SanDisk Sansa Express - muzyka na szyi

Czy producent specjalizujący się w kartach pamięci Flash i SD potrafi zrobić dobry odtwarzacz MP3? Testujemy SanDisk Sansa Express.

article cover
materiały prasowe

Oceniając wygląd zewnętrzny odtwarzacza trzeba przyznać, że jego design robi dość pozytywne wrażenie. Utrzymana w ciemnej tonacji, połyskująca obudowa jest solidna i nie budzi zastrzeżeń. Obok wyświetlacza umieszczono główny przycisk nawigacyjny odtwarzacza, a po bokach obudowy przyciski regulacji głośności, blokady oraz włącznik.

Główny przycisk składa się z czterech funkcyjnych guzików bocznych (służących do obsługi menu) oraz klawisza centralnego. Całość podświetlono na niebiesko. Do jakości wyświetlacza też nie powinniśmy mieć większych zastrzeżeń. Jest on wyraźny, choć drażnić może nieco krótki czas jego czuwania. Niefortunnie złożyło się też, że odtwarzacz otrzymaliśmy do testów akurat latem. Tak się składa, że w słonecznym blasku wyświetlacz zmienia się w czarną plamę i jest nieczytelny. Może zimą sprzęt spisuje się lepiej?

Złącze USB zostało bardzo przyzwoicie wkomponowane w całość obudowy i osłonięte solidną, licującą z resztą zaślepką. Na przeciwnym końcu odtwarzacza umieszczono wejście słuchawkowe, mikrofon i slot kart pamięci. Tyle o budowie.

Menu w Sansa Express nie razi nieczytelnością, ale mogłoby być nieco bardziej intuicyjne. Na początku trzeba się trochę nagłowić nad zasadami nawigacji, opanować przemieszczanie pomiędzy poszczególnym poziomami menu i zapamiętać sekwencję użycia przycisków. Po chwili można nabrać wprawy.

Opisywanie jakości dźwięku jest zadaniem karkołomnym i przypomina tłumaczenie komuś "jak wygląda kolor niebieski". Powiem tylko, że w przypadku odtwarzacza Sansa Express nie powinniśmy mieć większych zastrzeżeń ani do samego odtwarzacza (daje nam on możliwość słuchania muzyki w ustawieniach normal, pop, rock, jazz oraz custom- preferencje indywidualne) ani do dołączonych do niego słuchawek. Te ostatnie całkiem dobrze trzymają się ucha ale ich design mógłby być bardziej wyrafinowany. Cóż...są to w końcu słuchawki standardowe i na szczęście nic nie stoi na przeszkodzie by zamienić je na inne jeśli przyjdzie nam na to ochota.

materiały prasowe

Nie ma za to powodów do narzekania jeśli chodzi o żywotność baterii. Jest ona w stanie zagwarantować pracę odtwarzacza przez kilkanaście godzin. Ładowanie odbywa się za pomocą złącza USB po podpięciu urządzenia do komputera. Jeżeli z jakiegoś powodu będzie to utrudnione (np. brak wejścia USB na łatwo dostępnym, przednim panelu naszego peceta) wówczas będziemy mogli się posłużyć dodatkowym kablem, który jest na wyposażeniu zestawu Sansa Express. Dodatkową funkcją przewodu jest też oczywiście przesyłanie plików muzycznych pomiędzy odtwarzaczem i komputerem. Wadą omawianego kabelka jest jednak jego długość. Przewód jest zdecydowanie za krótki, aby pozwolić nam na łatwe manewrowanie przy złączach USB.

Ostatnim elementem dołączonym do odtwarzacza jest obowiązkowa smycz. Robi ona solidne wrażenie i jest całkiem wygodna. Producent mógłby się jednak przy jej wykonaniu posilić o nieco bardziej wyrafinowane tworzywo. Testowany sprzęt wieszamy bowiem na szyi na czymś, co przypomina cienki przewód elektryczny.

Jak zatem ostatecznie ocenić odtwarzacz Sansa Express? Raczej pozytywnie. Muzyka serwowana przez urządzenie jest całkiem dobrej jakości, a sam odtwarzacz jest solidny i starannie wykonany. To chyba najważniejsze. Niewielkie trudności mogą sprawiać jego obsługa i detale w stylu: za krótki kabel USB, czy nieestetyczna smycz. To jednak można przeżyć. Najważniejszą funkcją odtwarzacza MP3 jest, jak sama nazwa wskazuje, odtwarzanie muzyki. Pod tym względem Sansa Express spisuje się bez zarzutu.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas