W niedalekiej przyszłości drony będą polować na okręty podwodne
Brytyjska firma Ultra Electronics pracuje nad rodziną miniaturowych, pasywnych boi hydroakustycznych, które będą mogły być wykorzystane z bezzałogowych statków powietrznych. Pozwoli to po raz pierwszy w historii na wykorzystanie dronów również do poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych (ZOP).
Bezzałogowe samoloty nie mają jak na razie możliwość prowadzenia działań ZOP. Wynika to przede wszystkim z rozmiarów i wagi obecnie istniejących urządzeń przeznaczonych do wykrywania oraz systemów uzbrojenia służących do niszczenia okrętów podwodnych.
Prace prowadzone przez Ultra Electronics nad niewielkimi pasywnymi pławami hydroakustycznymi (sonobojami) pokazują, że ta sytuacja może się zmienić i już niedługo powstanie zupełnie nowa klasa bezzałogowych aparatów latających. Co więcej, zmieni się również taktyka działania dronów, które do tego czasu wypełniały nad morzem jedynie zadania rozpoznawcze. Teraz będą mogły być one również wykorzystane do atakowania wykrytych obiektów podwodnych.
Podstawowym urządzeniem do wykrywania zanurzonych okrętów podwodnych jest sonar. Niestety by sonar działał trzeba w wodzie zanurzyć jego antenę i dlatego ze zrozumiałych względów nie może być on wykorzystany na samolotach. Nie oznacza to jednak, że morskie samoloty patrolowe nie mogą odszukać znajdujących się pod wodą obiektów.
Wykorzystują one w tym celu dwa podstawowe typy urządzeń: detektory anomalii magnetycznych MAD (Magnetic Anomally Detector) oraz różnego rodzaju pławy hydroakustyczne. W pierwszym przypadku statek powietrzny lecąc nad morzem odszukuje okręty podwodne mierząc zaburzenia pola magnetycznego ziemi wywołane przez metalowy kadłub poruszającego się pod wodą obiektu. Zaletą systemu jest możliwość szybkiego przemieszczania się samolotu nad wskazanym akwenem, wadą - konieczność zniżenia się jak najbliżej powierzchni wody ze względu na niewielki zasięg MAD.
Pławy hydroakustyczne w odróżnieniu od MAD nie pozwalają na "dynamiczne" zmienianie rejonu poszukiwania okrętów podwodnych, ale można za ich pomocą stworzyć długo działający system detekcji na wcześniej wyznaczonym akwenie. Robi się to ustawiając na morzu barierę, która zasygnalizuje, gdy w pobliżu znajdzie się nieznany obiekt i przekaże informację o jego położeniu. Tutaj również jest ograniczenie co do wysokości lotu, ponieważ sonoboje są zrzucane na spadochronach i by je odpowiednio rozstawić trzeba przy zrzucie się odpowiednio zniżyć. Dodatkowo utrzymanie łączności z pławami wymaga ciągłego przebywania w rejonie postawienia bariery.
Mierniki anomalii magnetycznych umieszcza się najczęściej w wydłużonym ogonie samolotu, by zmniejszyć wpływ własnego pola magnetycznego statku powietrznego na wartość pomiarów (w przypadku śmigłowców wypuszcza się je na kablolinie). Sonoboje są wyrzucane do wody ręcznie, albo w sposób zautomatyzowany, ze specjalnych, wielokomorowych zrzutni.
Bezzałogowy samolot musi więc zabrać zarówno same sonoboje, jak i system ich wyrzucania. Jest to więc poważny ciężar, który trzeba uwzględnić przy ich zastosowaniu na statku powietrznym. Tym bardziej że nie mówimy tu o jednej sonoboi, a co najmniej o kilkunastu. Każda z nich musi zawierać zarówno miniaturowy sonar (pasywny lub aktywny), nadajnik radiowy, jak i źródło zasilania. Ich wielkość jest określona pewnymi standardami, dzięki czemu można je stosować wymiennie na różnego rodzaju zrzutniach.
Ultra Electronics pracuje nad sonobojami rozmiaru "F" o długoście 12 cali (30,48 cm), które są trzykrotnie krótsze od standardowych, aktywnych pław hydroakustycznych rozmiaru "A" o długości 36 cali (91,44 cm) i o jedną czwartą krótsze od pław pasywnych rozmiaru "G" o długości 16,5 cala (41,91 cm) - wykorzystywanych np. na morskich samolotach patrolowych P-8 Poseidon i P-3 Orion. W nowych sonobojach rozmiary "F" zachowano jednak standardową średnicę 4,875 cala (12 cm).
Zasadniczo pasywne pławy hydroakustyczne mogą określić jedynie moment samej detekcji i później dokonać zgrubnego określenia namiaru na wykryty obiekt. W rzeczywistości mając sygnały z kilku pław jednocześnie można metodą triangulacji zgrubnie określić pozycję obcego okrętu podwodnego. W przypadku nowych pław "F" firma Ultra Electronics zastosowała zupełnie nową technologię multystatycznego namierzania, która według producenta ma znacząco zwiększyć prawdopodobieństwo wykrycia i dokładność pozycjonowania celów.
Firma ma nadzieję, że nowe, lżejsze i krótsze sonoboje znajdą zastosowanie na średnich rozmiarów dronach. Nie jest to zresztą pomysł nowy, ponieważ od pewnego czasu koncern Northrop Grumman pracuje nad specjalnym zasobnikiem dla pław hydroakustycznych, który będzie można podwiesić pod bezzałogowym samolotem klasy HALE typu Global Howk. Ultra Electronics uważa, że mógłby on zmieścić od 12 do 36 zminiaturyzowanych sonoboji, oraz odbiornik radiowy zapewniający odbiór sygnałów radiowych od wyrzuconych pław.
Prace na pewno nabiorą teraz tempa, ponieważ drony rzeczywiście wydają się być idealną platformą do rozstawiania pław hydroakustycznych. Bezzałogowce mogą bowiem przebywać w powietrzu nawet kilkanaście razy dłużej od morskich samolotów patrolowych, nie męcząc załóg i nie narażając je na niebezpieczeństwo.
Firma Ultra Electronics ma nadzieję, że pierwsze wyniki prac będą mogły być zaprezentowane już w czasie epizodu Unmanned Warrior, który będzie częścią międzynarodowych manewrów morskich Joint Warrior u wybrzeży Szkocji - planowanych na 2016 r.
Wybór miejsca ćwiczeń oraz nadzieje na akceptację prac nad dronami ZOP nie są przypadkowe. To bowiem właśnie koło Szkocji pojawiły się w ostatnich czasach nieznane obiekty podwodne, które niestety pokazały bezsilność brytyjskich sił zwalczania okrętów podwodnych, a przede wszystkim lotnictwa morskiego. Sprawa była o tyle bulwersująca, że intruzi pojawiali się niedaleko bazy, gdzie stacjonują wszystkie atomowe okręty podwodne z rakietami balistycznymi, jakie posiada Wielka Brytania. Drony ZOP mogą zmienić diametralnie tą sytuacją i Ultra Electronics chce to wykorzystać.
Pozostaje jeszcze sprawa uzbrojenia. Rzeczywiście nawet lekkie torpedy ZOP typu MU90 ważą prawie 10 razy więcej (304 kg) od powszechnie wykorzystywanych na dronach rakiet Hellfire (45 kg). Są również od nich dłuższe o ponad metr (2,85 m w przypadku torpedy i 1,65 m w przypadku rakiety Hellfire).
Jednak całkowity udźwig dronu MQ-9 Raper to 1360 kg, teoretycznie jest wiec możliwość zabrania nawet dwóch torped. Przypomnijmy, że te bezzałogowce są już uzbrajane m.in. w bomby JDAM GBU-38 o wadze 226 kg i GBU-12 Paveway o wadze 230 kg. Jeżeli więc drony zostaną wyposażone w system wykrywania okrętów podwodnych to na pewno szybko przystosuje się dla nich odpowiednie uzbrojenie ZOP.
Maksymilian Dura