Rosyjskie "starożytne" czołgi T-54 i T-55 już w Ukrainie

W połowie Marca pojawiły się zdjęcia z transportu przez Rosję czołgów T-54 i T-55, pamiętających czasy po II wojnie światowej. Miały one pojawić się w Ukrainie i teraz to stało się faktem.

W połowie Marca pojawiły się zdjęcia z transportu przez Rosję czołgów T-54 i T-55, pamiętających czasy po II wojnie światowej. Miały one pojawić się w Ukrainie i teraz to stało się faktem.
Rosyjskie "starożytne" czołgi T-54 i T-55 już w Ukrainie /Ukraine Weapons Tracker /Twitter

Rosyjska armia straciła w Ukrainie od początku wybuchu wojny już ponad 3,5 tysiąca czołgów i ponad 10 tysięcy wszelkiej maści pojazdów wojskowych. W obliczu tak dużych strat, Kreml postanowił sięgnąć po zabytkowe czołgi, które dotychczas były wystawiane w muzeach, by ukazać czasy rozwoju armii po II wojnie światowej.

W połowie marca bieżącego roku, w mediach pojawiły się zdjęcia transportu zabytkowych czołgów T-54 i T-55. Zostały one opublikowane przez niezależny projekt śledczy Conflict Intelligence Team (CIT). CIT dowiedział się, że pociąg z zabytkowymi maszynami wyjechał z miasta Arsenjew w Kraju Nadmorskim na Dalekim Wschodzie Rosji, w którym mieści się Centralna Baza Rezerw i Składowania Czołgów.

Reklama

"Starożytne" czołgi T-54 i T-55 już w Ukrainie

Wówczas pojawiły się informacje, że te maszyny trafią na front w Ukrainie. Teraz okazuje się, że tak właśnie się dzieje. W sieci opublikowano bowiem pierwsze zdjęcia czołgu T-54/T-55 na polu w obwodzie zaporoskim w Ukrainie. Analitycy zapowiadają, że rosyjskie załogi mięsa armatniego będą próbowały nimi zdobyć np. Bachmut czy Wuhłedar.

Entuzjaści militariów podkreślają, że użycie tak starych czołgów, które pamiętają jeszcze tłumienie antysowieckiego powstania na Węgrzech w 1956 roku, to dowód na opłakany stan rosyjskiej armii po wyczerpujących dla niej ponad roku wojny w Ukrainie.

T-54 i T-55 to trupiarki na gąsienicach

Głownie w Ukrainie rosyjska armia stosuje nowsze czołgi T-72 czy T-80, ale uzbierało się też sporo supernowoczesnych T-90. Wysyłka do Ukrainy zabytkowych czołgów T-54 czy T-55 nie mieści się w głowie. Te maszyny to trupiarki na gąsienicach. Nie mają odpowiedniego pancerza czy systemów obrony.

Zniszczenie takich maszyn będzie możliwe nawet najprostszymi wyrzutniami przeciwpancernymi czy większymi granatami zrzucanymi z dronów. Rosyjskie załogi będą przemieszczały się nimi z duszą na ramieniu. Jednak to nic nowego, bo jak wszyscy wiemy, Kreml od zawsze stawia na ilość żołnierzy i sprzętu, a nie na jakość.

T-54 i T-55 będą strzelały pociskami ze zubożonym uranem

Pomimo tego faktu, eksperci uważają, że rosyjska armia zamierza zacząć stosować w Ukrainie amunicję ze zubożonym uranem. Jeśli to okaże się faktem, to "starożytne" czołgi T-54 czy T-55 zmienią się w prawdziwe maszyny do zabijania i niszczenia całych miast. Zastosowanie w tych pojazdach amunicji ze zubożonym uranem sprawi, że będą mogły one bez problemu przebijać pancerze praktycznie każdego ukraińskiego czołgu, a nawet tych dostarczonych z zachodu.

Produkcja czołgów T-54 ruszyła w 1946 roku. Zostały one opracowane przez Charkowskie Biuro Konstrukcyjne w mieście Charków, które dziś znajduje się w granicach Ukrainy. W sumie wyprodukowano ponad 40 tysięcy sztuk maszyn. W swoich armiach miało je wiele krajów Europy, w tym również Polska.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: t-54
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy