Ognista kopuła na oceanie? To nie jest fotomontaż!

Na pierwszy rzut oka zdjęcie to wygląda na kadr z filmu katastroficznego. Z hollywoodzką produkcją nie ma jednak nic wspólnego. Ani z zawartą w tytule wielką wodą. Wysoka na dwadzieścia metrów ognista kopuła została sfotografowana w 1969 roku w trakcie erupcji wulkanu Kilauea.

Kilauea znajduje się na Hawai’i, największej z wysp wchodzących w skład archipelagu Hawajów. Prawdopodobnie jest to najbardziej aktywny wulkan świata.

Erupcja rozpoczęła się w 1983 roku

Ostatnia jego erupcja rozpoczęła się bowiem... 3 stycznia 1983 roku. I trwa do dziś.

Aktywność wulkanu widać chociażby po kraterze Puʻu ʻŌʻō, z którego unosi się dym i wypływa lawa. Natomiast w głównym kraterze Halemaʻumaʻu znajduje się jezioro lawowe.

Wulkan co jakiś czas poważniej przypomina o drzemiącej w nim sile. Po raz ostatni o Kilauea zrobiło się głośno we wrześniu ubiegłego roku.

Reklama

Miejscowi są do tego przyzwyczajeni. Ewakuacja grozi im regularnie co kilka lat.

Atrakcja dla turystów na Hawajach

Chociaż igranie z ogniem nigdy nie jest bezpieczne, wulkan często jest traktowany jak atrakcja turystyczna. W sieci można znaleźć sporo zdjęć i filmików zrobionych przez przyjeżdżających na Hawaje wczasowiczów.

Ten rodzaj turystyki nie jest niczym nowym.

W latach 1969-1974, podczas wcześniejszej erupcji, gapie i fotografowie mogli obserwować popisy natury na specjalnie przygotowanych platformach widokowych.

Ognista kopuła pośrodku wielkiej wody?

Jeno z najciekawszych, a jednocześnie rzadkich zdjęć z tamtego okresu opublikowała przed paroma tygodniami na Twitterze Amerykańska Służba Geologiczna.

Na fotografii z października 1969 roku wykonanej przez J.B. Judda widzimy erupcję należącego do wulkanu krateru Mauna Ulu, która przybrała formę symetrycznej kopuły.

Miała ona 20 metrów wysokości, a jej siła była tak duża, że ślady lawy znajdowano nawet 12 kilometrów dalej.

Co ciekawe, chociaż ujęcie wygląda tak, jakby przedstawiało kulę ognia na środku oceanu, zdjęcie wykonano na lądzie. A to, co zapewne większość z nas wzięło za wodę, to w rzeczywistości... zaschnięta lawa.

(dj)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy