Po pół roku ukarana za niesprzątanie po psie. Bazy DNA dopadają każdego

W wielu hiszpańskich miastach obowiązuje system identyfikacji psów za pomocą DNA. Jego głównym celem jest zapobieganie maltretowania zwierząt oraz walka z ich porzucaniem, jednak jednocześnie można go używać do namierzania właścicieli, którym nie chciało się posprzątać po swoim zwierzaku. O ostatnim z wymienionych zastosowań przekonała się pewna kobieta, która po pół roku otrzymała mandat z oddalonego o 650 kilometrów miasta.

Problem niesprzątania po psach może zostać rozwiązany
Problem niesprzątania po psach może zostać rozwiązanyPixabay.com

W wielu miejscach na świecie oprócz stosowania popularnego chipowania pupili tworzy się również specjalne bazy DNA, dzięki którym z łatwością można zidentyfikować poszczególne zwierzęta oraz ich właścicieli.

Takie rozwiązanie ma między innymi zapobiegać porzucaniu oraz maltretowaniu zwierząt, jednak wiele miast wykorzystuje je również do walki z leniwymi mieszkańcami, którzy nie są zbyt skorzy do sprzątania po swoich psach.

System identyfikacji za pomocą DNA cieszy się dużą popularnością między innymi w Hiszpanii, gdzie w ponad 40 miastach lokalne władze wymagają od wszystkich właścicieli psów obowiązkowego zarejestrowania próbki śliny lub krwi tych zwierząt. Jak wynika z raportów, jest to jeden z najskuteczniejszych środków do walki ze znajdującymi się niemal wszędzie psimi odchodami.

Za pobrania materiału genetycznego trzeba zapłacić zaledwie kilkadziesiąt euro, jednak często większą część kwoty pokrywa się ze środków publicznych. Natomiast sama identyfikacja DNA z ekskrementów jest kilka razy tańsza od wysokości kar za nie przestrzeganie przepisów, dzięki czemu cała procedura spłaca się z nawiązką.

O skuteczności omawianego rozwiązania przekonała się w ostatnim czasie pewna kobieta mieszkająca niedaleko Walencji. Po pół roku czasu otrzymała ona pokaźny mandat od władz oddalonego o 650 kilometrów miasta Benalmádena. Do wakacji spędzonych ze swoim bulterierem musiała doliczyć dodatkowe 500 euro, czyli w przeliczeniu ponad 2200 złotych.

Skoro taka metoda działa i dodatkowo sama się spłaca, to czy powinnyśmy zastanowić się nad wprowadzeniem jej w Polsce?

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas