Koniec świata... za cztery lata?
Miłośnicy katastroficznych wizji straszą nas zagładą ludzkości w roku 2012. I choć nie mogą się zgodzić ani co do przesłanek takiego wydarzenia, ani co do tego, co ma się konkretnie wydarzyć - wzajemnie się wspierają. Profesor z Uniwersytetu w Cambridge uważa jednak, że ludzkość wykończy coś bardzo przyziemnego...
Nauczka z historii
Taka właśnie data jego zdaniem nie jest przypadkiem. Wydarzenia polityczne i ekonomiczne - jego zdaniem - mają tworzyć charakterystyczne wzory ujawniające się regularnie. Światowy i powtarzalny charakter takich wydarzeń według niego widoczny jest w ciągu ostatnich stuleci.
Kryzys będzie, albo go nie będzie
W ten sam sposób połączenie narastających światowych problemów miałoby mieć swój szczyt i moment przełomowy w połowie zaczynającej się właśnie dekady. Boyle na rok 2014 przewiduje też zrównanie potęgi ekonomicznej i militarnej Azji z potęgą Ameryki, co ma się przyczynić do narastania konfliktów, zwłaszcza że przedłużający się ekonomiczny spadek najprawdopodobniej spowoduje radykalizację nastrojów na świecie i powrót USA do agresywnej polityki w stylu bushowskim.
Państwa nie są dość silne
Artur Jurgawka