Afera w straży granicznej. Dane osobowe sprawdzano w celach prywatnych
Osoby pracujące w straży granicznej dopuściły się nadużycia przywilejów, co skończyło się aferą. Wybrani funkcjonariusze wykorzystywali bazę danych PESEL do sprawdzania informacji o sąsiadach czy znajomych. Doszło nawet do przypadków, gdy weryfikowano adresy zamieszkania celebrytów.
Sprawa nie jest nowa i ciągnie się ponad dwa lata. Pierwsze informacje na ten temat pochodzą z sierpnia 2022 roku. Wtedy jeden z funkcjonariuszy Komendy Głównej Straży Granicznej miał poinformować biuro spraw wewnętrznych (BSW) o naruszeniu przepisów. O co chodzi z ta aferą?
Sprawę nagłośniło RadioZET.pl, które informuje o przypadkach, gdy funkcjonariusze straży granicznej mieli wykorzystywać bazę numerów PESEL i znajdujące się tam informacje do celów prywatnych. W ten sposób osoby zatrudnione w straży sprawdzały dane znajomych, sąsiadów, a nawet celebrytów (na przykład adresy zamieszkania).
Bezprawnego wykorzystania danych miała dopuścić się m.in. była żona jednego z funkcjonariuszy zatrudniona przez Nadwiślański Oddział Straży Granicznej. Motywem była zemsta po orzeczeniu sądu, które przyznało naprzemienną opiekę nad dzieckiem. Doszło do nachodzenia mężczyzny w miejscu zamieszkania, a jego adres został pozyskany właśnie ze wspomnianej bazy numerów PESEL.
Wspomniana baza to prawdziwa skarbnica danych o obywatelach Polski czy też osobach zamieszkujących na stałe nasz kraj, do której dostęp mają służby. Znajdują się tam informacje dotyczące adresów zameldowania, stanu cywilnego czy data i miejsce urodzenia.
RadioZET.pl ustaliło, że funkcjonariuszy straży granicznej zamieszanych w aferę do tej pory nie spotkały żadne konsekwencje służbowe. Jakby tego było mało, to ciągle mają dostęp do wspomnianej bazy, który nie został im odebrany.
Mjr SG Krzysztof Grzech stwierdził, że nie otrzymał od Prokuratury Okręgowej w Warszawie żadnej informacji o toczącym się wobec funkcjonariuszy śledztwie. Do podobnych nadużyć dochodziło również w przeszłości. W ten sposób sprawdzano dane różnych osób. Jeden z funkcjonariuszy pracujących na przejściu granicznym miał pozyskać informacje o 59 cudzoziemkach, z którymi kontaktował się w celach prywatnych. Pracownicy SG, którzy pozostają anonimowi, w wypowiedzi dla RadioZET.pl dodali, że takich przypadków było więcej.
Poprosiliśmy Prokuraturę Okręgową w Warszawie o komentarz w sprawie. Rzecznik prasowy Piotr A. Skiba poinformował, że sprawa jest ciągle w fazie in rem. Oznacza to etap poszukiwania dowodów. Dodał jednak, że na celowniku śledczych jest kilku strażników granicznych, ale także policjantów, którzy mogli dopuścić się przestępstwa.
Rzecznik Prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie dodaje, że sprawa wymagała przeprowadzenia czynności o charakterze prawnym, technicznym i faktycznym. W tym konieczne stało się uzyskanie informacji od Dyrektora Departamentu Zarządzania Systemami Ministerstwa Cyfryzacji w Warszawie, Dyrektora Operacyjno-Śledczego Komendy Głównej Straży Granicznej, Komendanta Głównego Policji, Komendanta Wojewódzkiego Policji z siedzibą w Radomiu oraz innych organów.
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 90 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Geekweek na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!