W580i - Miód z lekką nutką... dziegciu
Sony Ericsson postanowił chyba ostatnimi czasy, że wyprodukuje tyle nowych modeli z muzycznej serii "W", żeby każdy mógł wybrać sobie swój własny.
Na potwierdzenie tej teorii prezentujemy test modelu W580i, takiego ani z wysokiej, ani z niskiej półki. Co wcale nie znaczy, że to średniak.
Opis obudowy muszę zacząć
od spraw najbardziej podstawowych, czyli jej kształtu. Nowy W jest bowiem telefonem, modnego od jakiegoś czasu, typu slider. Wykonana z przyjemnego w dotyku i dość twardego tworzywa, obudowa prezentuje się solidnie. Na plus należy policzyć liczbę dostępnych kolorów - biały, czarny, szary oraz bezpretensjonalnie różowy, wszystkie w odcieniach metalicznych. Przed rozsunięciem obudowy mamy do dyspozycji tylko klawisze nawigacyjne telefonu - joystick, klawisze wyboru, dostęp do skrótów oraz odtwarzacza multimedialnego oraz guziki powrotu i kasowania. W pełnej, otwartej, krasie telefon ukazuje nam standardową, składającą się z płaskich, niezbyt dużych, ale wyraźnie od siebie oddzielonych, klawiszy numerycznych.
Nad tymi wszystkimi przyciskami znajduje się ekran o rozdzielczooeci 240x320 pikseli i orientacyjnych wymiarach 3,3 x 4,3 centymetra. Jest on w stanie wyświetlić do 262 tysięcy kolorów, co jak na dzisiejsze możliwości komórek jest wynikiem dość przeciętnym. Muszę jednak przyznać, że używa się go całkiem dobrze, wszystko jest wyraźne a i słońce nie daje się tak we znaki jak w niektórych modelach tego producenta, gdzie przez refleksy światła na ekranie nie widać właściwie nic. Brakuje trochę, umieszczonego w modelach Walkman zazwyczaj po lewej stronie ekranu, przycisku pause/play. Zdecydowanie ułatwiał on korzystanie z "muzycznej strony" telefonu bez wyjmowania go z kieszeni. Zachowano na szczęoecie klawisze służące do regulacji głośności, zarówno odtwarzanej muzyki jak i rozmów.
Ukryte piękno
Kilka innych atutów tego telefonu nie jest już widocznych na pierwszy rzut oka. Wśród nich jest, schowany za głośnikiem telefonu i widoczny dopiero po jego rozsunięciu, obiektyw aparatu fotograficznego. Niestety, na stronie producent nie podaje charakterystyki samego obiektywu, ale może to i dobrze, bo jest on nieprzyzwoicie wręcz malutki i przywołuje na myśl raczej obiektywy stosowane w telefonach jako drugie, służące do prowadzenia wideorozmów. Na szczęście matryca o rozdzielczości dwóch megapikseli nadrabia trochę tę niezgodność i zdjęcia wychodzą w miarę przyzwoite.
Sam telefon nie oferuje nam zbyt wiele miejsca na nasze dzieła mobilnej sztuki, ponieważ jego wbudowana pamięć ogranicza się do 12 MB, z której spory kęs odgryza firmowe oprogramowanie. Ale do tego ma nam służyć karta pamięci, w W580i jest to Memory Stick Micro (zwana także M2), seryjnie o pojemności 512 MB, z możliwością dokupienia większej, nawet do 4 GB. Gniazdo umieszczono od góry telefonu, niestety po otwarciu zaślepki osłaniającej kartę, okazuje się, że jest ona umieszczona zdecydowanie za głęboko. Co za tym idzie do jej wyjęcia potrzebne są długie paznokcie lub uniwersalny scyzoryk.
Podobnie jest też z kartą SIM, jej wydostanie również wymaga ingerencji narzędziami innymi niż dłonie kogoś bez kolorowych tipsów. Oczywiście pod warunkiem, że zajdziemy tak daleko, poniewa ż Sony Ericsson poszedł na całość i klapka przysłaniająca baterię jest równie niewygodna do zdjęcia. Winę za to ponosi zapewne właśnie wspomniana klapka, która na końcu jest dość ekstremalnie wygięta, co sprawia problemy przy jej zsuwaniu. Myślę jednak, że to kwestia miesiąca intensywnego używania, żeby ten element telefonu obluzował się na tyle, żeby przestał stanowić problem.
