Izrael walczy o swoje istnienie? Możliwa walka na pięć frontów

Eksperci obawiają się najgorszego, Izraelowi grozi wojna niemal ze wszystkimi sąsiadami. Niemieckojęzyczne media mówią wprost: "Izrael walczy obecnie o swoje istnienie".

W sobotę 7 października cały świat zwrócił swoją uwagę na Izrael. Hamas — palestyńska fundamentalistyczna organizacja terrorystyczna - zaatakował rakietami ze Strefy Gazy obszar Izraela. To konflikt, który toczy się z przerwami od wielu lat, a w szerszym ujęciu jest elementem toczącego się konfliktu izraelsko-arabskiego.

Eksperci obawiają się pogorszenia sytuacji. - Izrael stoi w obliczu wojny na pięciu frontach: z Hamasem, Libanem, Syrią, Iranem i bojownikami palestyńskimi na Zachodnim Brzegu - pisze serwis Nexta cytując ekspertów z Le Beck Middle East Center dla Bild. 

Reklama

Izrael jak na tak mały kraj dysponuje dość licznym, a przede wszystkim nowoczesnym i zaawansowanym technologicznie wojskiem oraz dobrze wyszkolonymi żołnierzami. Ale czy to wystarczy, aby zapewnić dalsze istnienie kraju w przypadku rozszerzenia konfliktu?

Hamas, Hezbollah i błękitne hełmy. Izrael walczy o przetrwanie

Problem walki na wielu frontach poruszyły niemieckojęzyczne media. Serwis oe24.at zwraca uwagę, że największym zagrożeniem jest Liban, a precyzyjniej ujmując zlokalizowana na południu kraju szyicka bojówka terrorystyczna Hezbollah. Od miesięcy ma szkolić bojowników Hamasu, dlatego to właśnie od strony Libanu Izrael spodziewał się pierwszego ataku.

Choć wojsko izraelskie ze względu na napiętą sytuację jest w ciągłej gotowości (w gotowości jest również rezerwa), to w sobotnim ataku Hamas wykorzystał element zaskoczenia. Użył m.in.  zaawansowanej broni elektronicznej, by zakłócić izraelskie systemy łączności. Teraz oprócz militarnej odpowiedzi w stronę Strefy Gazy konieczne stało się zwiększenie bezpieczeństwa północnej granicy, ponieważ Hezbollah jest też blisko powiązany z Iranem, a Syria Bashara al-Assada z Hamasem, Hezbollahem i Iranem.

Izrael ma sojuszników w wielu krajach, a największym i najpotężniejszym są Stany Zjednoczone, które już wysłały pomoc. Rozwojowi konfliktu teoretycznie mają zapobiec błękitne hełmy, czyli siły pokojowe ONZ wciąż obecne w Libanie czy Wzgórzach Golan. Ale głosu są niezbyt optymistycznie. 50 lat po wojnie Jom Kipur, Izraelowi może grozić atak ze wszystkich stron. Jak powiedział szef europejskiego wywiadu dla oe24: "Izrael walczy obecnie o swoje istnienie".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wojna w Izraelu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy