Broń, która miała powodować tsunami

Wśród zwolenników teorii spiskowych można czasem spotkać głosy mówiące o tym, że największe mocarstwa posiadają broń pozwalającą na wywoływanie kataklizmów czy groźnych zjawisk pogodowych. Większość z tego typu teorii nie ma pokrycia w rzeczywistości, ale niektóre wraz z ujawnianiem nowych dokumentów okazują się bliskie prawdzie. Takie dokumenty wyciekły ostatnio w Nowej Zelandii.

Wśród zwolenników teorii spiskowych można czasem spotkać głosy mówiące o tym, że największe mocarstwa posiadają broń pozwalającą na wywoływanie kataklizmów czy groźnych zjawisk pogodowych. Większość z tego typu teorii nie ma pokrycia w rzeczywistości, ale niektóre wraz z ujawnianiem nowych dokumentów okazują się bliskie prawdzie. Takie dokumenty wyciekły ostatnio w Nowej Zelandii.

Wśród zwolenników teorii spiskowych można czasem spotkać głosy mówiące o tym, że największe mocarstwa posiadają broń pozwalającą na wywoływanie kataklizmów czy groźnych zjawisk pogodowych. Większość z tego typu teorii nie ma pokrycia w rzeczywistości, ale niektóre wraz z ujawnianiem nowych dokumentów okazują się bliskie prawdzie. Takie dokumenty wyciekły ostatnio w Nowej Zelandii.

Tuż przed wprowadzeniem do arsenałów USA bomby atomowej powstał projekt innej broni masowego rażenia, wykorzystującej konwencjonalne materiały wybuchowe. Zdaniem nowozelandzkiego producenta radiowo-telewizyjnego Raya Waru, Amerykanie w roku 1945 planowali przeprowadzenie serii prób u wybrzeży Nowej Zelandii. Nie miały być to typowe testy a ich celem miało być wywołanie 10 metrowej fali tsunami, które uderzyłoby w ląd. Do tego eksperymentu Amerykanie wraz z Brytyjczykami mieli wykorzystać olbrzymią ilość materiałów wybuchowych, które miałyby zostać rozmieszczone w kilku miejscach około 5 mil od brzegów wybrzeża Nowej Zelandii

Reklama

Ten ściśle tajny program nazwany został  "Project Seal", a w jego ramach przeprowadzonych zostało ponad 3700 różnego rodzaju testów. Program został ostatecznie ostatecznie zawieszony, gdy obliczono, że do wywołania pożądanego efektu należałoby wykorzystać ponad 2 miliony kilogramów trotylu. Jak wskazuje data program ten działał niemal równolegle z  pierwszymi testami i wykorzystaniem broni atomowej przez Amerykanów. Zdaniem Waru projekt ten mógł być traktowany jako alternatywa na wypadek niepowodzenia programu nuklearnego. Gdy okazało się, że nic nie soi na przeszkodzie do rozwoju bomby atomowej, wówczas program przerwano.


Powodem tego były nie tylko sukcesy naukowców z ośrodka w Los Alamos, ale także skala przedsięwzięcia. Zgromadzenie i przetransportowanie 2 milionów ton trotylu byłoby bardzo skomplikowanym, kosztownym i czasochłonnym przedsięwzięciem ogistyczny.  Energia wytworzona podczas takiego wybuchu odpowiadała by eksplozji bomby Fat Man, zrzuconej w roku 1945 na Nagasaki.

Poniżej możecie zobaczyć efekt podwodnej eksplozji bomby atomowej w pobliżu Atolu Bikini na Pacyfiku w roku 1946.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy