Dwadzieścia sztabek fałszywego złota

Już wiadomo, że złoto znalezione pod koniec ubiegłego roku w wagonie paryskiej kolejki podmiejskiej nie jest prawdziwe. Pytanie tylko po co komu dwadzieścia fałszywych sztabek?

Pod siedzeniem w jednym z wagonów szybkiej kolejki podmiejskiej RER znaleziono walizkę, a w niej, jak się początkowo wydawało, dwadzieścia sztabek złota. Wartość znaleziska oceniono na 800 tysięcy do miliona euro. Prawdziwie sylwestrowy skarb.

Roztargniony właściciel?

Konduktor pociągu, który znalazł walizkę przekazał ją policji. Eksperci rozwiali jednak wątpliwości i pozbawili złudzeń tysiące marzycieli na całym świecie - to nie jest złoto. Jednak, jak na razie, nie udało się ustalić co to za rodzaj metalu. Wiadomo jedynie, że w wyniku elektrolizy sztabki pokryto cieniutką warstewką złota.

Dochodzenie zmieniło zatem kurs. Teraz chodzi o ustalenie skąd pochodzą sztabki udekorowanego złotem metalu, w jakim celu je przewożono oraz kim jest ich roztargniony właściciel.

Gigantyczne oszustwo

Policja nie wyklucza żadnej hipotezy chociaż przyznaje, że najbardziej pod uwagę brane jest jakieś gigantycznych rozmiarów oszustwo.

Zanim okazało się, że są to fałszywe sztabki złota, rozgorzały burzliwe spory do kogo należy cenny łup - do paryskich zakładów komunikacji miejskiej czy do konduktora. Według prawa ten ostatni musiałby się nim podzielić ze swoją firmą.

Reklama
INTERIA.PL/IAR
Dowiedz się więcej na temat: fałszerstwo | złoto | oszustwo | Paryż | policja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy