Dron z polskim oprogramowaniem SARUAV uratował życie człowiekowi
Inżynierowie z Uniwersytetu Wrocławskiego opracowali przełomowe oprogramowanie do dronów, które może uratować wiele istnień ludzkich. System właśnie pokazał, na co go stać. Jest pierwszy uratowany człowiek!
A mowa o systemie SARUAV (Search and Rescue Unmanned Aerial Vehicle), którego celem jest poszukiwanie osób zaginionych na otwartym terenie i ratunek z użyciem bezzałogowych statków powietrznych. Jego autorem jest prof. Tomasz Niedzielski, który opracował go razem ze swoich zespołem ze spółki technologicznej SARUAV sp. z o.o., działającej pod patronatem Uniwersytetu Wrocławskiego.
We wtorek, 29 czerwca 2021 roku, lokalne portale internetowe okolic Krosna poinformowały o zaginięciu człowieka. 65-letni mężczyzna, mieszkaniec wsi Cergowa, w poniedziałek, 28 czerwca, wyszedł z domu i udał się w nieznanym kierunku. Na pomoc ruszyli ratownicy Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Na obszar poszukiwań, przywieźli ze sobą SARUAV. System po kilku minutach znalazł zaginionego, dzięki czemu służby ratunkowe mogły niemal natychmiast do niego dotrzeć i udzielić mu pomocy.
„SARUAV ma na celu przetwarzanie zdjęć lotniczych, pozyskiwanych przez bezzałogowe statki powietrzne, aby w sposób automatyczny wspierać poszukiwania osób zaginionych, pokazując na raportach mapowych służbom poszukiwawczym potencjalne miejsca, gdzie może przebywać zaginiony człowiek” - powiedział Niedzielski.
Pierwszym krokiem działań jest wyznaczenie prawdopodobnego obszaru przebywania osoby zaginionej z uwzględnieniem jej cech charakterystycznych, np. wieku czy sposobu poruszania się, (dzieci przemieszczają się przecież inaczej niż osoby starsze, podobnie jak piesi w stosunku do rowerzystów) oraz ukształtowania terenu.
Następnie do akcji wkraczają drony, które wykonują nad obszarem wiele zdjęć - te są następnie skanowane z użyciem specjalnych algorytmów, których zadaniem jest poszukiwanie anomalii, a mogą to być m.in. zmiany kolorystyczne sugerujące, że w lesie znajduje się człowiek.
System jest też w stanie wyznaczyć współrzędne zidentyfikowanych miejsc, dzięki czemu odpowiednie służby bez problemu mogą dotrzeć we wskazane miejsce. I jest tylko jeden problem, a mianowicie czas, bo choć etap zawężenia strefy poszukiwań zajmuje kilkanaście minut, to przetwarzanie zdjęć trwa dosłownie wieki, a w przypadku osób zaginionych kluczowa może być każda minuta.
„Nasze pierwsze próby kończyły się na 20 minutach na jedno zdjęcie, teraz zeszliśmy do pojedynczych minut. Robimy równocześnie dwie rzeczy: skracamy czas obliczeń, ale staramy się też zwiększyć skuteczność detekcji. Pracujemy nad algorytmem, a w drugiej kolejności będziemy pracować nad sposobem prowadzenia obliczeń i ich przyspieszenia za pomocą infrastruktury obliczeniowej” - dodał Niedzielski.
Co więcej, autor systemu zapewnia, że jego celem jest szerokie upowszechnienie tego ratującego życie rozwiązania, dlatego będzie można z niego korzystać za pomocą tradycyjnych kamer cyfrowych. Oznacza to również, że zastosowania nie ma tu termowizja, co jest o tyle logiczne, że mogłaby ona prowadzić do wielu pomyłek za sprawą zwierząt.
Poza tym, system może działać również w trudniejszych warunkach atmosferycznych, jak mgły czy opady, ale w tym wypadku jest zależny od możliwości kamer. Mówiąc krótko, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to już niebawem służby dostaną w swoje ręce potężne narzędzie znacznie ułatwiające poszukiwanie osób zaginionych.
Źródło: GeekWeek.pl/SARUAV/Uniwersytet Wrocławski