Cywilne auto, siatka i gałęzie. Wojenny "Mad Max" po rosyjsku
Siły rosyjskie walczące w Ukrainie coraz częściej uciekają się do improwizowanych metod, by zwiększyć swoje szanse przetrwania na polu bitwy. Wystarczy tylko spojrzeć na ostatnie przeróbki małych cywilnych samochodów na prowizoryczne pojazdy opancerzone chroniące przed atakami ukraińskich dronów FPV. Zdjęcia, które właśnie trafiły do sieci, bardziej pasują do planu filmowego starego "Mad Maxa" niż wojennego frontu w XXI wieku.

Kiedy wiosną zeszłego roku wyszło na jaw, że rosyjskie wojsko użyło chińskich pojazdów Desertcross 1000-3 do szturmu na ukraińskie pozycje w pobliżu miasta Łyman w obwodzie donieckim, wielu obserwatorów przecierało oczy ze zdziwienia. Mówimy przecież o cywilnym nieopancerzonym pojeździe terenowym, czyli w gruncie rzeczy ciężkim wózku golfowym, tymczasem Moskwa posłała w nim żołnierzy do walki na froncie.
Buggy, motocykle i wielka prowizorka
Ba, później Rosjanie zmieniali je nawet w improwizowane systemy przeciwlotnicze, potwierdzając podejrzenia o rosnących problemach z utrzymaniem dostaw nowoczesnego sprzętu wojskowego w obliczu znacznych strat na polu bitwy. Ale cywilne buggy to nie wszystko, widzieliśmy też Rosjan stosujących w roli pojazdów szturmowych motocykle terenowe, a propagandysta Nikołaj Dołgaczow z kanału telewizyjnego "Rosja-1" zapewniał wtedy, że "trudno wyobrazić sobie lepszy pojazd szturmowy".
Ale czy na pewno? Małe zwrotne jednoślady faktycznie trudniej upolować za pomocą bezzałogowców, ale jednocześnie motocykle, buggy czy nawet "turbodoładowane" wersje wózków golfowych nie zapewniają ochrony przed atakiem. Rosjanie wpadli więc na pomysł, by stosować klatki czy upodobnić Desertcross 1000-3 do rosyjskiego opancerzonego wozu Tigr-M, tzn. zamontować mu dodatkową metalową ramę i pancerz.
Prawie jak Mad Max
Nie jest jeszcze jasne, czy Rosjanie planują wdrożyć to rozwiązanie na szerszą skalę w swojej armii, ale wykonanie nie wyglądało jak improwizacja z polowego warsztatu, a raczej zamówienie specjalnie dla tego modelu. Po co? Jedną z możliwości jest chęć wzmocnienia chińskiego pojazdu terenowego, bo jak pisaliśmy już wiele razy, atakowanie nim na froncie to proszenie się o śmierć (Desertcross 1000-3 nie oferuje żadnej ochrony przed wiatrem, deszczem czy śniegiem, a co dopiero pociskami czy minami).
Ale to wszystko nic w porównaniu z tym, co możemy zobaczyć na najnowszych zdjęciach, a mowa o małych autach prymitywnie wzmocnionych przyspawanymi stalowymi prętami, siatką i złomem - sami Rosjanie nazywają to "makaronem", nawiązując do splątanej konstrukcji. Użytkownicy komentujący te doniesienia na X, z miejsca - pół żartem, pół serio - mieli tu zaś skojarzenia z "apokaliptycznymi maszynami wojennymi" z Mad Maxa.
Moskwa ma problem z dostawami
Takie improwizowane pojazdy trafiają do rosyjskich oddziałów szturmowych jako namiastka transporterów opancerzonych i bojowych wozów piechoty, których zaczyna brakować na froncie. W obliczu niedoborów, żołnierze adaptują przejęte lub zarekwirowane auta cywilne, wyposażając je w podstawowe konstrukcje ochronne, by zwiększyć swoje szanse na przeżycie w strefie działań bojowych.
Idea jest prosta, otaczając samochód klatką z prętów, drutu czy nawet gałęzi, Rosjanie liczą, że wpłyną na tor lotu lub działanie zapalnika drona FPV, zanim ten uderzy w newralgiczne miejsca. Skuteczność takich przeróbek budzi jednak poważne wątpliwości, zwłaszcza że ukraińscy operatorzy świetnie opanowali precyzyjne omijanie prowizorycznych osłon i trafianie w słabe punkty pojazdów. Mówiąc krótko, "Mad Max" w rosyjskim wydaniu pokazuje jedynie skalę problemów Moskwy w czwartym roku wojny.