Artysta występujący samotnie przed liczną publicznością to nic nowego. Ale widz siedzący samotnie na spektaklu to rzadko spotykany widok. Wyjątkowe czasy rządzą się jednak wyjątkowymi prawami. Władze jednego z czołowych rosyjskich teatrów zdecydowały, że epidemia koronawirusa nie przerwie wystawiania zaplanowanych sztuk. Musiały tylko mocno ograniczyć widownię.
Rosyjski Teatr Opery i Baletu w Permie (mieścice położonym około 1100 kilometrów na wschód od Moskwy) im. Piotra Czajkowskiego to jeden z najstarszych i najważniejszych ośrodków kultury w kraju naszych wschodnich sąsiadów.
W związku z ograniczeniem działalności tego typu obiektów przez pandemię koronawirusa, teatr zamknięto dla publiczności, a wszystkie spektakle zaczęto transmitować online.
Szybko jednak poszerzono ofertę o projekt "Jeden na jednego". Pamiętacie słynny koncert Norbiego w Szydłowcu? Tam przed sceną stawiło się kilka osób. Permski teatr ogranicza widownię jeszcze bardziej.
Wszystko musi odbywać się zgodnie z przepisami obowiązującymi w czasie zarazy, więc publiczność może stanowić tylko jedna osoba.
W ramach "Jeden na jednego" artyści permskiego teatru losują jedną osobę z puli tych, którzy się zgłosili. Następnie osoba tu musi zostać przebadane dokładnie przez lekarza i odczekać kilka dni. Jeśli nie wykazuje objawów, zostanie wpuszczona do teatru.
- Jeden widz ma dla nas taką samą wartość jak pełna sala - zapewnia Marat Gacałow, dyrektor placówki. - Szczególnie, że wydarzenia są w całości transmitowane w internecie. Fizycznie mamy więc jednego uczestnika, ale w praktyce naszą scenę oglądają nadal setki osób. Nie ma więc mowy o fuszerce.
Czymże jednak jest oglądanie baletu czy opery na ekranie komputera w porównaniu do samotnego siedzenia w fotelu w ogromnej hali? No właśnie. Chętnych nie brakuje.