Szwedzka rakieta spadła na Norwegię. Rząd i mieszkańcy w szoku

Rząd Szwecji pokłócił się z norweskim po tym, jak jedna ze szwedzkich rakiet badawczych uległa awarii i spadła na terytorium sąsiada. Mieszkańcy byli przerażeni tym, co i jak zrobili Szwedzi.

Rząd Szwecji pokłócił się z norweskim po tym, jak jedna ze szwedzkich rakiet badawczych uległa awarii i spadła na terytorium sąsiada. Mieszkańcy byli przerażeni tym, co i jak zrobili Szwedzi.
Szwedzka rakieta spadła na Norwegię. Rząd jest zbulwersowany tym zdarzeniem /Szwedzka Korporacja Kosmiczna (SSC) /materiały prasowe

Szwedzka Korporacja Kosmiczna (SSC) wystrzeliła w poniedziałek (24.04) rakietę kosmiczną z misją badawczą. Niestety, rakieta uległa awarii i spadła daleko od miejsca planowanego lądowania, już na terytorium Norwegii. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo takie sytuacje się zdarzają, gdyby nie fakt, że zarówno rząd Norwegii, jak i armia czy mieszkańcy nie zostali poinformowani o realizacji misji, a nawet katastrofie.

— Norweskie ministerstwa nie otrzymały oficjalnego powiadomienia, a kiedy taki incydent ma miejsce za granicą, ważne jest, aby osoby odpowiedzialne natychmiast poinformowały władze odpowiednimi kanałami — powiedziała rzeczniczka MSZ Ragnhild Simenstad.

Reklama

Szwedzka rakieta spadła na Norwegię. Oburzenie władz

Władze Norwegii najbardziej zbulwersował fakt, że Szwedzi bez poinformowania ich służb i żadnej zgody przetransportowali sprzęt do miejsca katastrofy w norweskich górach i na terytorium obcego kraju zaczęli akcję poszukiwań i zbierania szczątków rakiety.

Rakieta spadła na Ziemię ok. 40 kilometrów na północny zachód od planowanego miejsca lądowania, a mianowicie 15 kilometrów w głąb terytorium Norwegii, w dalekiej północnej części Malselv. Kluczowe elementy rakiety uderzyły z całym impetem w ziemię zaledwie 1,5 kilometra od małej miejscowości. Na szczęście nikt nie został ranny i nie zgłoszono żadnych szkód materialnych.

Szczątki rakiety spadły zaledwie 1,5 km od wioski

Okoliczni mieszkańcy przecierali oczy ze zdumienia. Do ostatniej chwili nie mieli pojęcia, co się stało. Na ich terenie pojawił się szwedzki ciężki sprzęt specjalistyczny przeznaczony do transportu elementów rakiet kosmicznych. Cała akcja wyglądała, jakby w górach rozbił się pojazd kosmiczny obcej cywilizacji, a rząd i armia chcieli ukryć ten fakt przez społeczeństwem.

Szwedzka Korporacja Kosmiczna (SSC) wystrzeliła rakietę, która osiągnęła wysokość 250 kilometrów i znalazła się w przestrzeni, gdzie panuje mikrograwitacja. W trakcie lotu przeprowadziła eksperymenty w mikrograwitacji nad potencjalnymi paliwami bezwęglowymi i stworzeniem bardziej wydajnych ogniw słonecznych.

Instrument naukowy znajdujący się na pokładzie rakiety waży 387 kilogramów, i jak informuje Szwedzka Korporacja Kosmiczna, został odzyskany w "dobrym stanie" i zwrócony helikopterem do Esrange. Start rakiety nastąpił z Centrum Kosmicznego Esrange, które znajduje się w północnej Szwecji, w gminie Kiruna. Obiekt został otwarty 13 stycznia bieżącego roku i jest pierwszym kosmodromem Unii Europejskiej w Europie.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy