​Granica, czyli kryzys w stereo [felieton]

Sytuacja na granicy jak mało co sprzyja myśleniu w kategoriach czarne-białe. Z tego powodu słowo "stereotyp" jest dzisiaj odmieniane przez wszystkie przypadki. Problem w tym, że myślenie stereotypowe jest nie tylko łatwe. Przez tysiąclecia było na swój sposób uzasadnione i opłacalne.

Migranci na granicy Polski i Białorusi
Migranci na granicy Polski i BiałorusiLaski DiffusionEast News

Nie ma to oczywiście żadnego punktu styku z twardą logiką. Przykład? Uderzmy z grubej rury. Skoro mowa o stereotypach, wyobraź sobie, Czytelniku, nieszczególnie atrakcyjną kobietę, przyciężka, krępa budowa ciała, może nawet trochę męska, pod nosem cienisty meszek, na umięśnionym ramieniu ciasno opięty t-shirt moro, krzykliwe ogrodniczki, gęsto supłane martensy, krótkie włosy we wszystkich kolorach tęczy, bok głowy wygolony na zero, kolczyk w nosie i wardze, a na pokaźnym jabłku Adama wytatuowana pacyfka. Widzisz ją?

Odpowiedz teraz na pytanie: czy bardziej prawdopodobne jest, że a) ta osoba jest pracownicą banku czy może b) jest pracownicą banku, a jednocześnie feministką i lesbijką? Jeśli wybrałeś opcję "b" znajdujesz się wśród przeważającej większości a jednocześnie popełniasz zasadniczy błąd: nie myślisz statystycznie. A teraz pomyśl logicznie: czy łatwiej jest w totolotka trafić w jeden numer, czy od razu w trzy? Otóż to. A jednak pracownica banku, feministka i lesbijka - wydają się dużo bardziej "logiczne i prawdopodobne". To tylko złudzenie.

Nie jest to logika, a prawie-logika, a jeszcze lepiej - pralogika i produkuje ją nasz prehistoryczny umysł. Myślenie stereotypami jest biegunowo odległe od myślenia statystycznego. Jest łatwe i szybkie. A co najważniejsze - przychodzi nam bezproblemowo i naturalnie. Psychologia ewolucyjna tłumaczy, że nasze myślowe szlaki maja swoje korzenie w twardych mechanizmach doboru naturalnego: jeśli wykazujemy pewne tendencje, bardzo prawdopodobne, że nasi przodkowie, którzy myśleli w taki, a nie inny sposób, osiągali większy sukces. Przetrwali i rozmnożyli się lepiej niż inni. Ergo, ci, którzy myślą stereotypowo są lepiej dostosowani i lepiej zaprogramowani na przetrwanie. Dlaczego tak? Dlaczego natura nie preferuje osobników bardziej tolerancyjnych, a woli takich, nie przymierzając, ksenofobów?

W naszym naturalnym środowisku, czy jakby to powiedzieli zoolodzy "habitacie", na afrykańskiej sawannie, wiele decyzji musiało być szybko podejmowanych. Matka natura nie lubi zbytniego główkowania, bo może to kosztować życie. Dobra, o które zwykle rozgrywa się walka, w świecie przyrody są z reguły deficytowe, a to oznacza, że nie ma miejsca na sentymenty. Psychika, która potrafi dokonać szybkich kategoryzacji: swój-obcy, dobry-zły, przyjazny-wrogi, normalny-nienormalny, przydatny-zbędny - staje się po prostu jedynym sensownym rozwiązaniem. Analizujemy spotkanych ludzi i staramy się szybko wyciągać wnioski odnośnie naszego bezpieczeństwa, tylko tyle i aż tyle. Ale oczywiście nie dotyczy to wyłącznie imigrantów na granicy. Tych akurat całkiem łatwo zidentyfikować i zogniskować na nich różne ksenofobie. Ale czasem wystarczy dużo mniej.

Bardzo łatwo nam kategoryzować. Trudniej przychodzi chłodna analiza faktów, zwłaszcza tych niewygodnych
Bardzo łatwo nam kategoryzować. Trudniej przychodzi chłodna analiza faktów, zwłaszcza tych niewygodnychLaski DiffusionEast News

Schematyczne myślenie potrafi wystartować w pół sekundy w sklepie, w pracy, czy w domu, i tak samo zredefiniować obraz przypadkowej ofiary. W pewnym eksperymencie dwóm grupom studentów (a jest to najpowszechniej dostępne eksperymentalne mięso armatnie) przedstawiono tego samego nauczyciela. Pokazano zdjęcie i zakomunikowano, że to normalny, fajny gość, całkiem przyjazny. Zna się na rzeczy. W drugiej uprzedzono, że facet ma wybuchowy temperament i lepiej go nie podkurzać.

