Chińczycy będą odtwarzać twarze obywateli z próbek DNA i ich poszukiwać

Chińczycy słyną ze swoich kontrowersyjnych praktyk naruszających prywatność obywateli i z każdym kolejnym dniem coraz bardziej umacniają nas w przekonaniu, że żadne międzynarodowe działanie nie jest w stanie tego zmienić.

Dopiero co pisaliśmy o innym pomyśle chińskich władz, a mianowicie zmianach w przepisach dotyczących zawierania umów z operatorami sieci komórkowych, które weszły w życie 1 grudnia. W ramach tej kolejnej próby połączenia prawdziwych tożsamości obywateli z tymi cyfrowymi, klienci muszą nie tylko okazać swój dowód osobisty, ale i zgodzić się na skanowanie twarzy w celu weryfikacji tożsamości, aby kupić sobie telefon i wybrać abonament. Teoretycznie ma to ograniczyć ilość oszustw związanych z kradzieżą tożsamości, ale wszyscy dobrze wiemy, o co tak naprawdę chodzi. 

Reklama

Teraz zaś dowiadujemy się o kolejnym ciosie dla prywatności chińskich obywateli, a konkretniej Ujgurów i innych mniejszości narodowych, którzy zamieszkują głównie naszpikowany systemami inwigilacji region Sinciang. Władze już nie kryją się z tym, że na porządku dziennym korzystają tam z rozpoznawania twarzy, w listopadzie rozpoczęły testy mające na celu sprawdzenie wykonalności systemu rozpoznawania emocji, a teraz mają zamiar wcielić w życie kolejny plan. Ten jest chyba najbardziej kontrowersyjny z dotychczasowych pomysłów i przesuwa kolejne moralne granice.  

Jak bowiem wynika z raportów New York Times, chińscy badacze rozpoczęli zbieranie próbek krwi od Ujgurów z miasta Tumxuk, gdzie około milion z nich jest przetrzymywanych w tzw. obozach reedukacyjnych. Tak pozyskane próbki DNA chcą wykorzystać w celu wygenerowania szkicu ludzkich twarzy, technika ta nazywa się fenotypowaniem DNA i działa poprzez analizę genów związanych z pochodzeniem, karnacją, kolorem oczu, kształtem rysów twarzy i płcią. Co ciekawe, jej początków należy szukać na Zachodzie, gdzie służby chciały z jej pomocą ograniczyć grupy osób podejrzanych w trudnych sprawach kryminalnych. 

Z tego samego sposobu korzystamy też do generowania rysów twarzy naszych przodków, kiedy mamy do dyspozycji jedynie próbki ich DNA. Tyle tylko, że nawet po latach korzystania i doskonalenia tej metody, naukowcy nie są pewni jej skuteczności jako narzędzia identyfikacji konkretnych osób. Nasz obecny poziom zrozumienia genów nie jest wystarczający, żeby w 100% przewidzieć na ich podstawie, jak ktoś wygląda, szczególnie że trzeba wziąć pod uwagę również takie czynniki dodatkowe, jak wiek czy waga. 

Mówiąc krótko, od wykorzystywania fenotypowania DNA jako niezawodnego narzędzia nauki sądowej dzielą nas jeszcze długie lata, o ile w ogóle kiedykolwiek będziemy w stanie dojść do tego punktu. Chińczycy nie mają jednak zamiaru czekać, szczególnie jeśli w grę wchodzą kolejne sposoby inwigilowania niewygodnych obywateli. Nie wspominając już o tym, że nie mamy pojęcia, czy osoby, od których pobierano próbki, poddawały się procesowi z własnej woli, a biorąc pod uwagę fakt, że znajdują się w obozach internowania, raczej nikt ich o nic nie pytał.

Źródło: GeekWeek.pl/New York Times

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy