Rosnące zapotrzebowanie na elektryczność utrzymuje węgiel przy życiu

Naukowcy sugerują, że gdyby nie ciągle rosnące zapotrzebowanie na elektryczność, za którym odnawialne źródła energii nie nadążają, węgiel już dawno byłby w odwrocie.

Pandemia koronawirusa sprawiła, że w ubiegłym roku zużywaliśmy dużo więcej energii niż zazwyczaj, a odnawialne źródła energii wciąż nie są na takim poziomie, by sprostać temu zapotrzebowaniu, w związku z czym ponownie zmuszeni jesteśmy sięgać po węgiel. Globalne zapotrzebowanie na energię wzrosło w pierwszej połowie obecnego roku o 5% w stosunku do poziomu sprzed pandemii, a przynajmniej tak sugerują analizy londyńskiej organizacji Ember, która wskazuje również, że praktycznie całe zostało pokryte przez węgiel, więc jednocześnie zanieczyszczenie ze strony sektora energetycznego wzrosło o 5% w stosunku do pierwszej połowy 2019 roku. 

Reklama

- Wracamy do kiepskich trendów. Rosnące błyskawicznie emisje w 2021 roku powinny dać do myślenia na całym świecie. Nie poprawiamy się, jest tylko gorzej. Przejście w zakresie elektryczności się odbywa, ale taka pilna sprawa - emisje idą w złym kierunku - tłumaczy Dave Jones z Ember. 90% tego zwiększonego zapotrzebowania wygenerowały Chiny i zostało ono zaspokojone przez węgiel, bo to właśnie ten kraj emituje do atmosfery najwięcej dwutlenku węgla na świecie, chociaż rzadko się o tym mówi, bo faktyczne liczby łagodzi fakt, że emisje na osobę są tu o połowę mniejsze niż choćby w USA, drugim największym trucicielu naszej planety.

Niestety żaden z 63 krajów przeanalizowanych przez Ember, co odpowiada 87% światowej produkcji elektryczności, nie może się też pochwalić statusem „green recovery”, który przyznaje się za zwiększenie ilości energii generowanej przez źródła odnawialne, tj. słońce czy wiatr (sprawdza się tu, czy przy zwiększonym zapotrzebowaniu na energię emisje maleją, co wskazuje właśnie na wykorzystywanie czystych źródeł). Pomimo tego, odnawialne źródła energii miały pewien zryw na początku tego roku, bo połączone siły wiatru i energii słonecznej odpowiadają za ponad 10% wyprodukowanej elektryczności, podwajając swój wynik z 2015 roku i wyprzedzając nawet elektrownie jądrowe.

Jeśli jednak chodzi o to zwiększone zapotrzebowanie, to nie były w stanie mu sprostać i wiele wskazuje na to, że jeszcze przez długi czas nic się w temacie nie zmieni. Tymczasem szacuje się, że aby osiągnąć zakładane w porozumieniu paryskim cele klimatyczne, globalne emisje sektora energetycznego muszą spaść o 57% w tej dekadzie - czy to w ogóle możliwe?

Źródło: GeekWeek.pl/theverge

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy