Od "kucharza Putina" do zdrajcy. Prigożyn doczekał zemsty

Jak doszło do tego, że bliski współpracownik Władimira Putina, często nazywany jego "kucharzem", zdecydował się otwarcie sprzeciwić rosyjskiej władzy? Konflikt narastał od lat, ale zdecydowało ostatnie pół roku w Bachmucie. Czy Putin w końcu zemścił się na swoim byłym przyjacielu i spełnił to, czego się spodziewano?

Jak doszło do tego, że bliski współpracownik Władimira Putina, często nazywany jego "kucharzem", zdecydował się otwarcie sprzeciwić rosyjskiej władzy? Konflikt narastał od lat, ale zdecydowało ostatnie pół roku w Bachmucie. Czy Putin w końcu zemścił się na swoim byłym przyjacielu i spełnił to, czego się spodziewano?
Kucharz Putina zerwał się ze smyczy /Mikhail Svetlov /Getty Images

Poznali się ponad 20 lat temu i od tego czasu byli nierozłączni, a przynajmniej biznesowo, bo od czasu obiadu Władimira Putina i Jacquesa Chiraca w restauracji Jewgienij Prigożyna Nowa Wyspa, późniejszy szef grupy Wagnera mógł liczyć na lukratywne kulinarne zlecenia ze strony Kremla. Należące do niego firmy przez lata wygrywały przetargi na catering dla szkół czy wojska, a w 2013 roku kontrolował już 90 proc. dostaw jedzenia dla rosyjskiej armii. I chociaż Putin zaprzeczał w wywiadach, jakoby przyjaźnił się z Prigożynem, to ten zyskał przydomek "kucharza Putina" i przez lata korzystał finansowo (i nie tylko) na tych powiązaniach.

Reklama

Ogromne pieniądze i władza. Kariera Prigożyna

Wystarczy tylko wspomnieć o dużych zamówieniach publicznych rosyjskiego Ministerstwa Obrony po aneksji Krymu i okupacji wschodniej Ukrainy przez wspieranych przez Rosję separatystów. W efekcie w 2020 roku jego majątek szacowany był na 16 mld rubli, a sam Jewgienij Prigożyn stał się zagrożeniem dla wielu wysoko postawionych urzędników Kremla - szczególnie że udowodnił on Putinowi swoją przydatność również na innych polach, a mianowicie dysponował Agencją Badań Internetowych, czyli słynną "fabryką trolli", która manipulowała wynikami wyborów w Stanach Zjednoczonych oraz militarną organizacją na posyłki, czyli grupą Wagnera

I jeszcze w lutym ubiegłego roku rosyjskie władze mogły liczyć na jego wierność, bo to właśnie jego najemnicy zostali w lutym wysłani do Kijowa z misją zgładzenia ukraińskiego prezydenta, Wołodymyra Zełeńskiego, a następnie skierowani do walk na wschodzie Ukrainy, gdzie przez wiele miesięcy toczyli krwawe brutalne walki w okolicach Bachmutu.

Byli to głównie więźniowie rekrutowani spośród więźniów kolonii karnych i jak przekonywał Instytut Studiów nad Wojną, mowa o nawet 40-50 tys. najemników dowodzonych przez profesjonalistów. Oznaczało to jednak, że grupa Wagnera ma do dyspozycji głównie niewykwalifikowanych "żołnierzy jednorazowego użytku", jak często określała ich strona ukraińska. Szczególnie kiedy okazało się, że nie tylko wysyłani są masowo na pozycje wroga, ale i mają zakaz odwrotu i udzielania pomocy swoim rannym.

Kucharz Putina zerwał się ze smyczy

Przyczyniło się to do ogromnych strat ludzkich, których w lutym tego roku Prigożyn nie mógł już uzupełnić w więzieniach, bo zabroniło mu tego kierownictwo wojskowe - stąd rozpaczliwe próby poszukiwania najemników w szkołach, klubach sportowych i innych instytucjach, a także stronach z filmami dla dorosłych i w mediach społecznościowych.

W ten sposób nie można jednak uzupełnić brakującego wyposażenia czy zapasów, więc Prigożyn zaczął otwarcie krytykować rosyjskich generałów, co doprowadziło do odcięcia go również od państwowej telewizji i komunikacji z rządem. Od tego czasu relacja między szefem wagnerowców a resortem obrony, zwłaszcza ministrem Szojgu, stawała się tylko coraz bardziej napięta i zaczęły pojawiać się wzajemne oskarżenia o niekompetencję.

Przełomowe wydaje się tu udostępnione przez "kucharza Putina" nagranie, na którym widać jak przechadza się wśród ciał poległych najemników. Na filmie nawołuje rosyjskie władze do działania, a niedługo później zapowiada również wycofanie swoich wojsk z Bachmutu, całą winą za zaistniałą sytuację obarczając ministra obrony Rosji, Siergieja Szojgu oraz szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, Walerija Gierasimowa.

Putin oskarża go o zdradę

Później wielokrotnie zaskakiwał jeszcze w mediach społecznościowych innymi materiałami, w jednym chwalił Ukraińców, krytykował Rosjan i proponował szybką, samobójczą śmierć generałom armii Putina, przy okazji pozując na tle ukraińskich barw.

Dane ze słynnego wycieku z Pentagonu sugerowały zaś, że próbował dogadać się ze stroną ukraińską - w zamian za wycofanie się Ukraińców z linii frontu pod Bachmutem, Prigożyn miał ujawnić im lokalizację wojsk rosyjskich i z boku przyglądać się wyprowadzonym przez Ukrainę atakom.

Czarę goryczy przelały jednak wydarzenia z tego tygodnia, a mianowicie szef grupy Wagnera oskarża ministra Szojgu o atak rosyjskich oddziałów na obóz szkoleniowy najemników, na który można było odpowiedzieć tylko w jeden sposób. Wagnerowcy idą do Moskwy po sprawiedliwość i zapowiadają zniszczyć wszystko i wszystkich, którzy staną im na drodze, w związku z czym Putin oskarżył Prigożyna o zdradę i wydał rozkaz jego likwidacji.

Zemsta Putina w końcu dosięgła Prigożyna?

Od momentu rajdu Prigożyna na Moskwę minęło ponad 2 miesiące. Dziś lotem błyskawicy świat biegła wiadomość, że samolot, którym miał podróżować Prigożyn uległ katastrofie. Wszystko wskazuje na to, że został zestrzelony przez pocisk wystrzelony z ziemi. Czy doczekaliśmy momentu, w którym Putin ostatecznie zemścił się na Prigożynie? Nie wiadomo, ale wszystko na to wskazuje. No cóż, to już chyba całkowity koniec tej szorstkiej przyjaźni.

"Strzeżcie się! Nielojalność równa się śmierci" - napisał na Twitterze Mychajło Podalak, doradca prezydenta Ukrainy, odnosząc się do informacji dotyczących katastrofy samolotu w obwodzie twerskim. Stwierdził, że wszczynając bunt w czerwcu 2023 roku, "Prigożyn podpisał na siebie wyrok śmierci".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Jewgienij Prigożyn | Grupa Wagnera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy