Od teraz ładunków wybuchowych na lotniskach będą szukać „żywe” sztuczne nosy

Czyżby ludzie i psy mogli odetchnąć z ulgą? Jeszcze nie do końca, ale na lotniskach właśnie zaczynają się testy zupełnie nowych sensorów do wykrywania bomb, które docelowo mogą zastąpić stosowane obecnie metody.

A mowa o elektronicznych nosach testowanych przez Airbusa, które jeszcze przed końcem tego roku zaczną się pojawiać na lotniskach. Jak informuje Financial Times, urządzenia przypominające wyglądem meduzy są dziełem startupu z Doliny Krzemowej o nazwie Koniku. Ten ma na swoim koncie nie tylko te nowatorskie systemy śledzenia za pomocą węchu, ale i prace nad dronami wykrywającymi zakopane improwizowane ładunki wybuchowe czy urządzenia wrażliwe na smak, które poprawiają jakość w przemyśle rolniczym. Mówiąc krótko, firma specjalizuje się w nowatorskich rozwiązaniach i ma szansę nieco namieszać na rynku.

Reklama

Wracając jednak do elektronicznych nosów, mówimy tu o urządzeniach wykorzystujących żywe komórki: - Opracowaliśmy technologię, która jest w stanie wyczuwać zapach - wdycha powietrze i po prostu mówi nam, co się w nim znajduje. Robimy to tak, że bierzemy biologiczne komórki, komórki nerkowe embrionu albo astrocyty - komórki mózgowe - wyhodowane w kulturze tkankowej i modyfikujemy je, aby wykształciły receptory węchowe - twierdzi założyciel Koniku, Oshiorenoya Agabi. 

Dzięki temu metoda ma być bardzo skuteczna, a do tego dawać błyskawiczne rezultaty, bo w odpowiednich warunkach daje wyniki już po mniej niż 10 sekundach. Co ciekawe, Airbus i Koniku mają już kolejne potencjalne zastosowania dla tej technologii, poza wykrywaniem materiałów wybuchowych, a mianowicie chcą za jej pomocą wykrywać również biologiczne zagrożenia, jak wirusy. Zdaniem firm może mieć to duże znaczenie dla poczucia bezpieczeństwa pasażerów, którzy po opanowaniu pandemii koronawirusa będą chcieli wrócić do podróżowania, bez obaw o zakażenie Covid-19.

A to dopiero początek ich możliwości, bo startup mówi również o zastosowaniu medycznym, np. do wykrywania nowotworów: - Wstajesz rano, dmuchasz w urządzenie, a my analizujemy, w trybie długoterminowym, stan twojego zdrowia. To jedna z naszych dużych wizji - dodaje Agabi. Przypominamy też, że Airbus współpracuje z Koniku już od trzech lat i nie ma w planach nic w tym zakresie zmieniać, powtarzając, że wspólnie są w stanie opracować rozwiązania, które poprawią bezpieczeństwo podróżowania na wielu różnych płaszczyznach. Nie pozostaje więc nic innego, jak tylko im kibicować. 

Źródło: GeekWeek.pl/Financial Times

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy