Krew na ścianach, porozrzucany sprzęt medyczny. Co działo się w tych szpitalach?

Placówki medyczne, takie jak szpitale, a zwłaszcza szpitale psychiatryczne potrafią pobudzić wyobraźnię. Czy to kwestia charakterystycznego, ostrego zapachu, surowych wnętrz, niedbale pozostawionych sprzętów medycznych, odrapanych ścian, a może skomplikowanych historii ludzkich żyć, że na samą myśl o opuszczonym (albo może nawiedzonym?) szpitalu aż włos się jeży na głowie?

Krew na ścianach, porozrzucany sprzęt medyczny. Co działo się w tych szpitalach?
Krew na ścianach, porozrzucany sprzęt medyczny. Co działo się w tych szpitalach?123RF/PICSEL

Niezaprzeczalnie tego typu miejsca mają niepowtarzalny klimat. Potrafią przerażać i fascynować jednocześnie. Opuszczone szpitale są też popularnymi miejscami odwiedzanymi przez osoby zajmujące się urban exploration. Zresztą — nic dziwnego. Tego typu placówki niejednokrotnie były wykorzystywane także w kulturze popularnej jako nawiedzone miejsca zdarzeń.

Na terenie Polski również znajdują się lokacje, jakie określa się mianem "nawiedzonych". Nie bez powodu wśród nich odnaleźć możemy opuszczone szpitale czy zakłady psychiatryczne. Co naprawdę wydarzyło się w tych placówkach? Czego świadkiem były ich mury? Faktem jest, że w niektórych z nich miały miejsce okropne wydarzenia. Inne zdają się po prostu przejmować złą ich sławę, a krążące pogłoski czy legendy tylko napędzają wyobraźnie zainteresowanych tematem.

Zakład psychiatryczny w Owińskach

Ten opuszczony szpital psychiatryczny znajduje się kilkanaście kilometrów od Poznania. Działalność placówki rozpoczęła się w 1838 roku. Budynek ten pełnił niegdyś funkcję klasztoru cystersów. Historia zakładu dla chorych psychicznie, zwanego po niemiecku Provinzial-Irren-Heilanstalt zu Owinsk, zdecydowanie jest brutalna.

Był to dość duży ośrodek, na rok 1911 dysponowano 750 łózkami. Podczas II wojny światowej na teren placówki wtargnęły wojska hitlerowskie. Pacjentów szpitala (1100 osób) zamordowano w ramach akcji T4, czyli programu realizowanego w III Rzeszy, polegającego na "eliminacji życia niewartego życia".

Placówkę zamknięto ostatecznie w 1993 roku. Od tamtego czasu budynek jest opuszczony, jednak osobliwa historia tego miejsca nie pozwoliła o sobie zapomnieć. Jak czytamy na łamach "National Geographic" okoliczni mieszkańcy mają wspominać o alarmujących odgłosach dochodzących z głębi murów, w tym nawet płaczu dzieci, a czasem ponoć ma być widać w oknach zastanawiające pobłyski czy odbicia. Czy tak faktycznie się dzieje, czy jednak mrok opuszczonego budynku jest dodatkowo podsysany przez znajomą, tragiczną historię — na to pytanie odpowiedzieć musimy sobie już sami.

Szpital psychiatryczny Zofiówka w Otwocku

Tworząc tego typu tekst, nie sposób nie wspomnieć o Zakładzie dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów "Zofiówka". Placówka zbudowana była w 1907. Jak możemy przeczytać w sieci, Zofiówka uchodzi za jedno z najbardziej nawiedzonych miejsc w Polsce. Dlaczego?

W trakcie okupacji placówka ta była pod zarządem nazistowskiego lekarza o nazwisku Walbum. Pomimo strasznych warunków, w 1941 roku znajdowało się tam 350 pacjentów. Wkrótce dołączyć mieli także pacjenci krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im dr. Józefa Babińskiego.

Gdy w 1942 roku likwidowano getto w Otwocku, zamordowano około 110—140 osób. Część rozstrzelano na miejscu, innych wywieziono do obozu zagłady w Treblince. Część personelu uciekła karetką do Warszawy, a kilkoro lekarzy popełniło samobójstwo. Po wojnie z masowych mogił znajdujących się niedaleko budynku wydobyto mnóstwo ciał.

Jak w przypadku zakładu w Owińskach, z czasem pojawiło się wiele legend traktujących o duchach zmarłych pacjentów i odgłosach dochodzących z głębi budynku.

Szpital św. Anny w Oleśnie

Na wspomnienie zasługuje także szpital św. Anny, który niegdyś znajdował się w Oleśnie. Powstał w 1859 roku i przez 140 lat pełnił funkcję szpitala miejskiego. Nie jest do końca jasne, co stało za decyzją o jego zamknięciu. Niektórzy mówią, że przyczyną były problemy finansowe, inni, że został przeniesiony.

W internecie można przeczytać różne wersje — wśród krążących plotek jest też taka, która sugeruje, że przed faktycznym przeniesieniem, wielu z nieuleczalnie chorych pacjentów straciło tam życie. Swego czasu miał on jeden z najwyższych wskaźników śmiertelności. To wraz z niszczejącym przez lata budynkiem oraz pozostawionym sprzętem jak zwykle w takich przypadkach pobudziło wyobraźnię niektórych. Regularnie zaczęły powstawać legendy o duchach zmarłych pacjentów czy samoistnie przemieszczających się przedmiotach albo innych zjawiskach paranormalnych, które trudno jest wytłumaczyć.

Szpital został zamknięty pod koniec lat 90. Przez wiele lat ulegał coraz większym zniszczeniom. W pewnym momencie ktoś, zapewne sfrustrowany, umieścił na budynku napis o treści: "Czy to musi szpecić?". Co ciekawe, od 2013 roku w wyremontowanym budynku mieści się... bardzo osobliwie wyglądający sklep spożywczy Lidl.

Stary szpital w Starachowicach

Historia szpitala w Starachowicach nie jest podobna do poprzednich. Szpital ten po prostu został przeniesiony do nowej placówki, od 2009 roku stał więc pusty i stopniowo popadał w ruinę. W miarę jak ze ścian coraz bardziej łuszczył się tynk, pojawiało się  więcej i więcej mrocznych legend na temat tego miejsca. Na łamach "Gazety Starachowickiej" możemy przeczytać o tym, że po zmroku w budynku słychać głosy, w tym płacz dzieci czy mrożące krew w żyłach krzyki. Swego czasu w opuszczonym szpitalu zjawili się łowcy duchów — Mystery Hunters — którzy spędzili tam noc. Łowcy od samego początku mieli zauważyć, że coś jest nie tak. Na korytarzu dawnego oddziału dziecięcego samoistnie otworzyły się drzwi, pomimo braku wiatru. W trakcie nocy kamera używana przez mężczyzn, która znajdowała się we wspomnianym oddziale po prostu spadła. Relację z czasu spędzonego w szpitalu możemy obejrzeć na YouTubie.

Wiara w siły nadprzyrodzone to oczywiście kwestia sporna. Naukowcy nie potwierdzają istnienia duchów czy paranormalnych anomalii, nierzadko jednak świadkowie podejrzanych zjawisk są przekonani o tym, o widzieli. Czy w powyżej wymienionych miejscach straszy? Najpewniej nie — nie da się im jednak odmówić tego, że są na swój sposób wyjątkowe.

Ołów i szkło. Witrażowe dziedzictwo czeka kryzys?AFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas