​Morskie potwory: Koszmar, który potrwa jeszcze setki lat

Jedna z prac Jeorena - i to wcale nie ta najbardziej przerażająca /@monster_fish_Taxidermy/Jam Press / SplashNews.com /East News
Reklama

Przerażają, ale jednocześnie fascynują. Potwory z morskiego dna są teraz na wyciągnięcie ręki, a to za sprawą taksydermisty Jeorena z Niderlandów. Artysta dosłownie uwiecznił koszmarne stworzenia sprawiając, że będą one straszyć jeszcze przynajmniej przez kilka pokoleń.

- Ryby fascynowały mnie od małego. Mój ojciec był biologiem morskim, przez co w domu mieliśmy dziesiątki książek ze zdjęciami najbardziej fascynujących gatunków. Uwielbiałem je oglądać i słuchać taty, który opowiadał o rozmiarach jakie mogą osiągnąć poszczególne okazy - wspomina na łamach serwisu Zenger News Jeoren, 47-letni taksydermista, który swoje prace pokazuje na Instagramie.

Artysta, który od kilkudziesięciu lat zajmuje się tym fachem, nie ukrywa, że jego celem jest uczynienie, aby wypchane okazy wyglądały tak strasznie, jak to tylko możliwe. Nie oznacza to jednak, że Joerenowi nie zależy na anatomicznych szczegółach. 

Jeoren tak przygotowuje prace, aby w minimalnym stopniu uszkodzić ciała ryb. Zdradził też, że ma specjalną technikę, dzięki której rybie łuski zachowują swój naturalny kolor i nie jest koniecznie ich malowanie, co w jego branży jest uznawane za normę.

Reklama

Specjalnością Holendra są okazy z prawdziwych głębin mórz i oceanów, takie jak minogi morskie czy żabnice. Jedna z przedstawicielek tego drugiego gatunku jest zresztą perłą jego przerażającej kolekcji, którą można oglądać na Instagramie. @monster_fish_taxiderm w ciągu zaledwie półtora roku doczekało się ponad 65 tys. spragnionych mocnych wrażeń wizualnych fanów.

- Nie spodziewałem się, że to, co robię, może podobać się tak wielu osobom - przyznaje z rozbrajającą szczerością Joeron.

Nie kryje też tego, że sam nie jest za pan brat z wędką i siecią. Okazy, które trafiają w jego ręce łowią prawdziwi profesjonaliści "od Guajany aż po Grenlandię". Joeron zaznacza, że zbudowanie takiej sieci kontaktów zajęło lata. Zwłaszcza że poszczególne okazy często wyławiane są wraz z setkami innych ryb. Co więcej, aby trafiły do Holandii muszą zostać odpowiednio zamrożone i ekspresowo wysłane. Jak się nietrudno domyślić, to wszystko naprawdę słono kosztuje. 

Cały ten wysiłek jest jednak opłacalny. Pracami Holendra nie tylko zachwycają się fani z całego świata. Docenili je także naukowcy korzystający z nich na swoich wykładach. A sama sztuka ma jeszcze jeden aspekt, o którym nie wolno zapominać: wypchane stworzenia przetrwają dziesiątki, jeśli nie setki lat. Kto wie czy w przyszłości nie będą jedynymi "namacalnymi" dowodami na istnienie niektórych gatunków...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: ciekawostki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy