Muzeum Ratownictwa. Wiecie, co robi "zimna eRka"?

W Krakowie istnieje muzeum, którego właściwie nie ma. Eksponaty można zobaczyć jedynie, kiedy wyjadą ze swoich garaży.

Nysa służyła w zespołach ratunkowych przez wiele lat
Nysa służyła w zespołach ratunkowych przez wiele latMuzeum Ratownictwa w KrakowieINTERIA.PL/materiały prasowe

Muzeum Ratownictwa w Krakowie, jako jedyne w Polsce, gromadzi eksponaty związane z różnymi dziedzinami ratownictwa medycznego, lotniczego, górskiego, morskiego, drogowego oraz, szeroko rozumianym ratownictwem, także pożarniczym oraz historią policji.

Jest prowadzone przez Ochotniczą Straż Pożarną w Krakowie i działa na podstawie regulaminu uzgodnionego z Ministrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Obecnie muzeum ma około 60 eksponatów, jednak nie ma swojej siedziby.

- Pojazdy trzymamy właściwie wszędzie. Część w namiocie na Saskiej. Cztery, tutaj na Piastowskiej. A tak pod chmurką u różnych dobrych ludzi - mówi Łukasz Pieniążek, prezes stowarzyszenia, które opiekuje się zbiorami.

Karetki bardzo często wyjeżdżają z garaży, aby szkolić wszystkich chętnych
Karetki bardzo często wyjeżdżają z garaży, aby szkolić wszystkich chętnychMuzeum Ratownictwa w KrakowieINTERIA.PL/materiały prasowe

Z własnej kiesy

Muzeum utrzymuje się wyłącznie z dotacji, składek członkowskich i darowizn. Roczny budżet nie przekracza 10 tysięcy złotych. Tymczasem remonty i utrzymanie pojazdów kosztują krocie. Aby doprowadzić karetkę do stanu, w jakim jeździła w składzie Kolumny Transportu Sanitarnego trzeba wydać kilkadziesiąt tysięcy złotych. Skąd je wziąć?

- Głównie od sponsorów. Remonty wykonują też warsztaty szkolne w ramach praktyk. Na przykład ta sanitarka (FSO 125p) została wyremontowana w Zespole Szkół Nr 1 w Bochni - mówi Pieniążek.

-  Wypożyczacie samochody do filmów?

- Nie opłaca się nam to. Dzień zdjęciowy, to około 200 zł. W sumie za wynajęcie dostajemy około 2 tys. złotych. Z tym, że trzeba najpierw dojechać na plan zdjęciowy, a zatankowanie Jelcza do pełna kosztuje tysiąc złotych.

Muzeum prowadzi też zajęcia dla najmłodszych. Ratownicy medyczni uczą technik ratowania życia, pokazują zabytkowy już sprzęt i uświadamiają najmłodszych jak ważne są umiejętności pomagające ratować życie. Prowadzą także kursy dla dorosłych. Wówczas jeżdżą w pełni wyposażoną karetką ratowniczą. Dzięki temu udaje im się zebrać fundusze na remonty eksponatów.

Każdy z eksponatów jest doprowadzony do stanu jezdnego
Każdy z eksponatów jest doprowadzony do stanu jezdnegoMuzeum Ratownictwa w KrakowieINTERIA.PL/materiały prasowe

Odkopane w krzakach

W garażu stoi w pełni wyremontowana reanimacyjna Nysa 522, obok "Duży Fiat", nieco dalej Mercedes-Benz 280E W123 Binz 2000. Wszystkie z kompletnym wyposażeniem z epoki. Każdy z nich przenosi nas w lata 80. czy 90.

- Niektóre Kolumny Transportu Sanitarnego mają jeszcze na stanie stare pojazdy. Stoją zapomniane, a my je wyszukujemy, oglądamy i staramy się dowieźć do Krakowa. Większość z nich jest w takim stanie, że sama do nas nie dojedzie - mówi pasjonat.

- Na przykład "Duży Fiat" jeździł w zakładowej stacji sanitarnej Czechowicach-Dziedzicach. Takie pojazdy najczęściej mają bardzo mały przebieg, ale często rdzewieją zapomniane w kącie.

Nysa 552, która stoi w garażu na Piastowskiej do 2007 roku jeździła w Zespole Zakładów Opieki Zdrowotnej w Oświęcimiu jako karetka reanimacyjna. Do tego czasu obsługiwała wszystkie wizyty głów państw, jakie miały miejsce w obozie Auschwitz-Birkenau. Jest jednym z cenniejszych eksponatów muzeum. Wygląda, jakby została przeniesiona w czasie.

W zbiorach muzeum można znaleźć nie tylko samochody ratunkowe, ale także wozy strażackie i radiowozy policyjne
W zbiorach muzeum można znaleźć nie tylko samochody ratunkowe, ale także wozy strażackie i radiowozy policyjneMuzeum Ratownictwa w KrakowieINTERIA.PL

Zimna eRka

Właściwie każdy z samochodów sanitarnych, jakie są na stanie muzeum przechodził ten etap "kariery zawodowej". Kiedy na mieście widziało się starą karetkę, która nadaje się do muzeum, można było być prawie pewnym, że jest to tzw. "zimna erka". Były to karetki, których stan nie pozwalał już na uczestniczenie w akcjach ratunkowych, ale nadal mogły służyć, jako karetki transportowe, albo na terenie dużych szpitali, albo do... przewozu zwłok.

Właśnie te karetki, które służyły do przewozu zwłok zwane są "zimnymi erkami". Wymontowane z nich zostało wyposażenie niezbędne do ratowania życia. Zamalowywane zostają znaki "R". Pozostawia się jedynie nosze. To jest ostatni etap służby karetek.

Niektóre z nich wcześniej służyły podczas wizyt papieskich, inne woziły rannych pracowników różnych fabryk na terenie Polski, a inne służyły w niewielkich stacjach ratownictwa. Większość z nich zgniła, lub gnije właśnie zapomniana w krzakach. Te, które miały szczęście trafiły do Krakowa. Mimo że udało się je uratować, to nadal nie mają swego domu, o który walczą wolontariusze opiekujący się zbiorami.

Z tego powodu zbiory muzeum można na razie oglądać wyłącznie wirtualnie.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

TUBE NATION: Gry z przeszłościVideo Brothers
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas