MINI John Cooper Works: Szalony hipster
Nie oszukujmy się, większość kobiet nie szaleje na punkcie motoryzacji. Raczej nie odwrócą głowy na widok Ferrari, a dźwięk przyspieszającej V12-tki będzie dla nich obojętny. Jednak z MINI jest inaczej. To samochody, które kobiety wprost uwielbiają i pragną mieć w swoich garażach. Czy zatem są to auta tylko dla pań? W ostatnich dniach przekonałem się, że MINI ma też w swojej ofercie coś prawdziwie męskiego.
Ikona.
MINI to bez dwóch zdań jeden z najbardziej kultowych i rozpoznawalnych samochodów na świecie. Zarówno w wersji współczesnej jak i klasycznej. Od lat 60. zachwyca miliony ludzi na całym świecie. Na stałe zapisał się też w kulturze brytyjskiej, gdzie wokół Mini wytworzył się swego rodzaju kult. Dowodem na jego wielkość jest fakt, że pierwszą generację, w prawie niezmienionej formie, sprzedawano przez 40 lat! Filozofia była prosta - zapewnić jak najwięcej przestrzeni w jak najmniejszym opakowaniu. Twórca, Sir Alec Issigonis, zrealizował swoją wizję perfekcyjnie, a Brytyjczycy pokochali ten mały sympatyczny samochód. Na przestrzeni lat stał się gwiazdą filmową i ikoną stylu. Narodziła się legenda, która trwa do dzisiaj.
Inny.
Ulice pełne są różnorodności. Skórzane kurtki, kolorowe skarpetki, gołe kostki - w dzisiejszym świecie każdy poszukuje swojego stylu. Nigdy wcześniej indywidualizm nie odgrywał tak wielkiej roli w życiu społecznym. Swoim zachowaniem i wizerunkiem każdy z nas opowiada pewną historię, o samym sobie, o pragnieniach i poglądach, a samochód jest dla wielu ważnym rozdziałem w tej historii. MINI od lat jest receptą na styl na drodze i świetnie wpisuje się w koncepcję tego nurtu. To trochę taki hipster wśród samochodów. Wyróżniający się z tłumu, mający swój własny, do nikogo niepodobny charakter. Wielu ludzi odnajdzie w nim samego siebie i jest to jego wielka siła.
John.
MINI to także sportowe emocje. John Cooper to postać, która jak żadna inna zapisała się na kartach historii marki. Krótko po premierze Mini w 1959 roku, dostrzegł atletyczny potencjał w małym, zwrotnym samochodzie i postanowił stworzyć jego usportowioną wersję. Wcześniej, zbudowane przez jego rodzinną firmę pojazdy odnosiły wielkie sukcesy w seriach wyścigowych, w tym w Formule 1. Projekt był skazany na sukces. Tak powstał Mini Cooper i Mini Cooper S. Nowe, szybsze wersje zyskały rzesze fanów, a sportowa dusza pozostała nieodłączną częścią marki.
Dziś, z czuwającym duchem Johna Coopera w powietrzu i patronatem BMW, dywizja John Cooper Works czyni ze współczesnych Mini szalone zabawki. Postanowiłem sprawdzić na własnej skórze jak jeździ najmniejsza z nich, czyli trzydrzwiowy MINI Hatch John Cooper Works.
Gokart.
MINI mocno trzyma się sloganu “gokartowa frajda z jazdy". W moim egzemplarzu miałem to wyryte nawet na ramkach rejestracji, żebym przypadkiem o tym nie zapomniał. Lubię gokarty. Dają niesamowitą frajdę i poczucie rywalizacji. Można przez moment zaspokoić swoje niespełnione ambicje zostania kierowcą wyścigowym. Co więcej, gdy popełnimy błąd to nie giniemy, tylko rozbijamy się o miękkie opony. Proste i przemyślane. Muszę przyznać, że jazda Mini w wersji JCW faktycznie przypomina jazdę gokartem. Krótkie nadwozie i sztywne zawieszenie sprawiają, że samochód jest bardzo zwrotny, nowa 8-biegowa skrzynia automatyczna szybko reaguje na strzały z łopatek, a dodając do tego przyspieszenie na poziomie 6.1 s do setki zyskujemy ogromne pokłady radości i zabawy, okraszone ponadto przyjemnymi dźwiękami z wydechu. Musimy tylko pamiętać, że jesteśmy na prawdziwej drodze i tym razem żadne opony nas nie uratują.
Detal.
To, co robi na mnie ogromne wrażenie, to wnętrze i dbałość o detale. Wnętrze MINI to miejsce, w którym chce się być. Widać tu wyraźnie, że po przejęciu przez BMW, marka aspiruje do rodziny premium. Świetne materiały, mnóstwo gadżetów, stylistycznych smaczków i genialny opcjonalny system audio od Harman Kardon. Nie widziałem nigdy przycisków do odpalania rakiet, ale z pewnością wyglądają tak jak te do wyboru trybu jazdy czy uruchamiania silnika w Mini.
Całość tworzy świetną atmosferę i sprawia, że za każdym razem z ogromną chęcią zanurzam się w wygodnym fotelu i nie chcę z niego wysiadać. Wyświetlacz MINI Head-Up jest bardzo praktyczny w codziennej jeździe, trochę mniej - daleko wysunięta do przodu linia dachu ograniczająca widoczność, choć w tym aspekcie przydał się akurat panoramiczny dach mojego egzemplarza. Smaczku dopełniają zewnętrzne akcenty w postaci agresywnych zderzaków, spoilera i znaczków John Cooper Works.
Elastyczność.
Najfajniejsze w Mini jest to, że każdy się w nim odnajdzie. Można się w nim zrelaksować, doceniając klimat jaki panuje we wnętrzu, delektując się ulubioną muzyką płynącą z świetnego systemu audio. Samochód zachowuje wtedy spokój i nie prowokuje, a adaptacyjne zawieszenie okazuje dużo litości naszym kościom. Możemy też bez obaw przekazać go naszej babci jadącej na zakupy, choć nie wiem czy będzie chciała oddać wam potem kluczyki. A gdy tylko zechcemy się pobawić, wciskamy tryb sport i zanurzamy się w kolejnych kilometrach frajdy.
Indywidualista.
Potrzeba wyróżnienia się towarzyszy MINI na każdym kroku. Mnogość opcji personalizowania sprawia, że możemy mieć samochód uszyty na miarę. Czarny lakier, czerwony dach i białe pasy wyścigowe? Proszę bardzo! Kilka klików w konfiguratorze i wyjeżdżamy wymarzonym MINI. Unikalnym. Naszym. Którego nie spotkamy na drodze. Jednak cena na metce będzie duża i tu dochodzimy do kluczowego czynnika. To mały, lecz drogi samochód. Wersja JCW startuje od 134 tysięcy złotych, ale w testowanej specyfikacji kosztuje już ponad 200 tysięcy złotych. Sporo jak na auto Jasia Fasoli. Sporo biorąc też pod uwagę ceny innych hot-hatchy na rynku, często mocniejszych i szybszych. Jednak Mini ze względu na swoje rozmiary i otoczkę zapewnia trochę inne wrażenia niż konkurencja. Faktycznie daje zapowiadaną gokartową frajdę z jazdy.
Kobiecy?
A co z wizerunkiem Mini jako samochodu dla kobiet? Cóż, Mini nadal będzie kradło serca pań, a panowie nadal będą wypatrywać pięknych kobiet za ich kierownicą. Innym dalej będzie kojarzyć się z Jasiem Fasolą. Ale dzięki modelom takim jak JCW, MINI przybiera prawdziwie męskie oblicze i dodaje pikanterii całej linii. W ten sposób każdy znajdzie coś dla siebie. W końcu Mini jest indywidualistą i błędem byłoby zamykanie go w jakiekolwiek ramy.
Mini to samochód ponadczasowy, ze swoją unikalną tożsamością i historią. W rękach BMW może czuć się bezpiecznie o swoją przyszłość i dalej pozytywnie zaskakiwać swoich fanów, choćby takimi szalonymi modelami jak JCW. Wysoka cena może odstraszyć, ale z drugiej strony możliwość personalizacji wydaje się być niezwykle kusząca. Bo czy byłby taki wyjątkowy, gdyby mógł być dla każdego?
Rafał Pilch
Rafał Walerowski