Wysportowany meloman
Oprogramowanie, poza kilkoma detalami, niewiele się różni od tego, co możemy spotkać w innych Sony Ericssonach. Miłym dodatkiem, rzadziej spotykanym w innych modelach, jest prosty program treningowy. Pozwala on na kontrolowanie spalonych podczas biegania kalorii, ustawiania sobie dziennych limitów odległości lub czasów, a także umożliwia planowanie aktywności na najbliższy miesiąc. Dzięki niemu jesteśmy w stanie prześledzić nasze poprzednie dokonania, oraz monitorować ilość kroków, jakie robimy mając telefon w kieszeni. Kiedy i to nam się znudzi zawsze możemy rozwiązać quiz sportowy, który także jest częścią tego oprogramowania.
Przebiegnięty dystans czy kroki, zrobione poza treningiem, telefon odczytuje za pomocą sygnału z 3 niezależnych nadajników BTS. Ta modna od niedawna, za sprawą ustalania, kto gdzie chodził w pewnym hotelu metoda jest zdecydowanie mniej precyzyjna niż nawigacja satelitarna, ale nie pociąga za sobą powiększenia telefonu ponad kieszonkowe rozmiary.
Oczywiście najbardziej przykuwającym uwagę elementem oprogramowania jest odtwarzacz multimedialny przecież mamy do czynienia z telefonem serii Walkman. Jest on podobny jak w innych opisywanych w poprzednich miesiącach, co cieszy, ponieważ W580i to, jak już wspomniałem, średnia półka, daleko mu choćby do W880i. Jest więc to nowa, poprawiona wersja tego co wcześniej serwował Sony Ericsson w modelach W800 i pokrewnych, z opcją wizualizacji, wyświetlania okładek albumów oraz całkiem rozbudowanym equilizerem.
Stare dobre 2G
W kwestii komunikacji W580i także nie wprowadza żadnej rewolucji. Brak technologii 3G jest całkiem zrozumiały w telefonie z tej półki, zwłaszcza że dooeć mały odsetek użytkowników telefonów na pierwszym miejscu stawia UMTS. Mamy więc najszybsze rozwiązania dostępne dla drugiej generacji - EDGE. Do tego Bluetooth i brak, trącącej w 2007 roku myszką, podczerwieni, oraz oczywiście, dostarczany w zestawie, kabelek USB umożliwiający wymianę plików z komputerem i synchronizację.
Oprócz tego w zestawie dostaniemy też instrukcje w kilku językach - w testowanym modelu były to niemiecki, francuski i włoski, oraz słuchawki wraz z kablem zakończonym złączem minijack.
Tytułowa łyżka dziegciu
Chciałem może i trochę bardziej pochwalić tego Sony Ericssona, ponieważ jest telefonem całkiem udanym. Jednak tych kilka, mniej lub bardziej irytujących niedociągnięć uprzykrza korzystanie z niego na co dzień. Tak mi się przynajmniej wydaje, ponieważ z niewiadomych mi przyczyn, w środku testu, aparat odmówił posłuszeństwa, racząc mnie jedynie dziwnymi błyskami kolorowo świecącej klawiatury. Wadliwy egzemplarz, oby nie okazał się zbyt wadliwym modelem.
Igor Arent
PLUSY
- prosty, ale nie prostacki
- duży ekran
- oprogramowanie treningowe
MINUSY
- dyskusyjna ergonomiczność
- kiepsko spasowane obie części klapki
- mikroskopijny obiektyw
TECHNIKALIA
Wymiary: 99x47x14 mm
Waga: 94 gramy
Bateria: Li-polymer o pojemności 930 mAh
Czas czuwania do: 370 godzin (15 dni)
Czas rozmowy do: 9 godzin
Wyświetlacz: TFT, 240x320
pikseli, 262 tys. kolorów
Aparat fotograficzny: 2
megapiksele, zoom cyfrowy
Pamięć: 12MB wbudowanej
pamięci, gniazdo kart Memory Stick Micro do 2 GB
Komunikacja: Bluetooth stereo, USB, EDGE