Arboleda kością niezgody w kadrze

Nie widać końca telenoweli pod tytułem Manuel Arboleda w reprezentacji Polski. Jednak po raz pierwszy głos w całej sprawie zabrali sami kadrowicze, którzy musieliby z Kolumbijczykiem grać podczas spotkań drużyny narodowej.

Nie widać końca telenoweli pod tytułem "Manuel Arboleda w reprezentacji Polski". Jednak po raz pierwszy głos w całej sprawie zabrali sami kadrowicze, którzy musieliby z Kolumbijczykiem grać podczas spotkań drużyny narodowej.

Media jak burza obiegła informacja, że Arboleda na pewno nie będzie mile widziany w kadrze przez niektórych naszych reprezentantów. Sprawa nabrała głosu po ostatnim spotkaniu Polonii Warszawa z Lechem Poznań, które "Czarne Koszule" wygrały 1:0. Sporo kontrowersji wywołała wypowiedź kilku piłkarzy ze stolicy, którzy stwierdzili, że Kolumbijczyk nie przydałby się polskiej kadrze. Zwłaszcza po tym co się stało podczas meczu.

Arboleda już od długiego czasu ma w polskiej Ekstraklasie etykietkę "płaczka" oraz symulanta. Jego starcia ze Smolarkiem na Konwiktorskiej tylko utwierdziły w tym przeciwników obrońcy Lecha, którzy dobrze wiedzą, że nieraz wystarczy tylko dotknąć Kolumbijczyka, by ten jak rażony piorunem padł na ziemię. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jego wybuchowy charakter...

Opinię Smolarka poparli jego klubowi koledzy w postaci Artura Sobiecha i Adriana Mierzejewskiego, czym narazili się jednocześnie Franciszkowi Smudzie, który wolałby by zawodnicy w ogóle nie zabierali głosu w tej sprawie.

Niemniej powyższa sytuacja wywołała niezłe zamieszanie w polskiej lidze i po raz kolejny pojawiły się wątpliwości co do naturalizowania Kolumbijczyka. Bo może i umiejętności nie sposób mu odmówić, ale czy naprawdę potrzeba nam kogoś takiego do kadry?

Czekamy na wasze odczucia w tej sprawie.

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas