Podaj "zochę"

Jeszcze kilka lat temu klatki schodowe, podwórka i szkolne korytarze były wypełnione pasjonatami podbijającymi małe woreczki. I choć dziś gra w zośkę przeszła do lamusa, to dzięki pojawieniu się jej w programie "Mam talent" może wrócić na ulice w glorii i chwale.

W zośkę można grać wszędzie: na podwórku, na plaży i na śniegu
W zośkę można grać wszędzie: na podwórku, na plaży i na śnieguGetty Images/Flash Press Media

Zośka nie ma nic wspólnego z Zofią

Jeszcze przed II wojną światową, nasi dziadkowie ustawiali się na ulicach miast w kółkach, aby towarzysko podbijać nogami kawałek ołowianego krążka owiniętego włóczką. Bronili narysowanego na ziemi koła o średnicy ok. 2,5 metra i starali się umieścić zośkę w polu przeciwnika.

Krążek odbijano do momentu wyeliminowania wszystkich graczy. Zośką można było również żonglować. Ten kto wykonał największą liczbę podbić wygrywał.

I tak narodził się sport

W 1977 r. zostało założone stowarzyszenie mające na celu promocję nowej dyscypliny sportu. A pierwsze mistrzostwa świata w podbijaniu piłeczki zostały zorganizowane w 1986 roku.

- Footbag Freestyle, który polega na wykonywaniu małą piłeczką różnych, byle jak najbardziej efektownych, trików. W 2008 r. właśnie w takich zawodach Damian Gielnicki zdobył tytuł mistrza świata.

- W Footbag net zawodnicy odbijają zośkę przez siatkę, starając się zdobyć określoną liczbę punktów, aby zwyciężyć w pojedynku.

- Footbag golf, w którym za pomocą kopnięć, zawodnicy próbują umieścić piłeczkę w określonym miejscu, który imituje dołek golfowy.

Hacky sack dzisiaj

Zobacz, co naprawę oznacza "footbag":

Należy jednak rozróżnić odbijanie zośki na szkolnym korytarzu od zajmowania się footbagiem. Tomasz Król z RMF Maxxx Footbag Team uważa, że to, co różni te dwie aktywności fizyczne, to stopień profesjonalizmu zawodników. - Zośka jest typową grą rozrywkową, w którą może bawić się każdy. Footbag jest już sportem dla zawodowców - wyjaśnia zawodnik popularnie nazywany "Królikiem".

Ale żeby brać udział w zawodach na wysokim szczeblu, przyczynić się do upowszechnienia tej dyscypliny w szerszych kręgach odbiorców, jak również zachwycać innych swoją bajeczną techniką, od czegoś trzeba przecież zacząć.

Konrad Bińczyk

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas