NASA ma problem. Chiny mogą pierwsze sprowadzić próbki z Marsa na Ziemię
Wyścig kosmiczny najczęściej jest kojarzony z czasami zimnej wojny i wysłaniem pierwszego człowieka na Księżyc. Tak naprawdę trwa on nadal. Część ekspertów przewiduje, że to Chiny - a nie Stany Zjednoczone - jako pierwsze sprowadzą na Ziemię próbki z Marsa. Czy już teraz Pekin ma przewagę nad Houston? Kosztowny i skomplikowany projekt NASA stanął w miejscu, a CNSA jest już na dobrej drodze do lotu na Marsa w tej dekadzie. Będzie to lot w dwie strony. Ten, kto wykona go jako pierwszy, wiele zyska w oczach świata.

Spis treści:
- Wyścig kosmiczny jeszcze się nie skończył. Kto dziś prowadzi?
- Mars Sample Return. Kto pierwszy sprowadzi próbki z Marsa na Ziemię?
- Naukowa rywalizacja USA i Chin. O co toczy się gra?
Wyścig kosmiczny jeszcze się nie skończył. Kto dziś prowadzi?
Wyścig kosmiczny - podobnie jak wyścig zbrojeń - był jednym z przykładów rywalizacji dwóch największych mocarstw po II wojnie światowej. Stany Zjednoczone i Związek Radziecki prowadziły wyścig, aby pokazać, które z nich jest potężniejsze. Loty orbitalne, wysyłanie w kosmos ludzi i zwierząt, lądowanie na Księżycu czy umieszczanie satelitów na orbicie - to były wydarzenia, którymi żyli Amerykanie i obywatele bloku wschodniego latach 1957-1975. Reszta świata mogła się tylko przyglądać.
Każda ze stron odniosła w tym wyścigu sukcesy, a jego symbolicznym zwieńczeniem była pierwsza wspólna misja USA i ZSRR, czyli Sojuz-Apollo. Miało to miejsce w 1975 roku, w którym powstała także Europejska Agencja Kosmiczna (ESA). Jednak już 5 lat wcześniej wyłoniły się kolejne dwie siły - Japońska Agencja Eksploracji Aerokosmicznej (JAXA) oraz Chińska Narodowa Agencja Kosmiczna (CNSA). Dziś ta ostatnia może wyjść na prowadzenie.
Mars Sample Return. Kto pierwszy sprowadzi próbki z Marsa na Ziemię?
Podbój kosmosu od wielu dekad jest przedsięwzięciem międzynarodowym, czego największym dowodem jest Międzynarodowa Stacja Kosmiczna (ISS). Jednocześnie nadal trwa wyścig kosmiczny, tyle że dziś koncentruje się on głównie na Księżycu i Marsie. Następnym priorytetem byłoby sprowadzenie próbek z Marsa na Ziemię. Tym właśnie ma zająć się misja Mars Sample Return (MSR). Chętnych do niej nie brakuje. Swoje propozycje przedstawili: NASA i ESA (NASA-ESA Mars Sample Return), CNSA (Tianwen-3), Roskosmos (Mars-Grunt) i JAXA (Martian Moons eXploration).
Planowany przez Amerykanów we współpracy z Europejczykami projekt miałby polegać na wysłaniu na Ziemię próbek geologicznych starannie zebranych przez łazik Perseverance w kraterze Jezero. Tyle że okazuje się on nader skomplikowany, kosztowny (ponad 11 miliardów dolarów) i podatny na zmienne nastroje polityczne. Bezcenne próbki, w tym również ta, która zawiera najmocniejsze jak dotąd "dowody" na możliwość istnienia niegdyś życia na Marsie, spowija dziś marsjański pył. NASA i ESA planują swoją misję na lata 30. XXI wieku, lecz dziś stoi ona w martwym punkcie.
Na dużo lepszej pozycji startowej zdają się stać Chińczycy. Ich misja Tianwen-3, która zamierza dopiero zebrać próbki z Marsa (w mniejszej liczbie i mniej starannie niż Perseverance), ma wystartować w 2028 roku i wrócić na Ziemię w 2031. Jeżeli im się powiedzie, zdołają wyprzedzić Amerykanów o wiele lat w planetologii. Przede wszystkim zaś Chiny mogą zapisać się w historii jako pierwszy kraj, który zabrał cokolwiek z Marsa na Ziemię.
Naukowa rywalizacja USA i Chin. O co toczy się gra?
Część ekspertów wskazuje na to, z jaką determinacją CNSA rozwija swoją misję, co w obliczu stagnacji w NASA-ESA może sprawić, że ten wyścig wygrają właśnie Chiny. "Nie sądzę nawet, żeby to była rywalizacja, bo wszyscy wiemy już wystarczająco o problemach MSR i ich kłopotach z budżetem" - powiedział Chris Impey, astronom z Uniwersytetu Arizony. Jego zdaniem misja NASA została daleko w tyle. I chociaż ma zebrane próbki i rozwinięty sprzęt, to jest już za późno, by przejść na tańszą alternatywę i jednocześnie zmieścić się w zakładanych ramach czasowych.
Powodzenie misji Mars Sample Return ma znaczenie nie tylko dla nauki, ale też wizerunku USA i Chin w oczach świata. Próbki z Marsa mogłyby w końcu zostać wszechstronnie przebadane na Ziemi z użyciem instrumentów, których nie posiadają marsjańskie łaziki. Ten, kto zrobi to jako pierwszy, na zawsze zapisze się na kartach historii i zyska uznanie na arenie międzynarodowej.
"Bez wątpienia jest pewna wartość geopolityczna w byciu pierwszym, a wartość ta wynika z postrzegania przez opinię publiczną bycia pierwszym lub nie. Idea, że być może jedna misja będzie lepsza w swoich wynikach, prawdopodobnie gdzieś przepadnie" - skomentował Gerard van Belle, astronom i dyrektor naukowy Lowell Observatory w Arizonie.