Kontrowersyjna teoria - kosmici nas obserwują?
Czy asteroidy krążące wokół Ziemi są tak naprawdę sondami zaawansowanych cywilizacji pozaziemskich? Taką szokującą teorię wyznaje dr James Benford, amerykański astronom, analizujący nietypowe trajektorie tego typu obiektów.
Prowokująca do myślenia, choć przez wielu ekspertów już okrzyknięta mianem "niemożliwej", teoria mówi, że planetoidy towarzyszące Ziemi mogą zawierać żywe lub robotyczne sondy wysłane przez odległe cywilizacje do obserwacji Ziemi. Mimo iż brzmi to jak szaleństwo, teoria ta ma mocne podstawy naukowe.
Wokół Słońca krążą tysiące asteroid, a niektóre z nich zbliżają się do Ziemi na odległość mniejszą niż Księżyc. To czyni z nich idealne obiekty obserwacyjne Ziemi. Nie wszystkie sondy kosmiczne musiałyby być ukryte - niektóre mogłyby być umieszczone na powierzchni i być zasilane energią słoneczną. Mogłyby w takiej formie przetrwać tysiące, jeżeli nie setki tysięcy lat.
Właśnie te obiekty dr James Benford określa mianem lurkerów. W terminologii internetowej, lurkerem określa się osobę śledzącą forum dyskusyjne, nie udzielając się w nim aktywnie i nie pisząc postów. Ponad 90 proc. użytkowników różnych grup internetowych to lurkerzy. W odniesieniu do asteroid i planetoid można by określić ich mianem "cichych obserwatorów" mających za zadanie badanie Ziemi.
- Mogą reagować na celowy sygnał lub nie - w zależności od motywacji obcych cywilizacji. Lurkerzy podobnie byliby zrobotyzowani, podobnie jak nasze własne sondy Voyager czy New Horizons - powiedział dr Benford.
Istnieje limit czasu, jaki jest w stanie wytrzymać dowolna sonda kosmiczna wysłana w celu zbadania dowolnego ciała niebieskiego, w tym konkretnym przypadku: Ziemi.
- Być może sondy nasłuchują i czekają, aż je znajdziemy. Mogą milczeć i po prostu raportować postępy obserwacji do tych, którzy im to zlecili - dodał dr Benford.
Pomysł lurkerów został luźno zainspirowany koncepcją sondy Bracewella. Chodzi o urządzenie zdolne do podróży międzygwiezdnych zaopatrzone w zaawansowaną sztuczną inteligencję, pozwalającą na kontakt z napotkaną cywilizacją pozaziemską. Pozwoliłoby to sondzie przeprowadzać pełną interakcję z obcymi na miejscu, niezależnie od tego, jak daleko byłoby to od miejsca powstania.
Czy ta teoria faktycznie jest szalona? Na pierwszy rzut oka tak, ale poszukiwanie statków kosmicznych na naszym podwórku ma kluczowe znaczenie dla zrozumienia możliwości ekspansji galaktyki. Benford twierdzi, że jeżeli nie znajdziemy pozaziemskich sond na obiektach orbitujących wokół Ziemi, szanse na pojawienie się bardziej zaawansowanych cywilizacji w dowolnym miejscu naszej galaktyki, staną się znacznie odleglejsze.