W jednej i drugiej mężczyzna z fotografii przeprowadził zajęcia w sposób identyczny, i o ile w pierwszej został później oceniony pozytywnie, w drugiej zewaluowano go jako potencjalnego świra, który za maską uśmiechu skrywał wzbierającą w nim furię. Studentom wiele kawałków układanki do siebie pasowało i nie pytajcie mnie, jak tego dokonali. Bogu ducha winny koleś wpadł do szufladki i już tam na cały semestr pozostał. Nie inaczej jest z kibicami dwóch drużyn oglądającymi ten sam mecz. Wielu może przysiąc na grób babci, że to druga drużyna więcej fauluje. I będzie w to wierzyć. Mało, będzie to nawet widzieć. I znów wszystko do siebie przypasuje.

W materiałach, które nadciągają do nas z granicy z Białorusią też wszystko ma do siebie pasować. Nie wnikajmy w politykę, ale o wiele łatwiej jest nam skategoryzować młode, jurne islamskie byczki, aniżeli dzieci wystawiające ręce po jedzenie i słodycze. Łatwiej słuchać o materiałach zoofilskich na skonfiskowanych smartfonach, niż o wypychanych z powrotem do lasu zziębniętych półsierotach. Szybciej odnotujemy, że ktoś wymienia czułe SMS-ki z Państwem Islamskim, aniżeli że parę osób zmarło.

To się nazywa dysonans poznawczy: gdy kawał rzeczywistości nie pasuje do oczekiwań, swoje decyzje trzeba sobie wytłumaczyć. Słuchamy tego, co bardziej pasuje i znów wszystko się zgadza: po prostu na granicy mamy stado morderców. Różnej płci i wieku, ale morderców. Już za chwilę morderców twojej rodziny.

"Nie wnikajmy w politykę, ale o wiele łatwiej jest nam skategoryzować młode, jurne islamskie byczki, aniżeli dzieci wystawiające ręce po jedzenie i słodycze"
"Nie wnikajmy w politykę, ale o wiele łatwiej jest nam skategoryzować młode, jurne islamskie byczki, aniżeli dzieci wystawiające ręce po jedzenie i słodycze"Laski DiffusionEast News

Dziś, w epoce trwającej dzień i noc konsumpcji, niedobór zasobów teoretycznie i praktycznie nam nie grozi, ale mechanizmy odpowiedzialne za walkę o zasoby pozostały niezmienione. Skłonność, by "przejrzeć" człowieka i ułożyć go w odpowiedniej szufladce na półeczce jest ogromna, a może i większa niż wcześniej, z prostego powodu: wciąż przybywa informacji. Porządkowanie tego chaosu przypomina sprzątanie stajni Augiasza. Po prostu nie ma czasu na myślenie a problemów nie ubywa.

Tytułem puenty. W pobliżu galerii, w której na ogół robię zakupy, mieszka kilka cygańskich rodzin.  Często ich widuję, zwłaszcza mężczyzn. Jedwabne koszule, ciężka biżuteria. W ulubionej kawiarni zwykle oblegają dwa stoliki. Sami kawosze osiągają imponujące rozmiary, a krzesła trzeszczą od opasłych brzuchów. Rzucają się w oczy i w uszy - słychać ich od bez mała stu metrów. Gestykulują, dyskutują a właściwie przekrzykują się. Wielka, konsumująca kawę dyskoteka bez DJ-a. Wyjaśnienie? Bo to Cyganie.

Wielu to razi, bo tutaj w Polsce w przestrzeni publicznej funkcjonujemy inaczej. Oczywiście nie dotyczy: szalikowców i kiboli, narodowców i lewaków, dresiarzy, moherowych szwadronów, obrońców krzyża, przeciwników krzyża, protestujących górników, rolników, taksówkarzy, Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, Marszu Równości i Marszu Niepodległości. I oczywiście Cyganów.

Tyle tylko, że w przeciwieństwie do pozostałych Cyganie nigdy jeszcze na mnie nie nakrzyczeli.

Oni po prostu głośno sobie gadają.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas