Ban na wszystko, co rosyjskie. Jak traktowani są teraz Rosjanie?

W odpowiedzi na brutalną i agresywną inwazję Rosji na terytorium Ukrainy świat zareagował nie tylko sankcjami gospodarczymi. Nastroje antyrosyjskie można również odczuć wśród samego społeczeństwa, które w każdy możliwy sposób stara się banować i odrzucać wszystko, co tylko może kojarzyć się z Rosją – niekiedy do przesady. Czy pierogi ruskie słusznie stały się obecnie pierogami ukraińskimi?

W odpowiedzi na brutalną i agresywną inwazję Rosji na terytorium Ukrainy świat zareagował nie tylko sankcjami gospodarczymi. Nastroje antyrosyjskie można również odczuć wśród samego społeczeństwa, które w każdy możliwy sposób stara się banować i odrzucać wszystko, co tylko może kojarzyć się z Rosją – niekiedy do przesady. Czy pierogi ruskie słusznie stały się obecnie pierogami ukraińskimi?
W Rosji brutalnie zostały stłumione antywojenne protesty. Tysiące osób zostało aresztowanych /Konstantin Zavrazhin / Contributor /Getty Images

Polacy bezzwłocznie odpowiedzieli na niczym nieuzasadnioną inwazję Rosji w Ukrainie. Nie tylko pomagają uciekającym przed wojną Ukraińcom, ale również wprowadzają różne własne "sankcje" na wszystko, co tylko może kojarzyć się z Rosją.

Od kilkunastu dni obserwujemy, jak masowo lokale gastronomiczne wycofują z oferty pierogi ruskie lub zmieniają ich nazwy na np. pierogi ukraińskie albo pierogi z serem i ziemniakami. Dochodzi tutaj do pomyłki w znaczeniu pierogów ruskich, które... nie mają nic wspólnego z Rosją.

Ich nazwa nie ma żadnego związku z inwektywą obraźliwie nazywają Rosjan, ale z Rusią, a dokładnie Rusią Czerwoną, która była częścią dawnej Galicji Wschodniej. To właśnie na tym obszarze, który dzisiaj znajduje się na pograniczu polsko-ukraińskim, popularnymi były tego typu pierogi.

Reklama

Czy właściciele lokali, którzy postanowili wycofać z oferty lub zupełnie zmienić nazwę pierogów ruskich, sprawdzili najpierw, jakie jest ich pochodzenie?

***

Sasza jest dwudziestoparoletnią Rosjanką, która przyjechała do Polski na kilka miesięcy w ramach projektu wolontariatu. Mieszka w jednym z miast wojewódzkich. O wojnie w Ukrainie mówi jednoznacznie:

- Jestem całkowicie przeciwna inwazji Rosji. Od zawsze nie popierałam Putina. Jest mi wstyd, że tyle ludzi w moim kraju popiera jego działania wojenne w Ukrainie. Najbardziej mnie smuci, że tyle rówieśników jest za tą inwazją. Twierdzą, że zachód nam do niczego niepotrzebny.

Mieszkając w Polsce, Sasza od samego początku spotykała się z różnym nastawieniem Polaków do jej osoby. Od początku wojny w Ukrainie musi na każdym kroku udowadniać swój sprzeciw wobec działań Kremla.

- Czuję się tym potwornie zmęczona. Odkąd trwa wojna z kim bym nie rozmawiała, temat schodzi na to, że jestem z Rosji. Zaczęłam czuć się winna z powodu mojego pochodzenia. Niektórzy znajomi nawet mi zasugerowali bym zaczęła się przedstawiać jako Ukrainka ze wschodniej części kraju. Wówczas nie będę musiała znosić gardzących lub oceniających spojrzeń na każdym kroku.

Dziewczyna przyznaje otwarcie, że chce pomóc Ukrainie i uchodźcom, którzy uciekają przed wojną, ale przeczuwa, że jej pomoc nie zostanie przyjęta, ponieważ jest Rosjanką.

***

Anna uczy języka rosyjskiego w jednym z liceów ogólnokształcących w Małopolsce. Spotkała się z wyjątkowym oporem swoich uczniów, którzy stwierdzili, że nie będą uczyć się rosyjskiego. Uważają, że teraz ukraiński jest najbardziej potrzebnym językiem w pomocy uchodźcom.

- Musiałam im wytłumaczyć, że w Ukrainie dla połowy społeczeństwa język rosyjski jest pierwszym językiem. Znajomość rosyjskiego może być kluczowa w komunikacji z uchodźcami zwłaszcza ze wschodniej Ukrainy.

Warto dodać, że język rosyjski jest rozpowszechniony praktycznie we wszystkich byłych republikach ZSRR. Dla wielu narodów, nie koniecznie tylko dla Rosjan, jest swoistą lingua franca, która ułatwia komunikację.

***

Obawa przed niekontrolowanym wzrostem nienawiści wobec Rosjan pojawiła się w państwach bałtyckich, gdzie mniejszość rosyjskojęzyczna stanowi znaczny procent ludności. Eskalacja napięć antyrosyjskich mogłaby być powodem dla Putina, aby zainterweniować w imię obrony "uciemiężonej mniejszości".

W Estonii Rosjanie stanowią niespełna 25 proc. populacji. Część z nich to obywatele estońscy, a część to obywatele Federacji Rosyjskiej z prawem do stałego pobytu.

- Wyrobił się teraz nieformalny podział na tych Rosjan z estońskim paszportem i z rosyjskim paszportem - mówi Tatiana, która przeprowadziła się do Estonii kilka lat temu. Jest pół-Ukrainką, pół-Rosjanką urodzoną i wychowaną w jednym z syberyjskich miast. Opowiada, że odkąd zaczęła się wojna w Ukrainie, część znajomych się od niej zupełnie odwróciła.

- Przyjaciele z Ukrainy, których poznałam tutaj w Tallinnie, zerwali ze mną kontakt. Na nic tłumaczenia, że jestem w połowie Ukrainką, że moja rodzina pochodzi z okolic bombardowanego Charkowa, na nic słowa, że jestem wściekła na wojnę, którą wywołał Putin. Po prostu mam paszport rosyjski i to jest argument, aby już ze mną nie rozmawiać.

Obserwując narastający antagonizm między dwoma głównymi narodami w Estonii, który zresztą istnieje od wielu dekad, prezydent kraju Alar Karis wystosował "facebookowy apel" do wszystkich młodych Estończyków.

Karis prosi młodzież nie tylko o ostrożność podczas korzystania z internetu, ale także przestrzega przez szerzącą się dezinformacją w sieci. Ponadto uwrażliwia całe pokolenie, aby brało pod uwagę wobec kogo okazuje nienawiść i hejt. Jak pisze prezydent, "to jest przede wszystkim wojna Putina". W ten sposób głowa państwa zwraca uwagę, że nie każdy, jak to określa, "współmieszkaniec kraju" jest przedstawicielem piątej kolumny i żeby z rozwagą podchodzić do tego, kogo i jak oceniamy.

***

W walkę z reżimem Putina włączyli się także sami Rosjanie. Chociaż wyniki badań społecznych pokazują, że większość tamtejszego społeczeństwa stoi za swoim dyktatorem, to nie brakuje także tych, którzy chcą walczyć o demokratyczną Rosję.

Na terenie kraju odbywają się masowe protesty wyrażające sprzeciw dla wojny w Ukrainie. Według danych OWD-info zostało aresztowanych aż13 tysiące protestujących. Demonstracje miały miejsce w 69 rosyjskich miastach.

***

Imiona rozmówczyń zostały celowo zmienione.

Przeczytaj też: Rosjanie porozumiewają się szyfrem, aby umówić się udział w protestach

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna Ukraina-Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy