Czy elektrownie wiatrowe mogą zużyć swój surowiec?

Wiatr jest tanim i czystym źródłem energii odnawialnej. Ale wyobraźmy sobie, że nagle całe światowe zapotrzebowanie na energię spadłoby na barki wykorzystujących go elektrowni. Jakie byłyby tego konsekwencje i czy wiatr mógłby się wtedy po prostu skończyć?

Na te jakże abstrakcyjne pytania odpowiedzi udzielili naukowcy z Narodowego Laboratorium Lawrence'a Livermore'a z Livermore w stanie Kalifornia. Obecne globalne zapotrzebowanie na energię wynosi około 18 terawatów. Badacze obliczyli, że równomierne pokrycie naszej planety elektrowniami wiatrowymi dałoby w sumie 400 terawatów mocy. Znacznie wydajniejsze okazałoby się umieszczenie ich w górnych partiach atmosfery, gdzie wieje bardzo mocno i przede wszystkim regularnie. Udałoby się wtedy uzyskać ponad stukrotną wartość obecnego zapotrzebowania na energię - na poziomie 1873 terawatów.

Wiemy jednak, że nie można mieć czegoś zupełnie z niczego, a elektrownie wiatrowe nie są tutaj wyjątkiem. Otóż w momencie "zabierania" energii kinetycznej z poruszających się mas powietrza, po prostu je spowalniamy. A to w skali globalnej mogłoby doprowadzić zmian temperatury i klimatu.

Obliczenia pokazują, że uruchomienie elektrowni zdolnych zaspokoić nasze obecne zapotrzebowanie na energię mogłoby doprowadzić do miejscowych zmian temperatur na poziomie 1 stopnia Celsjusza i opadów - o około 1 proc. W takim przypadku nie mielibyśmy większych powodów do zmartwień. Gorzej jeśli globalne zapotrzebowanie wzrosłoby kilku lub kilkudziesięciokrotnie. Ale do tego czasu na pewno opracujemy inne, skuteczniejsze sposoby pozyskiwania energii.

Reklama
INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: elektrownie | Energia odnawialna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy