Przerażająca tortura: 10 dni... słuchania reggae
Gilberto Aguirre Garza był szefem biura Prokuratora Generalnego w meksykańskim stanie Veracruz. Jakiś czas temu oskarżono go o rzekome branie udziału w spisku i manipulacji dowodami w głośnej sprawie dotyczącej działalności służb bezpieczeństwa.
W styczniu 2016 w Meksyku odnaleziono ciała 19 osób uznanych wcześniej za zaginione. Według ustaleń za wszystkim może stać Stanowe Biuro Bezpieczeństwa Publicznego. Garza miał ponoć nakazać swoim podwładnym podanie do informacji, iż odnaleziono tylko 6 ciał.
Oskarżony oczywiście zaprzecza cały czas tym podejrzeniom. Nie przeszkodziło to w aresztowaniu go. Jak doniósł niedawno jego prawnik - były prokurator został poddawany torturom, aby przyznać się do zarzucanych mu czynów.
Poinformował, że w celi Garzy zainstalowano głośnik, z którego przez 10 dni bez przerwy dobywały się dźwięki muzyki reggae. Konkretnie odmiany reggae - reggaeton (połączenie reggae i rapu wywodzące się z Portoryko). Były one tak głośne, że aresztowany słyszał je pomimo zasłonięcia uszu i przez 10 dni w ogólnie nie spał.
Wybór "gatunku" muzycznego to nie przypadek. Perfidia meksykańskiej policji jest wyjątkowa, bo Garza jest wielkim fanem muzyki klasycznej i regularnie gra na pianinie.
Prawnik Meksykanina opowiedział mediom, że po tak długich i wyczerpujących torturach, kiedy pewnego dnia o 4 nad ranem upiorne dźwięki ucichły, jego klient podpisał dokumenty potwierdzające przyznanie się do winy. Złożył już jednak wniosek o wycofanie ich ze sprawy. Zaskarżył też zachowanie policji do Państwowej Komisji Praw Człowieka i Amerykańskiej Komisji Praw Człowieka w Waszyngtonie.
/rk