Kraju Kangurów, jednak okaz, na który natrafił pewien pochodzący z Queensland mężczyzna na pierwszy rzut oka nie przypomina żadnego z nich. Nic więc dziwnego, że wiadomość ta szybko obiegła media społecznościowe.

- Natknąłem się na coś dziwnego. To jest jak jedna z tych rzeczy, które wyobrażasz sobie, gdy ludzie twierdzą, że znaleźli kosmitów - powiedział podczas swojej relacji ze znaleziska Australijczyk.

Mężczyzna znalazł na plaży ciało stworzenia wielkości psa z wyjątkowo sporym ogonem, które wskutek długiego przebywania wodzie spuchło oraz straciło swoje owłosienie. Internauci od razu okrzyknęli je nowym gatunkiem, a nawet mini chupacabrą.

Reklama

Oczywiście jak to w takich sytuacjach bywa, nie zabrakło również głosów twierdzących, że to przybysz z innej planety, jednak eksperci mają o wiele prostsze wyjaśnienie tej zagadki, które z pewnością nie zadowoli fanów teorii spiskowych.

Otóż na podstawie nagranie część naukowców twierdzi, że owe stworzenie jest po prostu zwyczajnym kangurem albo walabią (należącą również do rodziny kangurowatych), a jego ciało musiało zostać wyrzucone na ląd w trakcie niedawnej powodzi.

Natomiast inni badacze uważają, że wspominane zwierzę z pewnością można zidentyfikować jako endemiczną dla Australii kitankę lisią. Co prawda, jest to jeden z najbardziej uroczych gatunków na naszej planecie, jednak procesy rozkładu ciała nawet takiego osobnika mogą uczynić prawdziwym potworem.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ocean | woda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy