A gdyby tak spadło ISS?

Jeśli upadek amerykańskiego satelity wielkości autobusu wywołał sporo zamieszania, to jak wielka musiałaby wybuchnąć panika, gdyby na Ziemię miała spaść Międzynarodowa Stacja Kosmiczna rozmiarów boiska piłkarskiego.

Jeśli upadek amerykańskiego satelity wielkości autobusu wywołał sporo zamieszania, to jak wielka musiałaby wybuchnąć panika, gdyby na Ziemię miała spaść Międzynarodowa Stacja Kosmiczna rozmiarów boiska piłkarskiego.

Szansa, że 6,5-tonowy satelita spadnie na człowieka wynosi mniej niż 1 do 3 tysięcy. Prędzej porazi nas piorun, niż zginiemy przygnieceni przez kosmiczne szczątki. A jednak ostatni upadek amerykańskiego satelity UARS wywołał burzę w światowych mediach.

W północnych Włoszech, nad którymi przebiegała orbita satelity, ogłoszono alarm i wezwano mieszkańców do pozostania w najniższych piętrach budynków.

Satelita miał wielkość autobusu i już spędził sen z powiek milionom ludzi. Zagrożenie z kosmosu może być jednak jeszcze większe, gdy na Ziemię spadnie Międzynarodowa Stacja Kosmiczna.

Naukowcy póki co nie mają zamiaru strącenia jej w atmosferę, ponieważ wciąż służy celom naukowym, ale za kilkadziesiąt lat jej dalsza obecność będzie stała pod znakiem zapytania.

Stacja ma wielkość boiska piłkarskiego i waży prawie 70 razy więcej od satelity UARS. Nawet po przejściu przez atmosferę przynajmniej kilkaset jej szczątków mogłoby spaść na ziemię.

Naukowcy wszystkie zużyte satelity strącają do oceanów, gdzie nie stanowią żadnego zagrożenia dla ludności. Gdyby Stacja Kosmiczna spadła na miasto zniszczenia mogłyby się okazać olbrzymie, ponieważ tysiące ton spadają z wysokości ponad 350 kilometrów z zawrotną prędkością.

Przykład takiego zdarzenia mieliśmy w marcu 2001 roku, kiedy zdecydowano o zniszczeniu rosyjskiej stacji Mir. 125-tonowa stacja tylko częściowo spłonęła podczas przejścia przez atmosferę, a jej szczątki rozrzucone zostały do wód Pacyfiku w rejonie wysp Fidżi.

Amerykanie mają doświadczenie w deorbitacji stacji kosmicznej, ale sprzed ponad 30 lat. Latem 1979 roku zakończono misję stacji Skylab. Opadanie stacji przebiegało niemal zupełnie niekontrolowanie.

Dlatego też jej szczątki runęły do Oceanu Indyjskiego i częściowo także na zachodnią Australię między miejscowościami Esperance i Rawlinna. Na miejscu zdarzenia znaleziono martwą krowę, na szczęście ludziom nic się nie stało.

Potencjalne strącenie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej przebiegałoby w podobny sposób, oczywiście z większym panowaniem nad jej wejściem w atmosferę tak, aby szczątki runęły do oceanu, z dala od obszarów zamieszkanych.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas