Nalot nielotów na miasteczko: Tajemnicza inwazja agresywnych nandu

​Mieszkańcy wsi Maple Cross w hrabstwie Hertfordshire, zaledwie 30 kilometrów od Londynu, otrzymali w weekend bardzo niepokojący apel od lokalnej policji. Tamtejsza komenda ostrzega przed stadem agresywnych ptaków nandu. Nie wiadomo, skąd nieloty pojawiły się w wiosce, wiadomo natomiast, że bez strachu wbiegają na ulice, posesje i atakują domowe zwierzęta.

article cover
Twitter

Ptaki nandu to duże nieloty, osiągające prawie półtora metra wysokości i 25 kilogramów wagi. Ich charakterystyczną cechą, oprócz rozmiaru, jest zawrotna szybkość. Nandu potrafią biegać z prędkością nawet 80 kilometrów na godzinę. Ptaki zamieszkują głównie tereny Ameryki Południowej.

To ostatnie najbardziej zastanawia władze miasteczka Maple Cross, należącego do dystryktu Three Rivers, zamieszkanego przez 2 tys. osób. Jeżeli mogą być pewni czegokolwiek na tym świecie, to tego, że miejscowość na pewno nie leży w Ameryce Południowej.

Póki co sen z powiek lokalnej policji spędza bardziej zachowanie ptaków niż ich tajemnicze pochodzenie. - Niestety, otrzymujemy doniesienia o tym, że nandu atakują psy w ogródkach czy na chodnikach - mówi w wywiadzie dla BBC Christian Gottmann z policji w Maple Cross.

- Ich ofiarą padają także dzikie sarny w okolicy - dodaje. - Apelujemy do właścicieli zwierząt, żeby uważali podczas spacerów i przykładali szczególną uwagę do bezpieczeństwa swoich pupili, kiedy te przebywają w przydomowych ogródkach.

Nie wiadomo, ile nandu dokładnie grasuje w Maple Cross. Jak dotąd doliczono się ich około 20. - Nie mają żadnego problemu z tym, żeby wybiec na ulice - opowiada Gottmann.

Policja przyznaje wprost, że jest bezradna. We współpracy z radą dystryktu Three Rivers pracuje obecnie nad planem rozwiązania tej trudnej sytuacji, ale... prosi także o pomoc każdego, kto miałby jakiś pomysł na pozbycie się ptaków.

Wykorzystując wywiad dla BBC Christian Gottmann zaapelował bowiem: - Jeżeli ktoś uważa, że byłby w stanie nam pomóc, proszę, niech jak najszybciej się z nami skontaktuje.

Marcin Kostrzyński Nie należy bać się wilkówINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas