SUP - o co w tym sporcie naprawdę chodzi?

Jeszcze niedawno mało kto odróżniał u nas windsurfing od surfingu. A wyjazd na Półwysep Helski na deskę był wyznacznikiem fajności w towarzystwie. Na szczęście dziś moda na deskowe sporty wodne sprawiła, że na desce wind-, kite- czy po prostu surfingowej pływa już każdy, kto na prawdę tego chce. Coraz lepiej znane są też skimboard czy bodyboard. Jakiś czas temu pojawił się również SUP - z angielskiego stand-up-paddling czyli wiosłowanie na stojąco. O co tak na prawdę chodzi w SUP’ie?

Nie zagłębiając się w żeglarską nomenklaturę SUP to coś w rodzaju pływania na drzwiach od wielkiej szafy przy pomocy wiosła. W przeciwieństwie do deski windsurfingowej, a tym bardziej surfingowej, które wymagają pewnej wprawy w utrzymaniu równowagi, deska do SUP jest na prawdę wielka i łatwa w nauce.

Czujemy się na niej jak na małym stateczku lub tratwie i jej opanowanie jest tak samo proste jak pływanie kajakiem. Każdy, kto jest ogólnie sprawny fizycznie i potrafi pływać poradzi sobie na niej bez problemu.

Ale o co chodzi?


Jak każdy sport nastawiony na dobrą zabawę, tak i wszelaki surfing u swoich korzeni ma frajdę płynącą ze swobodnego zjeżdżania z górki. Tą górką jest fala, po której surfer ześlizguje się dzięki grawitacji, jak na sankach po śniegu. Problem w tym, że odpowiednich do tego fal jest mało, a w klasycznym surfingu trzeba być na prawdę sprawnym fizycznie, aby je ujeżdżać.

Dlatego właśnie ludzie przypięli do deski żagle i wtedy okazało się, że można na niej zrobić dużo, dużo więcej. Rozwinął się windsurfing, kitesurfing i wszystkie ich odmiany. Ale okazuje się, że bez żagla też się da. Wystarczy, żeby deska była większa, tak by można na niej swobodnie stać, a napęd zamiast wiosłowania rękoma czy żagla stanowiło wiosło.

Dzięki temu na grzbiet fali można dostać się z mniejszym wysiłkiem niż płynąc wpław przytulonym do niewielkiej deski surfingowej. Chyba właśnie dlatego pierwsi SUP’erzy wzbudzali gniew surferów, którym z łatwością kradli dobre fale.

Pełen luz


Tymczasem okazało się, że nawet jeśli nie chcemy szaleć na fali, SUP i tak jest super. Bo można na nim pływać nawet po przydomowym potoczku na zakupy do sklepu. Jest to po prostu relaksujący i przyjemny sposób poruszania się.

Istnieją nawet deski ze specjalnym okienkiem do obserwacji dna, nad miejscem, gdzie akurat przepływamy. To chyba najlepiej świadczy, jak wyluzowana jest to dyscyplina. Ale jeśli masz w sobie chęć do bardziej ekstremalnej rozrywki to SUP też potrafi ją zapewnić, powstał przecież do pływania na fali. 

Reklama

Pierwsze kroki z SUP


Jeśli chcesz zacząć przygodę ze sportami wodnymi to SUP jest do tego idealny. Pozwala oswoić się z wodą, poczuć deskę i zrozumieć podstawy sterowania nią. Jest to świetna rozrywka tak dla rodziców jak i dzieciaków, które mogę nawet wspólnie śmigać na jednej dużej desce. A pływać można wszędzie - na morzu, rzece czy jeziorze.

Na początku najlepiej skorzystać z wypożyczalni oraz dostępnego w niej zwykle instruktora. Wypożyczenie deski kosztuje od około 25 zł za godzinę do stukilkudziesięciu za cały dzień. Instruktora wynajmiemy za mniej niż 100 zł od godziny. Sprzęt wodny jest drogi i można świadomie go kupić dopiero kiedy już się na nim pływa. Jedyne w co warto zainwestować to krem do opalania, gdyż czeka cię solidna dawka słonecznego relaksu.

Magazyn Exclusive Info
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy