Do 2100 roku 13 mln Amerykanów nie będzie miało gdzie mieszkać
Zmiany klimatyczne sprawiają, że oceany pochłaniają coraz większe fragmenty lądu. Z najnowszych badań wynika, że aż 13,1 mln Amerykanów straci swoje domy przed 2100 r.
Poprzednie szacunki zmienności poziomu mórz i oceanów mówiły o 2-2,5 mln mieszkańców nadmorskich miast na całym świecie. Najnowsze badania są przerażające, a opierają się tylko na Stanach Zjednoczonych. Obliczenia bazują na fakcie, że do końca stulecia poziom oceanów otaczających USA podniesie się aż o 1,8 m.
Za te dramatyczne zmiany odpowiada globalne ocieplenie. Amerykanie zamieszkujący nadmorskie miasta z czasem staną się uchodźcami, którzy będą przemieszczać się w głąb lądu.
- Wzrost poziomu mórz i oceanów o 1-2 m może prowadzić do powszechnej migracji ludności, ponieważ mieszkańcy terenów przybrzeżnych mogą uciekać przed zalaniem. Na świecie jest 180 mln osób bezpośrednio narażonych na zmienność poziomu mórz i oceanów, a ponad miliard żyje w strefie przybrzeżnej niższego rzędu, dlatego zrozumienie wpływu globalnego ocieplenia na to zjawisko jest tak ważne - powiedział Mathew Hauer z Uniwersytetu Georgii.
Zespół Hauera uzyskał liczbę 13,1 mln zagrożonych Amerykanów po zastosowaniu modeli matematycznych, przewidujących wzrost ruchu populacji USA na poziomie znanym z lat 1940-2010. Chociaż trudno stwierdzić, dokąd trafią "klimatyczni uchodźcy", jasne jest, że miasta takie jak Miami, Nowy Orlean, Nowy Jork i San Francisco będą stopniowo zalewane. Miasta śródlądowe, takie jak Dallas, Austin czy Chicago czeka nowa fala migrantów.
Naukowcy uważają, że do 2100 r. koszty modernizacji infrastruktury spowodowane zmiennością mórz i oceanów wyniosą 1,1 biliona dol.