Bieszczadzkie przysmaki. Proziaki i zalewajka
"Kuchnia bieszczadzka to była biedna kuchnia, czego przykładem są proziaki" - mówi Olek Chymon. Kucharz jako lokalne danie poleca też zalewajkę z grzybami z pobliskich lasów oraz regionalne, kozie sery, które podaje się w plastrach boczku i z konfiturą.
Jak opowiada Olek Chymon, szef kuchni jednej z karczm w Cisnej, wsi położonej w województwie podkarpackim, kuchnia bieszczadzka to była biedna kuchnia, czego przykładem są proziaki, które robi się z mąki i sody.
- Mięso było okazją, a jeśli już to była baranina. U nas w Bieszczadach miesza się kuchnia bojkowska, łemkowska, żydowska i ukraińska. Doskonałym przykładem jest zupa na styku kultur, czyli zupa mieszana z barszczem ukraińskim i europejską zupą minestrone - mówi.
W karczmie, która znajduje się na kulinarnym szlaku podkarpackich smaków, dania są certyfikowane i wykonane z regionalnych produktów. Goście najczęściej zamawiają chrupiące racuszki, czyli placki ziemniaczane z pestkami dyni i słonecznika, podane z ciepłym wędzonym pstrągiem oraz konfiturą z czerwonej cebuli.
Jednak szef kuchni jako popisowe danie poleca bieszczadzką zalewajkę.
- To zupa podobna do żurku podana z grzybami z tutejszych lasów, z ziemniakami, z wędzonymi na miejscu wędlinami - wyjaśnia.
Tak, jak Zakopane ma swoje oscypki, tak Bieszczady też mają swoje lokalne sery.
- Serki regionalne, najczęściej z koziego mleka, owija się w plastry boczku i podaje się z konfiturą z żurawiny albo z brusznicy - borówki, która rośnie w bieszczadzkich lasach. Z brusznicą podaje się też chałkę - kwituje.
Paulina Persa