Eksperymentalny mundial
Duże różnice temperatur, różne strefy klimatyczne, koszulki z plastikowych butelek, wuwuzele powodujące głuchotę i szalejące piłki. To właśnie najważniejsze wyróżniki tegorocznego mundialu. Na półmetku mistrzostw ich przebiegiem są tak samo zdziwieni piłkarze, jaki i kibice...
Pięć procent szybciej
Wytłumaczenie jest proste. Johannesburg leży na wysokości około 1700 m n.p.m., powietrze jest bardzo rozrzedzone, stąd futbolówka rzeczywiście może poruszać się szybciej niż w Europie, co koniecznie powinni uwzględnić zwłaszcza bramkarze.
Dodatkowe trzy km/h
I tak rzut wolny z odległości 20 m na stadionie Soccer City w Johannesburgu niesie o wiele większe zagrożenie niż w Durbanie leżącym zaledwie 8 m n.p.m. Mówiąc inaczej - piłka kopnięta z szybkością 120 km/h na dużej wysokości osiągnie prędkość 126 km/h, a zamiast 60 m przeleci 63!
Fakt, że turniej odbywa się na przełomie afrykańskiej jesieni i zimy, de facto w trakcie pory deszczowej, wiąże się z kolejnymi zagrożeniami. Nie wiadomo bowiem, na ile wydolne okażą się systemy odprowadzające nadmiar wody z murawy. Na stadionie Mbombela w Nelspruit już wymieniono, kosztem blisko 700 tys. dolarów, całą murawę, ponieważ zawiódł właśnie system odwadniający. Prawdziwego testu tego systemu jeszcze nie było.
Ponieważ turniej odbywa się na progu afrykańskiej zimy (11 czerwca - 11 lipca), organizmy zawodników z Europy, gdzie w tym czasie panują upały, będą musiały się dostosować do odmiennych warunków. To jednak pół biedy. Prawdziwym wyróżnikiem tegorocznych MŚ będą ogromne zmiany wysokości. Przykładowo: Johannesburg jest położony na około 1700 m n.p.m., Pretoria - 1300, Rustenburg - 1150, a nad morzem leżą Durban, Port Elizabeth i Kapsztad. A zdarzyło się, że w rozgrywkach grupowych ta sama drużyna rozegrała trzy mecze w różnych miastach.
Oczywiście finaliści, przygotowując się do mundialu, spędzą czas na zgrupowaniach w miejscowościach położonych stosunkowo wysoko, bo łatwiej jest się przystosować do zmiany wysokości na niższą niż na odwrót. Ale i tu jest pewna pułapka. - Stara zasada: trenuj w górach, graj na nizinach, wciąż funkcjonuje, ale sprawdza się przede wszystkim w lekkiej atletyce. Bo co innego praca z jednostką, a co innego z grupą 20 zawodników, z których każdy jest inny - mówi profesor Jan Chmura, dziekan Wydziału Wychowania Fizycznego wrocławskiej AWF, kierownik katedry motoryczności, wybitny fizjolog sportowy. - Mogą więc być niespodzianki. Piłkarze zaczną zjeżdżać z gór i będzie wielka niewiadoma. Może zdarzyć się tak, że gracz z drugiego szeregu, ale świetnie znoszący podobne wahania, nagle eksploduje formą, a gwiazdor zwyczajnie zgaśnie - dodaje Chmura.
Wycieczka znad morza w góry
Jak w ciągu pięciu dni przestawić organizm na zmiany temperatury, ciśnienia, wilgotności, wysokości, stężenia tlenu w powietrzu oddechowym - to będzie prawdziwe wyzwanie dla sztabów medycznych. Bo nie ma wątpliwości, że właśnie fizjolodzy będą w RPA równie ważni jak trenerzy. - Sądzę, że spotkamy się z wieloma nowymi metodami wspomagania farmakologicznego, oczywiście na dozwolonym poziomie - uważa Chmura. - Fundamentalne będzie odpowiednie nawadnianie organizmów, bo przy dużej wilgotności w Kapsztadzie, Durbanie czy Port Elizabeth organizm będzie się dynamicznie odwadniał - dodaje.
Osiem butelek na plecach
Firma Nike, ubierając reprezentacje m.in. Brazylii, Holandii, Portugalii czy Stanów Zjednoczonych, uszyła stroje z udoskonalonego materiału Dri-FIT, o 13 proc. lżejszego niż poprzedni. Poprawiono znacznie przepływ powietrza, a strefy wentylacji koszulek składają się z laserowo wyciętych otworów. Co ciekawe - zadbano nie tylko o komfort zawodników, design produktu, ale także jego ekologiczność. Koszulki wykonano w całości z pochodzącego z recyklingu poliestru. Każda została zrobiona z ośmiu plastikowych butelek po wodzie! Butelki pochodzące z wysypisk śmieci w Japonii i na Tajwanie oczyszczono, pocięto na drobne płatki i rozpuszczono, aby uzyskać nowe włókna. Żeby zrobić komplet strojów dla wszystkich ubieranych przez siebie reprezentacji, Nike wykorzystała 13 mln plastikowych butelek. Położone jedna za drugą stworzyłyby łańcuch długości 3 tys. km, a więc dłuższy niż linia brzegowa RPA.
Wielu piłkarzy na mundialu założyło ultralekki model buta Nike Mercurial Superfly II, charakteryzujący się przede wszystkim ruchomym, trzymilimetrowym korkiem, który sam dostosowuje się do różnej twardości nawierzchni, z czym przecież należy się liczyć na tych mistrzostwach.
Ani stadiony, ani warunki klimatyczne nie mają zatem za to wpływu na system analityczny firmy Prozone Sports Ltd., czyli tzw. MatchViewer z którego na co dzień korzysta większość największych klubów, a na mistrzostwach wspomagać będzie on reprezentacje Anglii i Stanów Zjednoczonych. Jest to system analityczny rejestrujący około 2,5 tys. zdarzeń w meczu piłkarskim. Zachowanie każdego z piłkarzy rozkłada na czynniki pierwsze, licząc jego podania, wślizgi, mierząc ich czas oraz kierunek. System dostarcza liczbowo analizę 34 zachowań zawodnika, łącząc grafikę komputerową z obrazem telewizyjnym.
- Fakt, że turniej rozgrywany jest w Afryce, jest bez znaczenia dla sposobu, czasu i jakości przygotowanej analizy - mówi Jakub Myszkorowski z firmy Prozone Sports Ltd. - Tak naprawdę jesteśmy w stanie przeprowadzić nawet analizę meczu podwórkowego, jeżeli zostanie on zarejestrowany przy zachowaniu określonych standardów - uważa. A te, jeśli chodzi o sposób transmitowania zawodów, powinny stać na najwyższym poziomie.
Co więcej, tegoroczny mundial będzie wyjątkowy, bowiem 25 jego meczów doczeka się relacji w 3D. Odpowiedni sprzęt transmisyjny jest umieszczony na pięciu wybranych stadionach.
Zabójcze dla uszu i rozsądku
Co prawda, na czas mistrzostw do sprzedaży wszedł specjalny model wuwuzeli dostosowany do norm Unii Europejskiej, a zatem niegenerujący hałasu większego niż 121 dB, ale mało prawdopodobne, by tubylcy przestrzegali ograniczeń. Piłkarze głośno skarżą się, że trąby ich rozpraszają, i domagają się zakazu ich używania. Jeden z liderów Hiszpanii - Xabi Alonso - mówi wprost, że w takim hałasie nie da się grać.
Tajemniczy szamani
A jeszcze gdzieś w tle kryje się cała otoczka obyczajowa RPA z przerażającymi danymi o rekordowej liczbie nosicieli wirusa HIV, o 50 morderstwach popełnianych każdego dnia i o tym, że co czwarty tamtejszy mężczyzna przyznaje się do przynajmniej jednego gwałtu. Welcome to Africa!
Zbigniew Mucha, dziennikarz tygodnika "Piłka Nożna"