Vademecum snoba: Szpaner czterdzieści lat temu
"Któż z nas przynajmniej raz w życiu, chociaż przez chwilę nie próbował być kimś innym niż jest w rzeczywistości. Komu nie zdarzyło się choć raz, dla zaimponowania ukochanej (...), szefowi, własnemu dziecku lub nawet komuś zupełnie obcemu, zmienić skóry - aby wydać się, we własnym mniemaniu, chociaż lepszym niż to jest naprawdę" - pisze we wstępie "Vademecum dla snobki i snoba" Jerzy Wittlin. I choć od wydania książki minęło już 40 lat, wiele z obserwacji w niej zawartych jest nadal aktualnych.
Snob to - potocznie - szpaner, zaś słownikowo: "osoba bezkrytycznie naśladująca sposób bycia przyjęty w grupie społecznej, która jej imponuje". Na pewno znacie kogoś takiego, a może nawet zauważacie u siebie zalążki snobizmu u siebie?
Wiadomo, żeby przyznać się do tego, konieczny jest spory dystans do własnej osoby. Ten dystans, a przy okazji nie lada zmysł obserwacyjny, miał z pewnością Jerzy Wittlin. Jego błyskotliwe refleksje złożyły się na niezwykle ciekawe z obyczajowo-kulturowego punktu widzenia dzieło, wydane dokładnie 40 lat temu przez Wydawnictwo Literackie.
Dzieło, jak się okazuje, dość ponadczasowe, bo wiele zawartych w nim porad wciąż nie straciło na aktualności. Zapraszamy na humorystyczne snobistyczne ABC sprzed czterech dekad...
alfa romeo
Robimy wrażenie i to nawet kolosalne, ale tylko wtedy, kiedy nasza "alfa" jest na chodzie. Doceniając ten fakt, właściciele warsztatów samochodowych nie tylko starają się, aby cena tego wrażenia była dostatecznie wygórowana, ale również, by nie przeciągało się ono zbyt długo.
bojfrend (pisz: boyfriend)
Może być córki albo pani i niekoniecznie musi być aż za granicą. Jeśli bojfrend jest pani i przekroczył już sześćdziesiątkę, zgrabniej będzie nazywać go pewnym dżentelmenem.
czipendejl (pisz: chippendale)
Jeśli dobra pamięć pozwala nam tę nazwę w ogóle powtórzyć, stosujemy ją do starych mebli, które udało nam się, szczęśliwym trafem, za bajońską sumę kupić. U w a g a: Z myślą o bardziej wścibskich, którzy udając, że się na meblach znają, zaczną je szczegółowo oglądać, przed przedstawieniem mebli sami dokonujemy dokładnych oględzin, starannie wymazując z nich nazwy w rodzaju "Swarzędz" itp.
dżojs (pisz: Joyce)
Oczywiście, nie tylko czytaliśmy, ale jest to jedna z tych bardziej nielicznych lektur, do których stale wracamy. Jeśli konwersujący z nami sam zacznie opowiadać, co w książkach tego pisarza najbardziej go zafascynowało, nie przerywamy mu. Dopiero kiedy skończy, stwierdzamy krótko: "To jest szalenie fascynujące, chociaż chyba nie tylko to".
Gdyby zapytano nas wtedy, co jeszcze (...), stwierdzamy po chwili głębszego namysłu: "Ogólny, niepowtarzalny klimat tej książki".
eldorado
W naszej relacji absolutnie każde miejsce na kuli ziemskiej, gdzie spędziliśmy ostatnie wakacje, i to bez względu na to, czy w rzeczywistości brak było tylko bieżącej wody do mycia, czy też w ogóle nie było toalety.
fligel-adjutant
Brat stryjeczny pradziadka, po którym dziedziczymy żyrandol w stylu księstwa warszawskiego, wiszący w naszym pokoju, a nabyty przez nas w Domu Rzemiosł.
genealogia
Nie ukrywamy przy żadnej okazji, że jeśli o nasz ród chodzi, to sięga on co najmniej XIV wieku. Badacze naszego rodu sprzeczają się tylko w jednej sprawie: skąd nasz ród pochodzi. Jeśli przed jednymi nie ukrywamy, że z okolic górnej Wisły, to przed drugimi, że z rejonów dolnej Kamy albo środkowego Rodanu - w zależności od tego, przed kim nie ukrywamy.
hajlajf (pisz: high life)
Towarzystwo, w którym obracamy się wyłącznie, bez względu na to, czy ma to miejsce w domu, za granicą, czy w miejscu pracy (...)
irek
Zdrobniale o: artyście, polityku, naukowcu itd. - w zależności od tego, który z Irków w danym towarzystwie czy w rozmowie może wywołać głębsze wrażenie.
Uwaga! Nie chcąc pozbawiać się satysfakcji wywarcia wrażenia absolutnie na wszystkich obecnych, dla pewności już po chwili uzupełniamy "Irka" stanowiskiem w wykonywanym zawodzie, mówiąc: "Irek - nasz wspaniały artysta" albo "Irek - nasz minister" itp.
julek
Tuwim. Jeśli oprócz Lokomotywy przeczytaliśmy jeszcze dwa, trzy wiersze, mówimy po prostu Jul
kicz
Obraz wiszący w mieszkaniu osoby nie z towarzystwa, namalowany przez kogoś kto ani sam, ani nawet przez najbliższą rodzinę, do towarzystwa także nie należy.leidikiler (pisz: lady-killer)
Mówimy tak o szefie, najzwyklejszym dziwkarzu i erotomanie, który - pozbawiony poczucia humoru i znajomości obcych języków - za "dziwkarza" lub "erotomana" może się śmiertelnie obrazić, natomiast określenie "leidikiller" przyjmie z zachwytem.
magister
Tytuł: Jeśli: a. przedwojenny, b. farmacji, c. wśród starszych pań - towarzysko się liczy. W pozostałych wypadkach do momentu zostania doktorem albo co najmniej dyrektorem - wybiera pan coś zastępczego.
najtklub (pisz: night club)
Miejsce, które wymieniamy w odpowiedzi na pytanie, czy będąc w Nowym Jorku widzieliśmy Statuę Wolności, w Rzymie - Watykan, w Paryżu - Louvre, w Pradze - Złotą Uliczkę, w Budapeszcie - Parlament, itd.
oksford (pisz: Oxford)
Miasto, w którym studiował pański dziadek albo ojciec, już po ukończeniu Iton (pisz: Eton), ale jeszcze przed objęciem stanowiska wicegubernatora Australii.
peżot (pisz: Peugeot)
Wóz, który zamierzaliśmy już kupić, ale dosłownie w ostatniej chwili dowiedzieliśmy się prywatnie, że za parę miesięcy fabryka wypuścić ma nowy model "Peugeot-604", więc jeszcze tych kilka miesięcy dłużej postanowiliśmy się jakoś przemęczyć z tą naszą "Syreną".
rezydencja
W naszym wypadku była to piętrowa willa z ogrodem, sauną i garażem, w dzielnicy dyplomatycznej, gdzie mieszkaliśmy będąc na placówce - w rzeczywistości zajmując dwupokojowe mieszkanie na ósmym piętrze jednego z dwudziestu dziesięciopiętrowych bloków, które składają się na to peryferyjne osiedle.
sa wa (pisz: ca va)
Szalenie łatwe do zapamiętania (kojarzymy ze słowem "Wars") powiedzonko francuskie, które używać możemy absolutnie w każdej sytuacji, kiedy coś się udaje lub nie udaje, szczególnie zaś wtedy, kiedy nic więcej nie mamy do powiedzenia.
taternictwo
Nasza pasja, i to już od najwcześniejszych dziecinnych lat. Mont Blanc, Kilimandżaro, Pik Komunizma, Matterhorn, Finsteraahorn, Gros Glockner - wszystko to mamy już za sobą. W góry chodził nasz ojciec (kuzyn Klimka Bachledy) i dziad (autor tekstów Sabały albo jeszcze lepiej - sam Sabała).
Broniąc się zdecydowanie przed snuciem wspomnień o wysokogórskich wspinaczkach, dłużej zatrzymujemy się opisując noc spędzoną na linie nad przepaścią o głębokości tysiąca metrów i przy 30-stopniowym mrozie, spotkanie z niedźwiedziem na skalnej półce szerokości 30 centymetrów, pożar schroniska, który zaskoczył nas w głębokim śnie, lawinę, co nas zasypała w żlebie grubości trzech metrów, oraz spacery na Rysy, Mięguszowiecki i Mnicha z Karolem Szymanowskim i Kornelem Makuszyńskim.
uikend (pisz: weekend)
Okazja do ściągnięcia na daczę (patrz: Dacza) kogoś z towarzystwa (patrz: Ktoś z towarzystwa).
wojaż
Może to z równym powodzeniem być podróż do Honolulu, "Boingiem 727", na zaproszenie Paula Getty na partyjkę golfa, jak i podróż na polecenie szefa, do Końskich, "Sanem" na inspekcję. Tyle tylko, że w odróżnieniu od wyjazdu do Końskich, po podróży do Honolulu nigdy nie ograniczamy się jedynie do suchego stwierdzenia: "Ostatnio sporo wojażowałem".
yard
Miara, w której określamy długość i szerokość ogrodu otaczającego naszą rezydencję za granicą albo - po powrocie - odległość od pętli tramwajowej do naszego bloku.
zakopane
Salon towarzyski kategorii I w okresie świąt kościelnych. W pozostałych okresach salon kategorii I B. Do salonu tego przyjeżdża się na krótko, najlepiej na dziesięć dni, maksimum na dwa tygodnie, po powrocie ze Stanów albo przed wyjazdem do Rio, najkorzystniej zaś między Starym Smokowcem i Nowym Sączem.
życiorys przybrany
Może być pełny, w wypadku jeśli z naszego autentycznego życiorysu, przy najlepszej nawet woli, dosłownie niczego nie da się uratować, bądź też częściowy, jeśli chodzi tylko o korektę niektórych jego mniej udanych fragmentów (...).