Złośliwe aplikacje atakują japońskich poszukiwaczy treści erotycznych

​Jak informuje Symantec, tysiące aplikacji stworzonych w Kraju Kwitnącej Wiśni oszukuje miłośników pań, które niekoniecznie mają coś na sobie.

Miłośnicy erotycznych aplikacji muszą mieć się na baczności
Miłośnicy erotycznych aplikacji muszą mieć się na baczności123RF/PICSEL

Za niespełnione marzenia obejrzenia materiałów dla dorosłych trzeba było zapłacić 1000 dolarów. Firma odpowiedzialna za oprogramowanie zabezpieczające poinformowała na swoim blogu o niemal 200 feralnych aplikacjach opublikowanych przez ponad 50 deweloperów, których śledzono już od stycznia.

Symantec twierdzi: "Programy były publikowane przez różnych ludzi w różnym czasie i w innej ilości, która jednak rosła coraz bardziej pomimo tego, że wiele z nich zostało usuniętych z Google Play. Widzimy teraz wielu programistów, którzy dalej swobodnie wypuszczają tego typu aplikacje".

Metoda działania wygląda następująco: podczas użytkowania  aplikacja otrzymywała dostęp do smartfona i przekierowywała na strony erotyczne, gdzie dla obejrzenia filmu trzeba uiścić opłatę. Sama rejestracja kosztowała nieszczęśliwców 99 tys. jenów, co przekłada się na około 3330 zł. Trzeba zaznaczyć, że w ciągu dwóch miesięcy zanotowano co najmniej 5000 pobrań, nie wiadomo jednak, ile osób zapłaciło za dostęp do treści erotycznych. Można jednak sądzić, że całkiem sporo, skoro deweloperzy dalej udostępniają tego typu rzeczy.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas